WRAK NA PŁYCIE
WRAK NA PŁYCIE
Martynka Martynka
14710
BLOG

G.JERGENSEN:MAK POKAZAŁ FAŁSZYWY PRZEBIEG KATASTROFY

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 515

 

Z wielką uwagą wysłuchałam dzisiejszego posiedzenia Zespołu Parlamentarnego pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, którego gościem specjalnym był Glen Jergensen. Współpracujący z zespołem ekspert jest wykładowcą na duńskim Uniwersytecie Technicznym, a także, co warte podkreślenia, ma wieloletnie doświadczenie jako pilot cywilny.  Jergensen, z którym po raz pierwszy można było się zetknąć w trakcie lektury wydanego w kwietniu tego roku raportu ZP,  przedstawił w sposób niezwykle szczegółowy, a zarazem przystępny wnioski płynące z analizy ostatnich sekund lotu TU 154 M.  

W chwili rozpoczęcia badań Jergensen uznał, że wersja przedstawiona przez MAK i KBWLLP jest zgodna z rzeczywistością, jednak wielomiesięczne badania i skomplikowane obliczenia dobitnie pokazały, że jest inaczej, a historia katastrofy opowiedziana  przez obie komisje  przedstawia absolutnie fałszywy obraz katastrofy.  Ekspert z Danii zaznaczył, iż w dojściu do takich, a nie innych wniosków posłużyły mu obliczenia – całkowanie przyspieszenia pionowego od miejsca, w którym rosła brzoza, położenie samolotu ze współrzędnych geograficznych miejsca uderzenia w ziemię, moment bezwładności wyliczony na podstawie bardzo podobnego samolotu (Boeing 727-200), waga samolotu podana w raporcie MAK (78 ton) oraz analiza aerodynamiczna zachowania się maszyny po utracie końcówki skrzydła podanej przez MAK (1/3 długości).

Konkluzje duńskiego inżyniera są jednoznaczne. Otóż samolot po oderwaniu się końcówki lewego skrzydła w jednej trzeciej długości (ok. 6 m), tak jak to przyjęły komisje rosyjska i polska,  utraciłby zaledwie 5% siły nośnej,  co skutkowałoby jedynie przechyleniem w lewą stronę o około 30 stopni, a nie jak stoi w raporcie KBWLLP  - 150, czy jak chce MAK -  210. Maszyna z powodzeniem kontynuowałaby lot , przelatując nad miejscem katastrofy na wysokości około 40 metrów, a zarazem 30 metrów na północ od niego. Wyniki badań Jergensena są z zgodne z analizą doktora Berczyńskiego, będącego także ekspertem ZP.

Mamy wiec taką oto sytuację, że oficjalne raporty przedstawiły zupełnie z księżyca wziętą historię z pancerną brzozą w tle, której nawet Mathcad nie przewidział.

Dlaczego tak się stało i jak naprawdę wyglądał przebieg katastrofy smoleńskiej?

Jergensen  poszedł  tym tropem i zadał sobie pytanie: jakie musiałyby być obrażenia samolotu, a konkretnie skrzydła, aby sytuacja opisana przez MAK i komisję Millera była możliwa? Odpowiedź, którą po wielu tygodniach obliczeń i analiz otrzymał była zaskakująca. Okazuje się, że opis katastrofy zawarty w wyżej przywołanych dokumentach, a konkretnie pozycja, w jakiej miał upaść samolot byłaby możliwa, ale tylko w jednym wypadku: w sytuacji, gdyby samolot stracił nie 1/3, ale 2/3 skrzydła, czyli nie 6 metrów, a około 12 metrów. Wówczas pozycja samolotu byłaby zbliżona do tej, którą znamy z oficjalnych raportów, z tą jednak różnicą, że kąt przechylenia w chwili upadku wyniósłby 130 stopni, a nie 150.

Rzeczywiście, kiedy przyjrzeć się zdjęciom wraku doskonale widać, że sytuacja, o której mówił Jergensen była możliwa: samolot mógł utracić nie 1/3, ale 2/3 długości skrzydła (zdjęcie wyżej: widać na lewym skrzydle miejsce oderwania się końcówki, następnie charakterystyczne „wybrzuszenie” i oderwanie się właśnie w około 2/3 długości). W tym momencie dla ekspertów Millera i Laska pojawiają się przysłowiowe schody, o których panowie chyba wiedzieli, stąd uciekli w oderwanie „końcóweczki” na brzozie.

Jak bowiem i czym uzasadnić utratę tak dużego fragmentu skrzydła, szczególnie, że w tym miejscu jest ono zdecydowanie mocniejsze, niż kilka metrów dalej?

Czy brzoza mogła mieć w tym swój udział?

W tym miejscu warto dodać, że według obliczeń Glena Jergensena samolot w chwili przelotu nad pancerną brzozą mógł być najniżej na 11 metrach, co absolutnie wyklucza szanse na spotkanie z drzewem na 5, czy nawet 7 metrach.

Co się stało ze skrzydłem? Jaka siła spowodowała, że w miejscu, w którym z punktu widzenia konstrukcji  jest ono najmocniejsze,  doszło do jego całkowitej destrukcji i w efekcie oderwania? Wydaje się, że jedynym logicznym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy jest eksplozja wewnątrz skrzydła, której następstwem był silny obrót samolotu i upadek w pozycji około 130 stopni, co potwierdzają też ślady na ziemi.

http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/transmisje.xsp?unid=5748F114AAA1759EC1257BB2003707AB

 

 

P. S

Mam też małą niespodziankę dla wielbicieli teorii o błędzie pilotówJ

Miłej lektury!

 

https://picasaweb.google.com/lh/photo/FxUuNuCCJOP4YG4ECNsy0tMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

 

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka