Byłam na wczasach nad morzem. Tak to się kiedyś nazywało....
Wzięłam oczywiście komputer, ale, niestety, dostępna rzekomo sieć była tak dobrze zabezpieczona, że za Chiny ludowe nie mogła dogadać się z moim kompem, który oczywiście też jest znakomicie zabezpieczony - w efekcie byłam poza netem. Mój Boże, co za spokój:)
Ale już jestem i wiem jedno – to było straszne! Straszni Polacy, straszne jedzenie, straszna pogoda, biedny, biedny ten kraj....
O strasznych zmianach w krajobrazie już nawet nie napiszę – to jest jakaś paranoja, koszmarki architektoniczne, budy z chińszczyzną i do tego kupa tłustych ludzi. Po prostu przeraźliwie tłustych! Olać krajobraz, ale te potworne, tłuste persony – jakiś koszmar! Nie widziałam jednego faceta po trzydziestce bez monstrualnego brzucha! Boże, co się z tym narodem porobiło.... I kto ma zrobić tę rewolucję???? Te nieszczęsne tłuściochy???
W międzyczasie poczytałam panią prof. Staniszkis, bodajże w „Do Rzeczy”, całkiem sensowny wywiad, tyle że jak zwykle Staniszkis wierzy ( kompletnie nie wiem dlaczego) w struktury sieciowe. Na litość – struktury sieciowe są stare jak świat, problem nie w strukturach, ale w sieci wzorców – ale o tym napiszę jutro, dzisiaj tylko informuję, że znowu jestem w sieci :)