Piotr Strzembosz Piotr Strzembosz
6668
BLOG

Pod Smoleńskiem był zamach!

Piotr Strzembosz Piotr Strzembosz Polityka Obserwuj notkę 165

 

Jeśli ktoś twierdzi, że wie, iż 10 kwietnia 2010 w Smoleńsku był zamach, w wyniku którego zginął polski prezydent wraz z 95 innymi osobami, to albo konfabuluje, albo ma wiedzę większą od innych. Podobnie z tymi, którzy twierdzą, że na pewno zamachu nie było – konfabulują, lub mają wiedzę niedostępną innym.

Pytanie i dociekanie, czy katastrofa smoleńska była wynikiem zamachu jest jak najbardziej zasadne. Nie można wykluczyć żadnej hipotezy, a jedynie można stwierdzić, że niektóre hipotezy są bardziej prawdopodobne, a inne mniej. Jedne hipotezy mają większą ilość zwolenników, inne mniejszą, jest jednak „oczywistą oczywistością”, że to, jak było naprawdę nie zależy od ilości osób, które obstają za konkretną wersją zdarzeń.

Trwa wyśmiewanie i szydzenie z osób i środowisk, które dopuszczają myśl, że katastrofa smoleńska mogła nastąpić w wyniku zamachu. Mało kogo z tych szyderców interesuje, dlaczego wrak samolotu po katastrofie posiada wiele nienaruszonych miękkich i kruchych części, a całkowicie zniszczone są niektóre z tych elementów, które wykonane są z najbardziej trwałych materiałów. Mało kto zaprząta sobie głowę tym, że zamach skutkujący katastrofą wielkiego samolotu może polegać na wprowadzeniu pilotów w błąd, na zmyleniu ich i zafałszowaniu danych, na podstawie których wykonują oni bezpieczne lądowanie.

W detektywistycznych powieściach (i nie tylko) przesłanką do dywagacji, „kto zabił” jest odpowiedź na pytanie, „komu to się opłaciło”. Drugą kwestią, którą analizuje powieściowy detektyw i jej czytelnik jest to, „:kto nie ma alibi” i „kto ukrywa prawdę”. Gdyby postawa komisji MAK oraz generalnie strony rosyjskiej opisana byłaby w detektywistycznej powieści, wtedy powieściowy detektyw i jej czytelnik zwróciliby na nią baczną uwagę. Fakt, że smoleńska tragedia nie jest detektywistyczną powieścią nie oznacza jednak, że pewne fakty i zachowania nie powinny dawać do myślenia obserwatorom tych zdarzeń.

Proszę sobie wyobrazić policjanta z drogówki, który w notatce służbowej ze śmiertelnego wypadku drogowego pisze zgodnie z faktami, że była mgła, kierowca był pijany, auto nie miało ubezpieczenia i w chwili wypadku jechało 160 km/h zamiast dozwolonego 60 km/h, miało łyse opony, nie miało świateł, ale nie wpisał do notatki, że wpadło do dziury o wymiarach 5x5x5 metrów i nie wspomniał, skąd ta dziura znalazła się na środku drogi. Czy można by bez wahania stwierdzić, że policjant sporządził prawdziwą i rzetelną notatkę, mającą jedynie pewne nieistotne braki? Czy taki policjant uznany byłby za wiarygodnego? Czy możemy być pewni, że ten, kto wykopał tę dziurę nie ponosi winy za rozbicie auta i śmierć kierowcy, bo przecież gdyby kierowca nie wybrał się w podróż (co w przypadku panującej mgły jest zachowaniem racjonalnym), to do wypadku by nie doszło?

Zdarzenia z 10 kwietnia oraz z okresu przed tą tragedią i po niej (przygotowania do wizyty, „śledztwo” MAK, zachowanie polskich i rosyjskich służb i oficjeli) nie pozwalają nam na jakiekolwiek twarde stwierdzenia. Wiele „spiskowych teorii” już się potwierdziło i nie wiemy, co przyniesie jutrzejszy dzień. W związku z powyższym w dyskusjach mówię, że „wydaje mi się”, że 10 kwietnia miały miejsce takie, a nie inne zdarzenia. I dziwię się tym, którzy oświadczają, że „wiedzą” jak było naprawdę. A jeśli mają wiedzę większą niż obiegowa, to niech zgłoszą ją do właściwych organów i służb. Mam na myśli zarówno twierdzących dobitnie, że na pewno to BYŁ ZAMACH, jak i twierdzących, że na pewno ZAMACHU NIE BYŁO.

Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka