No i jak tu się nie śmiać?
Widzę oto obrazek, zaiste prześliczny: siwowłosa, nobliwa pani wita uroczystego gościa, który zaszczycił wizytą starszych ludzi. Jak rozumiem - w ich domu. Gość wygłosił stosowne przemówienie, nawet - o dziwo - bez kartki.
Coś mi nie pasowało, ale człek skupia się głównie na tym, co osoba powie; strzeli bąka, czy nie? I tym sposobem nie mogłam się zorientować, co właściwie mi nie pasuje, bo w warstwie werbalnej niczego szczególnego nie zauważyłam. Ale nie grało - i już.
I nagle objawił się mój szanowny małżonek, który "wielkim głosem zakrzyknął":
- Na siedząco?!!!
Patrzę Ci ja - i już wiem: pan prezydent znowu odwalił! Najnormalniej w świecie wziął się i rozsiadł - i tak przyjął powitanie gospodyni domu, pani znacznie od siebie starszej.
W tym samym stadium wygłosił przemówienie własne. Mam tylko nadzieję, że gospodarze już nie stali.
Doprawdy, coś się chyba z tym panem prezydentem dzieje. Człowiek w tym wieku, wychowany w środowisku "inteligencji o silnych korzeniach ziemiańskich" (Wiki), niezależnie od prawdziwego, czy fałszywego tytułu, po prostu musiał przejść solidną lekcję kindersztuby. A dalej już działa nie tylko odruch, ale - ostatecznie - rozum.
Zapomniał? Tu się kończy zabawna część sytuacji.
Bo to nie rokuje dobrze. Skąd możemy wiedzieć, czy nie mianuje nam znajomego ORMO-wca na dowódcę któregoś "rodzaju sił zbrojnych", jak mówi konstytucja? Nie doczytałam się, że musi to być na przykład generał. Ostatecznie premiera zatrudniła psiapsiółkę na stanowisku szefowej WSW, w rezultacie czego psiapsióka dowodzi generałami, choć w policji nazywa się to "nadinspektor", czy "generalny inspektor". Jak zwał, tak zwał, jest członkiem korpusu generałów.
Naprawdę, strach się bać. Nie jest to czas na celebrację" pilnowania żyrandola".