Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
5349
BLOG

Zdarzyło się we Wiedniu

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 47

Wiedeń to jest dziwne miasto. W ogóle Austria to jest dziwny kraj. Po anschluss-ie niemieckim sowieci przejęli Wiedeń w czasie II Wojny Swiatowej ale bynajmniej nie zrobili z niej kolejnego demoludu, dziwne. Sowieci nie mrugnęli nawet okiem gdy Karl Renner w roku 1945 powołał rząd tymczasowy, jeszcze bardziej dziwne. Nie zrobili Austriakom ichniego PKWiN, no to już zupełnie dziwne. Przez lata Kurt Waldheim był szefem ONZ i był niezwykle – to należałoby podkreślić – ceniony przez dyplomację ZSRR. W jakiś czas potem okazało się, że w przeszłości był w oddziałach Wehrmacht-u dokonującym zbrodni na Bałkanach. Jakoś mnie to zastanawia, że długo nikomu nie udało się tej jego przeszłości odkryć. Aż przyszedł kiedyś taki moment, że być może Kurt nie chciał czegoś wykonać i skończyła się jego wielka kariera polityczna a świat ujrzał jego zdjęcia (w doskonałej jakości) w niemieckim mundurze Wehrmachtu. Na tych zdjęciach nie było wątpliwości kto jest kto. Ale to, że również Żydzi ścigający po świecie zbrodniarzy niemieckich jakoś nie zauważyli tego przypadku przez długie lata to było dziwne. Bardzo dziwne. Co jeszcze ciekawsze w tej sytuacji to fakt, że Waldheim tłumaczył się, że wykonywał tylko rozkazy dowódców. Nie spotkała go nigdy żadna kara poza pomijaniem go w kontaktach międzynarodowych.

Wiedeń to miasto szpiegów. Każda ksiązka sensacyjno szpiegowska ma pewnie wątek wiedeński. Tu spotykają się biznesmeni oraz politycy z partii wszelkiego tałatajstwa z rezydentami wywiadów próbujących uzyskać wpływy przy ich sprzedajnym udziale. To nie teoria spiskowa ale praktyka spiskowa, o której od czasu do czasu piszą media. Możliwe, że materiały podrzucały te same wywiady, które kiedyś coś tam nakręcały.

Ja wiem, że jest takie cywilizacyjne tabu, że o zmarłych mówi się albo dobrze albo wcale. Ale moim zdaniem, jeżeli ktoś złamie to tabu, to gdy już zabiorą go z jego półki i przeniosą go na druga stronę rzeki to jego to tabu nie obejmuje. Jest to taka forma kary za jego złamanie. Mógłbym tak postąpić w przypadku Jan Kulczyka z jednego podstawowego powodu, które zamyka się w dwóch słowach: „Zimny Lech”. I niech to inteligentnym czytelnikom wystarczy. Oczywiście w mediach obowiązuje PR pod hasłem „o dobrym carze i złych bojarach”. Według tego schematu Kulczyk to był dobroduszny starszy pan. Uczynny i niezwykle miły. Pracownicy działu PR sprzedającego piwo mogą się tłumaczyć z „zimnego Lecha”, że wykonywali – tak jak Kurt W. – tylko rozkazy. Ale to przeczy temu słodkiemu obrazowi o carze. W ostatnim czasie przez media przepłynęła sprawa Edyty Sieczkowskiej potraktowanej nieładnie przez bojarów cara. Sieczkowska wytoczyła wręcz proces przeciwko Kulczykowi. Łamie to idylliczny obraz cara, który płynie z ust polityków w tych dniach.

Warto się przyglądać temu zgromadzeniu śpiewającemu dziś laudatur. Z tego zgromadzenia wyrwał się przed szereg Piękny Kaźmierz, który bardzo chciałby być zauważony i wyróżniony z tłumu (no on tak po prostu ma). Kaźmierz był z carem na „ty”. Kaźmierz wręcz doradzał Kulczykowi (tak wynika z jego samolubnej wypowiedzi, ale on tak po prostu ma). Czy był niejawnym doradcą Kulczyka zanim został premierem z nadania Kaczyńskiego? Odpowiedź na to może przynieść najbliższa przyszłość. I to może bardzo wiele wyjaśniać. No i teraz może się okazać również, że Sikorski będzie musiał rzeczywiście prowadzić ten zakład stolarski. A tak bardzo chciał zabłysnąć odpowiedzią na pytanie co będzie robił po zakończeniu kariery politycznej. I niech już tak zostanie w tym zakładzie z Żeligowskim, który bardzo się cieszył na taką współpracę. Jemu też się to kilka dni temu wydawało się to bardzo zabawne, bardzo śmieszne. A może się okazać życiową koniecznością.

Gdzieś w szeregu laudacji na temat Kulczyka trafiłem na stwierdzenie, że aby się spotkać z nim i nie zanudzić go, kandydaci na jego bojarów przygotowywali się do tego bardzo, bardzo dokładnie. Już widzę ten cały zastęp Nikodemów Dyzmów, którzy przed lustrem robili miny i cytowali wyuczone „mondre” regułki oraz przykładając dłoń do ust chuchali i sprawdzali czy aby nie pachnie brzydko. No i obowiązkowo trzeba było pewnie mieć przygotowany jakiś niewybredny żart na temat Kaczora. Wielu Dyzmów tak się szmaciło publicznie.

Znamienny tekst wygłosił Lech Wałęsa mówiąc, że Kulczyk był niezastąpiony. Co dokładnie miał na myśli „mędrzec Europy”? Przecież nie ma ludzi niezastąpionych. Co on miał takiego w sobie, że wyłamywał się z tej reguły? Gdybym chciał snuć rozważania o praktykach spiskowych w dziejach to mógłbym na przykład zastanawiać się jak to się stało, że w komitecie wyborczym Komorowskiego była cała masa sportowców. Zawsze się zastanawiałem co oni w tym Komorowskim takiego widzieli. Słuchając pośmiertnej laudacji na temat wspomnianego powyżej dowiedziałem się, że na PKOL wpłacił 300 (słownie: trzysta) milionów PLN. Nikt nigdy tyle nie dał darowizny na sport. Ot, taki fakt. Ot, taki pański gest.

Wśród Dyzmów zapanowało teraz zrozumiałe przygnębienie. Znowu trzeba będzie fasować frak, znowu rozpoznać w mig życzenia nowego cara ze spojrzenia, z ruchu kącików ust, znowu trzeba się nauczyć robić jakieś piruety przed nim i szmacić się w mediach. Ale oto błysnęła nadzieja dla Dyzmów. Na jednym z głównych portali internetowych przez dwa dnia na stronie głównej widniał link z opisem „Imperium przetrwa”. Ano pożyjemy, zobaczymy.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka