Byłem szeregowym wolontariuszem RKW i robiłem zdjęcia protokołów obwodowych komisji wyborczych.
Listę moich komisji uzgodniłem z moją panią koordynator. Parę maili i telefonów. Miło, kulturalnie, rzeczowo. Wszystkie komisje znajdowały się w okolicy, gdzie mieszkam. 15 komisji w 8 lokalizacjach – w dwóch szkołach mieściły się po trzy komisje, a w trzech innych po dwie (mieszkam w dużym mieście).
Przygotowałem kartkę z adresami moich komisji i w ciągu dnia zrobiłem spacer, by je sprawdzić, by uniknąć potem niespodzianek (co nie do końca się udało, ale o tym potem). Ruch w okolicach lokali wyborczych był dość duży. Cała Polska ruszyła do urn.
Cisza wyborcza została przedłużona do godziny 22:30. Z domu wyszedłem wcześniej i nie widziałem w telewizji ogłoszenia wyników exit poll.
Komisje nie mogły wywieszać protokołów przed zakończeniem ciszy. Wiele z nich miało gotowe protokoły i czekało do 22:30.
Wiedziałem, że jedna z moich komisji jest otoczona wysokim ogrodzeniem, a brama jest zamykana i dlatego chciałem być tam na początku, by bez problemów zrobić zdjęcia. Akurat ktoś z komisji pojawił się na zewnątrz i dowiedziałem się, że protokoły będą gotowe za kilkadziesiąt minut. Poszedłem do znajdującej się w pobliżu szkoły, gdzie mieściły się dwie komisje. Jeden protokół już wisiał, zrobiłem zdjęcia wszystkich trzech kartek - każdej osobno. Sprawdziłem, czy fotografie są czytelne. Były. Zadzwonił syn z informacją o wynikach exit poll. Za kilka minut pojawili się ludzie z kartkami kolejnego protokołu. Byliśmy oddzieleni szybą – oni taśmą przyklejali kartki i patrzyli zaciekawieni na mnie – człowieka z aparatem fotograficznym po drugiej stronie szyby, a ja patrzyłem na nich. Zrobiłem zdjęcia kartek, sprawdziłem, wróciłem do komisji z bramą. Odczekałem tam jeszcze dwadzieścia-trzydzieści minut. Na następne protokoły nie musiałem już czekać.
Była ciepła noc, ja spacerowałem po mieście, odwiedzając kolejne szkoły. Do dwóch ostatnich, bardziej oddalonych, pojechałem samochodem. Kłopot miałem z ostatnią szkołą. Okazało się, że jest otoczona wysokim płotem, a brama była zamknięta. Płot trudny do sforsowania - wysoki, pionowe, ostre na końcach pręty. Miałem dylemat – przechodzić? wrócić rano?
W domu byłem około 1:30. Jeszcze ponad godzina na zgranie plików, sprawdzenie. Wysyłam maile do pani koordynator – po jednym mailu na zdjęcia z jednej komisji. Gotowe.
Tej nocy nie pospałem, ale uważam, że miało to sens.
Komentarze