Magda Figurska Magda Figurska
694
BLOG

Galileusze i naleśniki liberal modern

Magda Figurska Magda Figurska Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

 

Niby renesans, ale jeszcze tak wczesny, strachliwy i kontrolowany,  że w rzeczywistości nadal mroki głębokiego średniowiecza, oświetlone gdzieniegdzie przez unijnych ekoterrorystów światłem bżdzącym, jak benedyktyński ogarek. Dwadzieścia kilka lat po transformacji Ziemia jest nadal płaskim, nieruchomym naleśnikiem i to jest jedyna oficjalna i obowiązująca  wersja. Ktokolwiek więc  ośmieli się zgłosić najmniejszą choćby erratę lub, co gorsza, opublikować ją w heretyckich białych księgach, zostanie publicznie wychłostany. A kto jest pewien, że nie naleśnik, bo nadal się kręci, jak robota w KGHM i można go pompować jak piłkę i jeśli na dodatek potrafi udowodnić, że już ojcowie transformacji z miękką charyzmą hurtowo sprzeniewierzyli cały dżem do tego naleśnika, kupując go za dolary, a sprzedając za ruble, wezwany zostanie przed „oblicze” i publicznie wdeptany zamiast farszu w ten płaski naleśnik i wpisany w menu najbogatszego bankruta Gesslera.
 
Polityczna święta inkwizycja, zwana Polską Zjednoczoną Platformą Obywatelską z przewodnim hasłem „Morda w kubeł”, jest gorsza od PZPR, która miała jedno narzędzie dyscyplinowania niewygodnych treści – cenzurę. Dzisiejsi barbarzyńcy prawdy są wszędzie; zagnieździli się w polityce, nauce, oświacie, mediach, w przeróżnych społecznych ciałach od rad etyk wszelakich, aż po bezmiar nie-sprawiedliwości i państwowe trybunały zwane nie wiedzieć czemu sprawiedliwości czy stanu, choć działają całkiem wbrew. Bo wydają oświadczenia  tak mgliste, jak lotnisko na Siewiernym, że herezja to może nie jest, ale na pewno jej znamiona, więc należy całkowicie się powstrzymać od  nauczania lub obrony swojej chorej, paranoicznej doktryny, a nawet od dyskutowania o niej,  powiększając indeks słów zakazanych publikowany w dzienniku ustaw obowiązującym wstecz.  Jeśli ktokolwiek zaś będzie kontynował swój proceder, czyli kolokwialnie uskuteczniał uporczywą recydywę ośmielając się podważać tabu, że III RP jest jak krowa dla Hindusa, a jej pierwszy „niekomunistyczny” premier - mężem stanu, choć po roku Polacy mieli go tak dość, że chętnie zamieniliby go na Indiana Jones z Peru z czarną teczką, skończy jak Galileusz. I będzie tak stał przed tym ciemnym trybunałem w rajtuzach, na pośmiewisko całego średniowiecznego świata, z nieśmiałym światełkiem nauki, realizmu i logiki, zupełnie niezrozumiany przez słuchaczy, jak jakiś niebezpieczny wariat, wymagający białego fartucha z zawiązanymi rękawami i biletu do Tworek w jedną stronę. Ewentualnie, jak Galileusz ubrany w białą koszulę, zwyczajowy strój ukaranych heretyków,  intonując hymn „Chwalmy wojewodę Millera i jego Laska”, obieca nawrócenie na jedyną obowiązujaca religię smoleńską. Choć to mało prawdopodobne dla niezależnych i bezkompromisowych naukowców z prawdziwą pasją i odwagą w rozpoznawaniu fałszów mających pozory prawd, poszukujących odpowiedzi na pytania, na które dotychczas nikt nie odpowiedział. Najpewniej więc  przesłuchani będą  pod groźbą tortur i uwięzieni oraz przykuci do łańcuchów, ku zadowoleniu świętej kongregacji pancernych brzóz i niby-postępowców impregnowanych na wiedzę, czyli tych wszystkich sił ciemności, którzy mają czelność reklamować prąd. Jak Michnik u Lisa.
 
Dla nich istnieje tylko jedna wiara i jedna modlitwa, a jedynie obowiązującym dogmatem jest raport św. Anodiny z MAK-u, przetłumaczony przez komisję Millera i ogłoszony ciemnemu plebsowi przez herolda Laska i jego świtę halabardników, którzy przyrzekli za garść złotego pyłu, że uczynią porządek w polsko-ruskim wszechświecie. Obalą przesądy „niewiernych”, że Tusk krąży wokół Putina i ogłoszą, że rząd Tuska jest ciałem demokratycznym i niezależnym, co znaczy, że krąży jedynie po orbicie unijnej, ewentualnie między swoimi partyjnymi „gwiazdami”, nie wchodząc w inne, nieznane konstelacje. Choć może się zdarzyć, jak to w tłumie wszechświata, że przez przypadek nadzieje się na dyszel wozu Wielkiego Brata lub co gorsza, fotograf amator uwieczni to na jakimś zdjęciu. Jak przybija „żółwika”. Ale nie może to być żadnym dowodem. Co innego nowoczesne narzędzia badawcze jak gumowa miarka do mierzenia brzozy, detektory materiałów wybuchowych, które wykrywają pastę do butów oraz papier i klej biały biurowy do zabezpieczenia czarnych skrzynek. Te sprawdziły się tak w śledztwie smoleńskim, że nadal niczego nie mamy i niczego nie wiemy ponad to, że Bodin jest lżejszy od śmieci.   
 
Jestem przekonana, patrząc na tę rycinę, że rząd Platformy Obywatelskiej, tak często śliniący się o wolności człowieka i prawach do jego rozwoju, chętnie postawiłby na miejscu Galileusza połowę Polaków. I nie tylko naukowców, ale wszystkich niepoddających się dyktaturze ciemniaków, choć ci uważają się za postępowych i światłych, nowoczesnych, innowacyjnych i otwartych na postęp nauki i wiedzy. To jednak tylko pozory. W rzeczywistości to reakcja na strach przed prawdą, który nawet niezależną naukę postanowił zawłaszczyć do partyjnych celów, poddać cenzurze i praniu mózgów naukowców i ich badania, deprecjonować ich tytuły i osiągnięcia, a wreszcie rozpętać dziką, antyinteligencką nagonkę, będącą niczym innym, jak tylko kalką peerelowskiej, ciasnej propagandy. Nie wiem, czy na miejscu Galileusz pierwszy był historyk, Paweł Zyzak, okrzyknięty faszystą, przeciw któremu próbowano wysłać polityczne bojówki na Uniwersytet Jagieloński, pod pozorem błędów metodologicznych. To bez wątpienia jedna z poważniejszych kompromitacji Barbary Kudryckiej, która nie może rozumieć, na czym polega autonomia uczelni i swoboda badań naukowych, skoro w PZPR  przetrwała do wyprowadzenia sztandaru. Choć po rozmowie z premierem odwołała kompromitującą ją i resort nauki kontrolę, hasło: „Zabrać Zyzakowi magistra”, grzmiał jeszcze długo w republice ciemnych kolesi.
 
I najśmieszniejsze jest to, że ci europejscy, światli, wykształceni i postępowi liberałowie,  dla których umiejętność czytania i analizy zdjęć satelitarnych jest czarną magią, a biometria i fotogrametria powietrzna jakimś szatańskim zaklęciem, są bardziej zabobonnymi ciemnogrodzianami od trybunału sądzącego Galileusza. Więc nie dopuszczą do merytorycznej dyskusji z profesorami, bo przy poziomie ich wiedzy, inteligencji i błyskotliwości, odsłoniliby swoją ignorancję. Więc szukają swoich profesorów, których jak na lekarstwo. I gdy wreszcie takiego znaleźli z niedalekiej Florencji, który zgodził się, wierząc w swą błyskotliwość i inteligencję oraz naukowe CV zmierzyć  z  Panią profesor Barbarą Fedyszak-Radziejowską w programie „Bliżej”, był bliżej, ale ciemnogrodu. Mieniący się europejskim, postępowym demokratą, prof. Wojciech Sadurski, który wcześniej mówił, że ma poczciwą tolerancję do wszystkiego przeciwnego i samookreślił się liberałem II stopnia,  okazał się człowiekiem ciemnego średniowiecza, zamkniętym na ludzi, naukę i badania. Wierzący w jedną słuszną rację komisji państwowej, jest wielce zniesmaczony naukowcami, którzy ośmielili się prowadzić niezależne badania i na dodatek ogłaszać wyniki. „Goliat intelektu”, któremu zabrakło argumentów, poległ z wiedzą, logiką, inteligencją i otwartością prof. Fedyszak-Radziejowskiej, obnażył średniowieczne myślenie i poziom naszych „elit”. Czyli „położył” misję, którą miał do wykonania. I to jest to światełko w tunelu, które każe nam wierzyć w nadejście czasów, w których to ciemne i zdegenerowane „elity” staną w skarpetkach przez trybunałem prawdy.
 
Tekst opublikowany w "Warszawskiej Gazecie" 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka