W Nikaragui nie tylko ludzie, zmęczeni zachodnim trybem życia, ale i rzeczy, przeżywają swoją drugą młodość. Drugie życie wiodą tutaj między innymi amerykańskie żółte "school busy". Szalona emerytura. Pędzą szybko jak nigdy dotąd, pokonują bezdroża o których mogły wcześniej tylko marzyć. Dumnie prężąc napis: „Elemetary school of (...)”lub „ (...) high school”. Owe pojazdy mają kilka cudownych właściwości. Mieszczą dowolną liczbę pasażerów, oraz są zdolne pokonać każdą trasę. Żółte i zapchane zostały ochrzczone kurnikami. Nie rzadko podróżują nimi prawdziwe kury.
W ich wnętrzu panuje rodzinna atmosfera. Co wydaje się metodą na przetrwanie długich i zatłoczonych godzin. Bieda wzmacnia instynkty, ludzie, aby przetrwać, muszą sobie pomagać. Młoda matka bez strachu oddaje swoje dziecko w głąb autobusu, na pierwsze wolne i przyjazne kolana...
Na przystankach wchodzą kobiety z misami pełnymi jedzenia oraz napitku. Cudem przemierzają kurnik wzdłuż i wszerz, docierając do najdalszej grzędy. Ciasta, pieczone banany, coś na kształt dużego pieroga. Pasażerowie kupują, konsumują, także ja. Smacznie, tanio i mam nadzieję, że zdrowo.
Jedzenie wydaje się być tutaj jedną z głównych przyjemności. Uliczni i wędrowni sprzedawcy smakołyków są wszędzie. Ludzie mimo iż biedni, często są otyli. Marzenia budzą pragnienia, pragnienia wzmacniają pożądanie. Żądza jedzenia obezwładnia jak każda inna, a przy tym jest łatwiej dostępna. W skrajnych przypadkach kule toczą się po chodnikach...
O dziwno i niemalże cudem, kurnikiem można dotelepać się na krańce cywilizacji. Prowadzi tam droga nie-droga, a jednak wciąż droga. Dziury, głazy, woda. Autobus kołysze i skacze jak łódź na dziesiątce w skali Beauforta. Pasażerowie za bardzo się tym nie martwią, ja spięty gotowy jestem do przewrotki.
A na Końcu Świata leży niezwykłe Potosi. Miasteczko portowe, brak dróg twardych, motel i bar dla niespodziewanych wędrowców.
Była tu niegdyś najwyższa góra Nikaragui, około 3000 metrów. Niespodziewane wybuchła w 1845 roku, pozostawiając po sobie krater o wysokości 870 metrów i gigantyczną dziurę w ziemi z jeziorem w środku. Rozerwane strzępy góry, popioły i dym, zakryły Słonce na długie dni, od Meksyku po Kolumbie. Mówią, że największa eksplozja w pamięci Ameryki Centralnej. A teraz cudownie piękny krater z widokiem na okoliczne kominy dymiących wulkanów. Tolkienowskie Krasnoludy kują zbroje i topory.
A w Potosi Krowa robi muu,
i sra w cudowne termalne źródło.
Małpa gryzie w palec.
Krater Cosiguino jest wspaniały,
wody jego jeziora nieosiągalne...
Komentarze