Stary Stary
1268
BLOG

Norma

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 67

Prawo i Sprawiedliwość znowu apeluje. To chyba jedyny stały element w jego polityce. Tym razem nawołują do przywrócenia normalności. Tylko o którą chodzi? O tę, co oznaczała intensywne przygotowania do przyjęcia euro przez Polskę, w czasie sprawowania przez PiS władzy wespół z Samoobroną, czy tę obecną, zapowiadającą likwidowanie etatów ludzi kontynuujących dawne czynności w tym względzie? Tę, która likwidowała trzeci próg podatkowy, czy oznaczającą próby jego przywracania? A może chodzi o zaciąganie wreszcie długów o kosmicznym wymiarze na pokrycie księżycowych obietnic? 

Zapowiedzi, że PiS obłoży supermarkety nowym podatkiem obrotowym, czyli że podniesie podatki, bo zawsze je płaci konsument, że opodatkuje transfer kapitału za granicę, czyli zmniejszy atrakcyjność inwestowania w Polsce i wypłoszy od nas zagraniczny kapitał, świadczą o daleko posuniętym woluntaryzmie. W dodatku pisowscy ekonomiści są przekonani, że budżet z takich lewicowych restrykcji uzyska 70 miliardów złotych kosztem utraty 36 miliardów. Będą więc ich zdaniem pieniądze na pokrycie przynajmniej części wyborczych obietnic, z utrzymaniem nadmiernego zatrudnienia w państwowych kopalniach włącznie. Jak się jednak weźmie pod uwagę koszta ograniczenia działalności przez podmioty dotknięte podatkiem i dodatkowego bezrobocia, spowodowanego obłożeniem restrykcjami najtańszych sklepów i inwestycji zagranicznych firm, to ich koszt jest oceniany na 90 miliardów złotych, przekroczy więc przychody. Czyli znowu wyjdzie jak zawsze.

Najwyraźniej więc populizm oznacza też woluntaryzm. To pozwala partii organizować szumne zjazdy na Śląsku, aby się tam od ludzi, reprezentujących też podobno ukrytą opcję niemiecką dowiedzieć, co się ma stać wyborczym programem ugrupowania. W ten sposób powstanie wrażenie, że wyborcy biorą udział we władzy, chociaż demokracja polega na tym właśnie, aby ją powierzać ludziom odpowiedzialnym, a nie spychającym skutki ryzyka na lud. Chociaż rzecz może znakomicie ułatwić wyrazicielom sprawiedliwych wyjaśnianie meandrów polityki swojej formacji. Nastroje bowiem ludu bywają zmienne, zależne nawet od chwilowych stanów pogody i partia, reprezentująca kapryśny naród nie może być stałą w swoich poglądach. Tylko dlaczego to nazywać normalnością? 

Bo normalność, to tło. Nigdzie nie występuje, z natury pozostając w cieniu. Przez ostatnie lata był to swoisty bezruch, ciepła woda w kranie, pozwalająca na powolne, ale i spokojne budowanie gospodarki. Ta normalność, którą pamiętamy z czasów PiSu i Samoobrony to nadzwyczaj duży odsetek ignorantów we władzach. To też ustawiczny ruch w aparacie ścigania, czas triumfalnie przed kamerami wyprowadzanych lekarzy z ich gabinetów, czy nawet sal operacyjnych, w kajdankach. To walka z jakimś mitycznym układem, w którego istnienie wierzyli rządzący z taką konsekwencją, że się godzili na ewentualną utratę powagi wskutek nieudanych prowokacji. To wreszcie obarczenie własnych funkcjonariuszy przynależnością do spisku cyklistów, kiedy się go nie udało wykryć poza partią. Ta normalność, to wreszcie parówkowe dowody na smoleńskie wybuchy.

I to ma być gleba, z której wyrośnie dobrobyt? Co chwila zresztą inaczej definiowany? Bardzo to wątpliwe.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka