Wielokrotnie krytykowałem biskupa warszawskiego, szczególnie po sprawie usunięcia sprzed Pałacu Namiestnikowskiego Krzyża Pamięci. Uważałem, że niepotrzebnie uległ wtedy elitom rządzącym, co dało hasło do ataku na obecność symboliki chrześcijańskiej w całej przestrzeni publicznej. Uważałem, że w krytycznym momencie, cztery lata temu, trudnego egzaminu nie zdał. Ale bywa tak, że nawet jeżeli ktoś popełni poważny błąd, Opatrzność daje mu kolejną szansę. Myślę, że sprawa prof. Bogdana Chazana stała się szansą, ponowną szansą dla władz Kościoła w stolicy, by sprostać swojej misji.
Usunięcie prof. Chazana z funkcji dyrektora szpitala jest sygnałem dla wszystkich ludzi wierzących, że władza nie będzie tolerować ich poglądów, jeżeli stoją one w sprzeczności z jej interesem czy stanowionym prawem. To moment najbardziej krytyczny w relacji państwo–Kościół od 1989 r. Tym razem kardynał Nycz zajął zdecydowanie stanowisko, broniąc praw chrześcijan. Zresztą nie chodzi o prawa tu tylko chrześcijan, ale i wszystkich ludzi, którzy kierują się sumieniem. Z całą pewnością wytrwanie w tej postawie będzie wiele kosztowało diecezję warszawską, która miała dobrą współpracę z władzami, m.in. w sprawie budowy świątyni Opatrzności Bożej. Tylko że tę cenę trzeba zapłacić. Jest to jedyna droga do odbudowy wspólnoty pasterzy i powierzonego im ludu. Jestem przekonany, że jeżeli biskup warszawski zechce pomocy w tej sprawie, to ją od nas uzyska, i to w większym stopniu, niż się spodziewa. W każdym razie musimy być gotowi, by takiej pomocy udzielić, bo ta walka jest ważniejsza niż urazy czy rozliczanie popełnionych błędów. Dzisiaj gra idzie o kształt społeczeństwa, o to, czy będziemy mogli żyć według własnych reguł, czy też godzić się na próby narzucania nam wrogich naszej wierze i tradycji zasad.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 29/2014 z dn. 16.07.2014r.