Wiecie, szanowni, dlaczego model samochodu VW Passat najczęściej przekracza granicę polsko-kaliningradzką (że tak to ujmę), polsko-białoruską i tak dalej?! Nie wiecie. A wiecie, co ludzie zamieszkujący przygraniczne tereny myślą o bojkotach Łukoila? Też nie wiecie. A dlaczego nie wiecie? Bo z żywymi ludźmi nie rozmawiacie.
Wakacje miałem na Kociewiu, a nawet trochę bardziej na północny wschód, zapoznałem somsiada bezrobotnego. Siedzimy raz kiedyś u niego pod daszkiem na podwórku, on kury hoduje na jajka (albo odwrotnie), koguta akuratnie życia siekierą pozbawił, wschodzące słoneczko przez altanę przebija, na ryby zaraz się przejedziemy jego passatem, jego żona śpi, moja in spe też w domku obok, kołdry porozrzucane zapewne mają, gorąc niemożebny.
Zygmunt co chwila dla potwierdzenia mówi "jo", koguta we wiadro wetknął, nogi wierzgają, mam dwa nowe, młodsze, ten już był za hardy. Głową koguta bawi się kot. Sobota jest, więc sprawdza się powiedzenie o tym, co myślał kogut. Pakujemy się do Passata, zdezelowany dizel, wędki się tłuką, jedziemy pokłusować, co wy kurwa macie z tymi pasatami?
Toż pasat tylko weźmie 105 litrów paliwa do zbiornika - mówi on. Ale po co mi 105 litrów? Zyga westchnął, wytargaliśmy 2 szczupaki, potem ci powiem, mówi. Jeden szczupak, bo Zygmunt miał w kieszeni miarkę, aż dziw, kłusownik, a wymiary ochronne respektuje, jeden szczupak 49 cm, a powinien mieć 50. Zmarszczył się na sekundę, wziął kołka, ciach - szczupaka po łbie. Mierzy znowuż - proszę bardzo, mówi, jest 51! Czyli gra, nie trzeba wypuszczać.
Mi się szczupak urwał, w końcu wracamy, dziewczyny już pod daszkiem kawę piją kotami otoczone, cycki im prześwitują pod sukienkami, boć lato, kto by tam staniki nosił, wokoło malwy, słońce i zero piania koguta, młode dwa widać w kącie siedzą i po cichu debatują. Zygmunt szybko wypatroszył szczupaki i koguta (lubię jak mi się pióra z łuskami mieszają, powiedział), idę spać dodał, na Ruskich jadę po południu.
Akurat w radiu gadają, że jabłka, że Łukoil paliwo, że bojkoty, a on tylko sapać zaczął. Wydusił wreszcie, że ma wizę jakąś tam wielokrotną do kaliningradzkiego i jak tam zajedzie co któryś dzień, to tankuje do pasata 105 litrów i do baniaka 10 (bo tyle wolno) i że po powrocie już na niego czekają i opierdziela tę wachę* rolnikom. Stówę mam na czysto, no może sto trzydzieści, rzekł. I że tylko pasaty jeżdżą.
Znaczy się nie bojkotujesz Łukoila?
A z czego bym żył?
A mi tu warszawski dziennikarz z abonamentowego radia właśnie poddaje pomysł, żeby ludność okoliczna obrzucała jabłkami tereny obwodu kaliningradzkiego przez przejście graniczne. By se kupił pasata lepiej, albo na dwa dni przyjechał zobaczyć co się dzieje na granicach Rzeczypospolitej!
*wacha - jedno z najbardziej unikanych i tępionych przeze mnie słów w naszym języku, podobnie jak łeb (w odniesieniu do człowieka), giry, na szagę, póki co, i kilkanaście innych.
Komentarze