Edmund Klich: Nie wiedziałem nic o jutrzejszej prezentacji raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. O tym dowiedziałem się z Polskiej Agencji Prasowej. Myślałem, że trochę poważniej do tego podejdą. Nie wiem, jaka jest treść raportu końcowego, trudno mi oceniać.
Te wypowiedzi wiele mówią o stosunku Anodiny do Klicha. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że o jutrzejszej konferencji MAK w Moskwie wiedział jako pierwszy minister Jerzy Miller. I nikogo, jak się wydaje, nie powiadomił. Tymczasem Donald Tusk, mimo niesłychanie ważnego wydarzenia - końca prac rosyjskiej komisji nad badaniem katastrofy Tu-154 M - nie zamierza przerywać urlopu.
Warto przypomnieć, Edmund Klich, człowiek najlepiej poinformowany o działaniach MAK i przyczynach katastrofy - a przynajmniej tak mogło się niektórym zdawać - mówił przed świętami w rozmowie z tvn24.pl:
Emund Klich, 21 XII 2010r.:Rozmawiałem z przedstawicielem Komitetu. Po tym, co usłyszałem, jestem niemal pewien, że do końca stycznia ostateczny raport zostanie opublikowany. Takie są plany.
Polski akredytowany przy MAK na pewno nie spodziewał się, że prezentacja raportu nastąpi 12 stycznia. Jak to możliwe? Dobre pytanie, na które nikt nie udzieli odpowiedzi. Nikt nie wie, z jakich przyczyn panuje taki chaos, dlaczego dochodzi do napięć między ministrem Millerem a Klichem, jeśli polska komisja praktycznie nie udziela informacji. Nie ma czegoś takiego, jak czytelne komunikaty dla polskiej opinii publicznej i odpowiedzi na pytania, jakie stawia choćby opozycja. Brakuje odwagi politykom u władzy, by z otwartą przyłbicą wytłumaczyć się z trudnych kwestii i zaniechań.
Parę tygodni temu polska strona przekazała Rosji swoje uwagi. Łącznie ok. 150 stron dokumentów, niewiele mniej, ile liczył na dzień 19 grudnia raport MAK. W jaki sposób komisja Millera mogła, nie znając kluczowych dowodów, w tym zapisów z wieży kontrolnej (bo przecież taśma się zacięła!), całości nagrań z czarnych skrzynek, o wraku nie wspominając, rzetelnie odnieść się do uwag ludzi Anodiny? A z drugiej strony - skąd ten pośpiech u Rosjan, czy wynika on z odrzucenia polskich uwag?
Tego obawia się Edmund Klich. Jednak on sam, premier, a także jego doradcy są temu skandalicznemu chaosowi winni. Bo na prośbę Morozowa, bez żadnego przygotowania, polska strona zgodziła się na konwencję chicagowską, obejmującą lotnictwo cywilne. Nikt się więc nie zdziwi, jeśli Tu-154 M zostanie właśnie tak jutro potraktowany, co uratuje kontrolerów. Ale nic się nie dzieje, premier urlopu niech nie przerywa...
Komentarze