echo24 echo24
1756
BLOG

Ja pitolę! Jarek pod muchą i we fraku!

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 55

Motto: Smoking dobrze leży dopiero w trzecim pokoleniu

Wiedziałem, że Was zrobię w konia tym tytułem, ale to nie o tym Jarku notka.

Bo właśnie w TVN24 skończyła się transmisja ze szpanerskiej gali rozdania nagród Polskiej Rady Biznesu, którą prowadził też Jarek, ale Kuźniar junior odwalony w muchę i smoking, idealnie skrojony, widać że od najdroższego krawca w mieście, acz sztywny jakiś,  jak rycerska zbroja, bo się jeszcze uleżeć nie zdążył.

Gość honorowy – Prezydent Bronisław Komorowski. Też pod muchą i w smokingu.

Hasło przewodnie: WZROST GOSPODARCZY DZIĘKI LEPSZYM PRZYWÓDCOM 

Nagroda Honorowa dla Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Myślę, jak by tu Wam najwierniej oddać to, jak było, ale tego obciachu opisać nie sposób, więc podeprę się pewnym opisem z Wikipedii, który jak ulał pasuje do tego, co zobaczyłem, cytuję:

Propaganda sukcesu – rodzaj propagandy wyolbrzymiający sukcesy ekipy rządzącej. Wszystkie problemy zostają zminimalizowane, a odpowiedzialność za nie zrzuca się na poprzednią ekipę.

Skutecznie uprawiana propaganda sukcesu może zostawić wśród ludzi pozytywną opinię o epoce, która nie była uznawana za tak dobrą.

W Polsce przykładem propagandy sukcesu była propaganda uprawiana w latach 70. za rządów ekipy Edwarda Gierka. Język propagandy operował chwytliwymi hasłami, typu: „aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”, „cud gospodarczy”, „dynamiczny rozwój”, „budowanie drugiej Polski”. Z tamtych czasów pochodzi również nagłaśniane przez prasę i telewizję twierdzenie, że Polska była wówczas „ósmą potęgą gospodarczą świata”, mieszcząc się wśród dziesięciu najszybciej rozwijających się państw świata. Miejsce pierwsze w tej propagandzie zajmował ZSRR, potem USA, następnie cztery największe kraje europejskie oraz Japonia, a PRL ósme.

W celu uwiarygodnienia tych twierdzeń, propaganda przedstawiała wysokie wskaźniki gospodarcze z wybranych sektorów.

Obraz rzeczywistości kreowanej przez publikatory w okresie tzw. gierkowskiej dekady (1970–1980) pozostawał w sprzeczności z realiami życia codziennego, niskimi dochodami większości społeczeństwa oraz powszechnym brakiem towarów konsumpcyjnych. Wówczas drogą zdobycia najpotrzebniejszych towarów stawały się coraz częściej koneksje rodzinne, czy też eufemistycznie nazywana „załatwianiem” – korupcja. Wbrew faktom ekonomicznym propaganda wykazywała, iż problemy wynikają z „okresowych trudności”, a „ludziom żyje się coraz lepiej”

Rzeczywistość obrazowały wyliczenia porównawcze siły nabywczej obywateli z krajów „pierwszej dziesiątki” najsilniejszych gospodarek świata. Kontrastowało to ze stylem życia ówczesnej nomenklatury i jej odizolowaniem od rzeczywistych problemów społecznych, oraz uwikłanej w malwersacje gospodarcze i rozkradanie majątku państwowego…”, koniec cytatu.

I to by było na tyle.

Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)

Post Scriptum

A jak kamera jechała po widowni, przypomniał mi się mój esej pt. "Salon III RP", cytuję fragmenty:

Modelowy salonowiec ubiera się wyłącznie w najdroższych butikach, co zwykle skutkuje wrażeniem jakby nie miał lustra w domu.

Rutynowo grywa w golfa żeby zaszpanować wysokością składki przed takimi samymi jak on kabotynami. I choć z trudem odróżnia drivera od cepa, pozbawiony poczucia obciachu, za odpowiednią opłatą startuje we wszystkich turniejach.
 
W salonowym towarzystwie dobrze widziany jest rodowodowy pies rasowy, wszystko jedno jaki - byle drogi. W dobrym tonie jest również służąca, najchętniej podupadła księżna lub hrabina z Ukrainy.
 
Od czasu do czasu Salon III RP zbiera się na tarle w miejscach „elitarnych”, gdzie się chełpi ilością hotelowych gwiazdek na wyspach skąd właśnie powrócił, obfitością kafelków Versace w domowej łazience i mocą silników świeżo zakupionych audic i beemek.
 
W modzie są również ekskluzywne „babskie party”, czyli spędy co znaczniejszych snobek w mieście, gdzie w straszliwym harmidrze i aurze spowitej dymem z drogich papierosów, wszystkie mówią na raz, przy czym żadna żadnej kompletnie nie słucha.
 
Przynajmniej raz w roku "salon" bywa na wystawnych balach nazywanych charytatywnymi, gdzie z bombastycznym rozmachem rzuca ostentacyjnie na tacę stówę przeświadczony, że się raz na zawsze wyzbył wyrzutów sumienia.
 
Jest zawsze obecny na organizowanych dla podobnych mu bufonów galach i festiwalach, gdzie wciśnięty w nie chcące na nim za cholerę leżeć stroje wieczorowe skrycie marzy, że może go złapie kamera, bądź przynajmniej o nim wspomni w VIVIE na ostatniej stronie świeżo zwerbowany jawny współpracownik „Szkła Kontaktowego”, nieco wypłowiały salonowiec nad salonowcami, niejaki Jerzy Iwaszkiewicz.  
 
Logo gatunkowe tej pociesznej menażerii to przebrany w gang od Armatniego butny kretyn z markowym cygarem w zębach i drogim zegarkiem na ręku, nieodróżniający aromatu Cohiby od swądu skisłego ogórka.
 
Nieodłącznym przymiotem rasowych salonowców nowej generacji jest nabyty cichcem na bazarze sygnet z herbem, noszony na małym palcu, by wszyscy widzieli.
 
Nie mniej charakterystyczny jest zakodowany w genach totalny deficyt wrażliwości, poczucia estetyki oraz słuchu muzycznego, co mu jednak nie przeszkadza bywać na wszystkich bez wyjątku koncertach galowych i premierach w filharmonii i operze.
 
Symptomatyczne jest również obwieszanie się brylantami i złotem w najtęższe upały, a także, paradowanie w długich po kostki drogocennych futrach przez okrągły rok kalendarzowy.
 
Co ciekawsze okazy można sobie obejrzeć w porze południowej w warszawskim „Pędzącym Króliku” i krakowskiej „Loży”, gdzie w trosce o fryzurę i kosztowne efekty chirurgii plastycznej salonowe eksponaty tkwią w żółwim bezruchu, co turyści bardzo często biorą za lokalną ekspozycję gabinetu figur woskowych.
 
„Najzabawniejsze” jest jednak, że niczym nie zrażony salon III RP tkwi w najświętszym przekonaniu, iż jest rzeczywiście salonem.

Post Post Scriptum

Darowałbym sobie tę ze wstydem przyznaję złośliwą notkę, gdyby nie to, że ze szlachetnej z założenia imprezy zrobiono wyborczą agitkę. Nawet „Kropki nad i” nie było, by przeprowadzić na żywo szumnie zapowiadaną transmisję, w trakcie której, kamera bez przerwy najeżdżała na "dostojnego" Bronisława Komorowskiego. Na ostatniej prostej zbliżających się wyborów w zawstydzająco bez obciachowy sposób wykorzystano sukcesy polskich biznesmenów do grubymi nićmi szytej propagandy sukcesów ubiegającego się o drugą turę Prezydenta w sposób tak nachalny, że w Polsce znów zapachniało wczesnym Gierkiem. No i to żałośnie zaściankowe zadęcie!

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka