Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
317
BLOG

Taśmy, Tusk, kelner i kamieni kupa

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 4

To był najkrótszy, najbardziej dosadny raport o stanie państwa. Słowa ministra spraw wewnętrznych gabinetu Tuska, który po siedmiu latach rządów PO-PSL o sytuacji polskiej państwowości (zwłaszcza w kontekście powołania wielkiej Spółki Skarbu Państwa, która miała zapewnić wzmocnienie państwowych inwestycji i zwiększyć siłę polskiego kapitału) mówi: „ch..., dupa i kamieni kupa”, pokazują nie tylko wulgarność najbliższego współpracownika szefa PO będącego ministrem konstytucyjnym, ale też to, co władza myśli o kraju, którym administruje. Pojęcie „rządzenie” byłoby wobec tej ekipy niezasłużonym komplementem.

W aferze taśmowej zwróciłem uwagę na to, na co mało kto uwagę zwrócił. Po pierwsze na wypowiedziane mimochodem słowa szefa NBP Belki: „taki kraj, jak Polska nie może zbankrutować we własnej walucie”. Gdy durnowaty premier karmił nas już we wrześniu 2008 roku bełkotem, że Rzeczpospolita wejdzie do strefy euro w 2011 roku i uzyskał wsparcie euroentuzjastycznego chóru kretynów – to mądrzy ludzie przestrzegali przed scenariuszem pakowania się do eurolandu za wszelką cenę i na łapu-capu. Wtedy z rozumnej prawicy śmiały się głupki z „telewizji”, lewicy i obozu władzy. Jak widać, owa władza co innego mówi oficjalnie, a co innego przy wódeczce w studiu nagraniowym.

Wątek drugi: niedouczony Sienkiewicz opowiada farmazony, że jak PiS dojdzie do władzy, to inwestorzy zachodni uciekną. Takie głodne kawałki może opowiadać Tusk na zarządzie Platformy, ale już nie na spotkaniu z ludźmi – nie tylko dlatego, że ich unika jak diabeł święconej wody, bojąc się kolejnych pytań: „jak żyć, panie premierze?” i kolejnych kobiecych łez albo i oskarżeń o zdradę ze strony nastolatków. Jak się opowiada bzdury o gospodarce, łatwo o kontrę, bo statystyki są bezlitosne. Oto bowiem w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości napływ inwestycji zagranicznych był największy w historii. W 2006 roku wyniósł prawie 16 miliardów euro, a w 2007 rekordowe 17 miliardów 200 milionów euro. Za rządów PO-PSL nastąpił spadek, co pokazują liczby: 2008 – 10,1 miliarda; 2009 – 9,4; 2010 – 10,5; 2011 – 13,6. Dane te skądinąd podał… Narodowy Bank Polski, którego prezes jednak, słuchając wywodów ekonomicznego kretyna Sienkiewicza nie protestował. Wiadomo, z trzech powodów: 1. pił w tym czasie gorzałę, 2. zakąszał, 3. zależało mu na wysadzeniu w powietrze „hrabiego Rostowskiego”, jak go określił.

Skądinąd także za rządów Jarosława Kaczyńskiego, a konkretnie w sierpniu 2007 w raporcie Federacji Europejskich Pracodawców, Polska uznana została za najbardziej atrakcyjne państwo dla inwestycji spośród 31 krajów Starego Kontynentu (uwaga, nie tylko UE!). Tuż za nami uplasowały się Dania, Słowenia, Szwajcaria oraz Wielka Brytania. Ale o tym oczywiście nie mówił ani niedouczony szef MSW, ani wulgarny szef NBP, ani spanikowany o interesy żony (własne) minister transportu, ani uspokajający go („Zablokowałem to!”) wiceminister skarbu. Ten ostatni zresztą w nagrodę, że dzielnie rzucił Urzędy Skarbowe na front walki o lepszą przyszłość partii rządzącej, dostał kierownicze stanowisko w jednej z najbardziej intratnych Spółek Skarbu Państwa – w PGNiG-u.

A tak w ogóle najbardziej znamienna była reakcja prorządowych mediów na „aferę taśmową” – kolejną skądinąd, choć z całą pewnością największą. Gdy w sobotę rano w Internecie pojawiły się obszerne zajawki i widać było, że jest mega skandal, w TVN-ie zapadła cisza jak makiem zasiał. Rozumiem, że czekano na „przekazy dnia”. Gdy Tusk w końcu wystąpił na Twitterze, że tak naprawdę wystąpi… za dwa dni, w poniedziałek o 15:00, dalej panowało błogie milczenie. Wreszcie przyszła dyspozycja: nie mówimy o tym, o czym bohaterowie taśm mówili, skupiamy się na tym, że ich, o zgrozo, nagrano! O to zatem nowa definicja skandalu: skandalem nie jest kupczenie fundamentalną ustawą (o NBP) i kluczowymi stanowiskami (minister finansów) – skandalem jest to, że ktoś ośmielił się to nagrać.

Nieoceniony generał Dukaczewski wykrył już zresztą prawdopodobnego sprawcę: kelner inspirowany przez opozycję.

Cóż, nawet Benny Hill nie był śmieszniejszy…

*felieton ukazał się w lipcowym "Nowym Państwie" (01.07.2014) w stałej rubryce "Czarnecko to widzę".

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka