KAP1 KAP1
1089
BLOG

53. Zwierzątka

KAP1 KAP1 Rozmaitości Obserwuj notkę 51

Jako dziecko spędzałem jeden miesiąc wakacji w samej środku pewnej wsi, na zmechanizowanej gospodarce pełnej wszelkiego rodzaju urządzeń mechanicznych, a drugi miesiąc - w cichej leśniczówce na skraju lasu i łąk, 3 kilometry dalej. Miałem więc wtedy dużo do czynienia ze zwierzętami. Oba gospodarstwa można obecnie nazwać jako ekologiczne.



I. Leśniczówka. Przyjeżdża konunistyczna nomenklatura. Kilka gazików. Strzelby. Rwetes. Psy. Podniecenie. Zdenerwowany dziadek - leśniczy. Wyjeżdżają gdzieś. Wracają. Zapach krwi. Jazgot psów. Moja ciekawość. Nie wolno mi, ale podglądam. Widzę leżące równiutko pod płotem ustrzelone ptaki. Mężczyźni śmieją się. Rozmawiają. Wracam do kuchni. Słyszę jak mój dziadek  mówi do babci - musiałem.

II. Gospodarstwo. Wielki kogut. Zawsze się go bałem. Gonił. Uciekałem. Napadał też kury. Dumnie zawsze chodził na środku podwórka. Teraz jakby zniknął. Prababcia wychodzi na podwórko - gdzie kogut?! - pyta. - Nie wiem - odpowiadam. Szuka. Wchodzi do zagrody. Kogut ucieka. - Łapaj go! - krzyczy. Kogut wybiega. Widzę jego przerażone wyłupione oczy. Macha skrzydłami. Ucieka również przede mną, chociaż go nie gonię. Prababcia zdenerwowana, że nie pomagam. - Bo rosołu nie będzie! - krzyczy. W końcu go łapie. Moja ciekawość. Lekko zakrwawiony, doświadczony pieniek już czeka. Kogut skulony. Topór w górę. Nagle krzyk. Kogut upada na ziemię. Głowa zwisa bezwładnie na skórze. Kogut przebiera nogami - biegnie z odrąbaną, zwisającą głową. Uderza w stodołę. Ostatnie drgawki nóg. Coś mnie ściska w żołądku.

III.Leśniczówka. Kot coś trzyma w zębach. To mysz. Upuszcza na ziemię. Mysz próbuje uciec. Kot ją przygniata łapą i wbija pazury. Bawi się nią. Nie mogę na to patrzeć. Krzyczę na kota. On szybko łapie ją w zęby i ucieka.

IV.Gospodarstwo. - Po co do rzeźnika? Sami to zrobimy. - mówi wujek. Wszyscy podnieceni. - Dacie radę? - Jasne. Śmiech. Wychodzi. - a Ty gdzie? zostań w domu - mówi do mnie babcia. Wyglądam przez okno. Czekam co będzie. Słychać wielki kwik. Świnia biegnie po podwórku. Wujek biegnie z toporem. Nie mogę na to patrzeć. Odchodzę od okna. Wujek wraca. - Uciekła nam. Za słabe uderzenie. - Już po? - Tak. Moja ciekawość zwycięża. Chcę zobaczyć. Podglądam chlew. Świnia wisi na wbitych w nią hakach. Dużo krwi. Obok stoją krowy. Czuć stres. Może to mój. - Tak się robi jedzenie? - myślę. Nie chcę tego jeść. Święta. - Masz tutaj szyneczkę - mówi do mnie babcia. - Ale pycha! - odkrzykuję.

V. Leśniczówka. Widzę małe prosiaczki. - Zdechły. Maciora je przygniotła - mówi do mnie dziadek - idź je zakopać gdzieś za stodołą. Dziadek odchodzi. Patrzę na nie. Brzydzę się. Popycham jednego nogą. Powoli. Potem coraz szybciej. W końcu kopię go. Połowa już za stodołą. Dziadek mnie przyłapuje - Jak możesz je kopać!? - Jak możesz?! Zostaw je! Idź, już stąd! I dodaje cicho - ja to zrobię.

VI.Gospodarstwo. - Tylko nie podchodź do tego psa, to bardzo zły pies. I nie wychodź w nocy, bo biega po podwórku - mówi do mnie babcia. - Ocho! Nowy piesek - myślę - też mnie polubi. Podchodzę. On warczy. Zbliżam rękę. On próuje ją złapać, ugryźć. Szybko cofnąłem za zasięg łańcucha. - O co mu chodzi? Dlaczego jest agresywny? Przecież mu nic nie zrobiłem.... - myślę. Podchodzę do niego codziennie. Patrzę. W końcu przestaje warczeć. Boję się. Jeszcze nie - myślę. Pies opuszcza głowę niżej. Zbliżam rękę. Już nie warczy. Wącha. Zbliżam bardziej. Powoli podchodzi. Wącha dokładnie. Potem liże. Chcę się zbliżyć do niego. Robię krok. Odskakuje. W końcu daje się pogłaskać.

VII.Inne ekologiczne gospodarstwo. - Chodźcie, zobaczycie fermę królików - wujek mówi do mnie i kuzyna. - Ale fajne! - krzyczę. Głaszczę. Tulę. Bawię się. - Zostaniecie mężczyznami - mówi wujek - Pokażę wam jak zabijać króliki i jak zdejmować skórę. Jest mi niedobrze. Żołądek ściśnięty. Króliki się tłoczą, ale nie uciekają. Mam złapać za uszy i uderzyć mocno kijem w kark, a potem samodzielnie naciąć skórę i zdjąć. Nie mogę. Nie mogę. W końcu wujek mówi śmiejąc się - ech mięczaku, patrz jak to się robi, i daje kij kuzynowi. Ten uderza mocno, tylko nie trafia w kark. Musi powtórzyć. W końcu wujek poprawia. Wiesza i obdziera ze skóry. Nie mogę na to patrzeć, wychodzę. Dom. - Dlaczego nie jesz? Spróbuj chociaż trochę, to świeży króliczek, bardzo dobry - mówi babcia. - Musisz to zjeść, niczego innego nie dostaniesz! - dodaje wujek. A ja się zapieram. Żygać mi się chce. Staram się nie patrzeć.

VIII.Wycieczka szkolna. Przerwa w trasie. Wychodzimy z autokaru. Siadam na trawie. Dostrzegam dziurę w ziemii. Tuż obok. Za chwilę wysuwa się z niej głowa. To jakaś mysz polna. Szturcham kolegę obok. - Popatrz - mówię cicho. On szeptem zwraca uwagę innych kolegów. Przybiega Misiek. - Dawaj ją zabijemy! - Próbuje zdjąć but. - Zostaw ją! - krzyczę. Przez myśl mi przenika myśl, skąd u mnie ta agresja? Biceps się przyłącza do Miśka i mówi do mnie - przecież to głupia mysz, zabijmy ją będzie zabawa. Wyzwałem ich od ludzi bez serca, a oni popatrzyli się na mnie zdziwieni. - Co się z Tobą stało? Nie chcesz to nie.

IX.Sklep. Czuję zapach mięsa. Zatykam nos. Biorę parówki do ręki. - Czy muszę to jeść? - przemyka mi przez myśl. - Ano nie muszę. Odkładam torebkę na miejsce. Przestaję jeść mięso. Czuję ulgę.To było kilkanaście lat temu.

X.Moje biurko. Piszę bloga. Kot Wiki wdrapał się po nogawce u mnie na kolana i śpi, nie patrząc na trzaskające klawisze. A ja myślę o wegetarianiźmie. Hmm. Zawsze mówiłem, że to dla zdrowia - to nie jedzenie mięsa, bo wszystkie zęby zdrowe Bo burza włosów na głowie. Bo jestem zdrowy, ale to chyba za mało. Dzięki temu czuję się dobrze  psychicznie - nie przykładając tak mocno ręki do cierpienia zwierząt.



A zwierzęta są takie wredne dla siebie, a czasem nawet i ludzi...No i głupie.

KAP1
O mnie KAP1

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości