Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
5000
BLOG

Rządy absolutu czyli sędziowie upolitycznieni

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 194

       Od niedawna wiemy już, kto w Polsce naprawdę rządzi. A więc nie jest to Sejm, nie jest to Senat, nie jest to wreszcie Prezydent wybrany przez naród ani nie jest to Rząd RP. Nie jest to nawet sam Prezes Kaczyński, jak niektórzy uparcie powtarzają. Okazało się, że nad wszystkim króluje jeszcze inna władza. To władza jakiegoś absolutu. Nikt nie może tego absolutu ruszyć, nikt nie może go zaskarżyć, nikt nie może go podważyć. Nikt tej władzy absolutnej w żadnych wyborach nie wybierał, mało tego ona nawet nie była nigdy poddana pod wybór społeczeństwa. Ale może rządzić absolutnie - może torpedować wszystkie posunięcia czy reformy rządu, który ma mandat od społeczeństwa. Może nawet pozbawić władzy Prezydenta RP - także wybranego przez naród.

       Władza absolutna może - wbrew zasadom funkcjonowania władzy sądowej w normalnych demokracjach - opracowywać sobie ustawy dotyczące swego własnego stanowiska i może z tymi ustawami robić co jej się podoba. Niech no by tylko jakaś inna władza - ustawodawcza na przykład - dokonała jakichś poprawek do takiej ustawy, niekorzystnych dla władzy absolutnej. Raz - dwa - i już władza absolutna orzeknie sobie, że te poprawki w ustawie, którą sama sobie opracowała, są niekonstytucyjne. I koniec - nic tam Sejm, nic tam naród  skoro absolut tak sobie życzy. Naród może sobie wybierać jak głupi a nad suwerrenem i tak będzie sterczał absolut, który to wszystko ma w głębokim poważaniu.

       Nie tak dawno temu wszyscy widzieli, jak absolut - dość naburmuszony i nadęty - wpadł sobie do Sejmu, odbył konsultację w ławkach sejmowych z PO i Nowoczesną. Całkowicie otwarcie i nawet nie kryjąc się, bo widocznie akurat te partie sobie upodobał. Absolutowi w końcu wolno wszystko. Następnie obruszył się na panujące stosunki i wyszedł rugając po drodze jeszcze dziennikarkę. Media i publicyści broniący hałaśliwie demokracji zapowiadają nawet w sprawie obrony absolutu wyprowadzenie ludu na ulice. Z tym jednym akurat można być spokojnym, prawdopodobieństwo, że lud rzuci się własną krwią bronic absolutu jest raczej dość nikłe. Dalsze siły "demokratyczne" w obronie absolutu są oczywiście także mobilizowane - po porażce na UW pracownicy naukowi UJ uchwalili odezwę rugającą i pouczającą Prezydenta Dudę. Absolut wie, jak wplątać w obronę swego prawa do sprawowania władzy wszelkie siły i z tym trzeba się liczyć.

       Jakby tego wszystkiego było mało, to właśnie przed chwilą jakiś dzielnicowy czy inny rejonowy odprysk absolutu podważył prawo łaski Prezydenta RP, które jednak bez względu na kombinacje po prostu Prezydentowi RP zgodnie z konstytucją przysługuje (na każdym etapie postępowania). Odprysk absolutu tupnął jednak nogą, że Prezydentowi nie podpisze i koniec. Bo tak chce. Bo co tam Prezydent, co tam Konstytucja - skoro ponad wszystkim swą moc roztacza absolut.

       Wszelkie wywody na temat trójpodziału władzy, z którymi zlecą się tu zapewne zaraz obrońcy absolutu i demokracji są w tym miejscu zbędne. W sprawie trójpodziału wszystko jasne - trójpodział tak. Przyznawanie jednej władzy cech absolutu i stawianie jej ponad wszystkimi pozostałymi - nie. I tak długo, jak długo "obrońcy demokracji" będą walczyć o utrzymanie istniejącej patologii, nie będą oni żadnymi "obrońcami demokracji" a będą wyłącznie obrońcami dyktatury. Dyktatury władzy upolitycznionych sędziów na wszystkich szczeblach. Nietykalnego absolutu IIIRP.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka