mona mona
589
BLOG

"Ściekileaks" i wołowe policzki.

mona mona Polityka Obserwuj notkę 19

"Ściekileaks",  copyright ks. Sowa - niezmiernie mi się podoba.


Oczywiście ksiądz miał na myśli redakcję "Wprost", ale z pewnością trafił w sedno: to jest dokładnie to słówko, którego było potrzeba, aby nazwać sytuację.

Ja wiem, że powinnam być śmiertelnie poważna w sytuacji, kiedy państwa, według szefa służb, już nie ma. No...powiedziałabym, że to państwo przeżyło już gorsze rzeczy, niż czasy, niż badziewiactwo BanTuskStanu, więc tak znowu przerażona nie jestem.


Metodą Polyanny - usiłuję znaleźć w tym wszystkim coś pozytywnego, ogólnie biorąc - "co nas nie zabije, to nas wzmocni", ale im bardziej szukam tego "cosia", tym bardziej jestem rozbawiona.

Oto kelner, który nabija się w żywe oczy z dostojnika: "nie śmiałbym pana obrazić zbyt niską ceną". Oczywiście kelner doskonale wie - zapłacą "na fakturę", słuzbową kartą, etc. Czyli - także z jego kieszeni.

Ale to nie jest jedynym powodem rozbawienia.

Bo, proszę szanownych, kelner raczej doskonale wie, że ekskluzywność potraw jest panom dostojnikom znana ze słyszenia, a pan Sowa nakarmił ich... popularną psią karmą za straszne zresztą pieniądze, choć mógł ją zakupić â 12 złociszy za kilogram.

Potem podlewa się to czerwonym winem ( a częściej octem balsamicznym), przyprawami - im głupszymi, tym bardziej dumnie brzmącymi - i karma dla dostojników gotowa.


Panie Sowa, ja tylko - że Pan mógł, a nie - że Pan zakupił. Bo ja policzki wołowe zakupuję. Jako karmę właśnie. Ale gdyby Pan również przypadkiem zakupił... jak się ma naiwniaków za klientów - daj, Boże, zdrowie. Zwłaszcza takich, którzy płacą za to z Pana własnych podatków.

http://www.sklep.miesodlapsow.pl/policzki-wolowe-1-kg.htmla

Jak to Prezes powiedział? Lumpenproletariat? Coś w tym chyba jest ! W tych "chłopakach z podwórek", obojętne - łódzkich, czy gdańskich, którym osiągnięta pozycja i  władza nie zmieniły mentalności proleta na myślenie w kategoriach państwa. Nawet na tyle, żeby nie robić sobie wstydu przed personelem knajpy, nie ośmieszać się przed kelnerem...

 Oto skąd się wzięła moda - fragment bloga kulinarnego: http://staregary.blogspot.com/2014/05/policzki-woowe-w-winie.html
"Zupełnie przypadkiem kupiłam 3 policzki wołowe. Nigdy wcześniej nie przyrządzałam tej części woła, ale nie raz s ł y s z a ł a m, że jest to bardzo  delikatna część wołowiny. "

No i tak się to kręci "nigdy nie używałam, ale słyszałam..." No, cóż - wołowina jest trudno dostępna, u mnie, w mini- miasteczku właściwie tylko na zamówienie. "Cena, panie, cena...", wiec ludzie miewają pomysła.

"Policzki wołowe" serwuje premier, ogłaszając, że gadka nieważna, ważne - kto to nagrał, jak zwykle rzucając klimkiem. A mnie zupełnie nie obchodzi, kto nagrał. Dla mnie ważne jest meritum.

"Policzki wołowe" serwują nam wszyscy ci, którzy powtarzają tę bzdurę za premierem, niepomni, że dżumę trzeba wypalić żelazem: szukanie pchły, która ją rozniosła - to droga donikąd.

Cui bono fuerit? - myślę, że korzyść przyniosło nam wszystkim. To jest warte każdych pieniędzy, nawet tych, które skasowało "Wprost" - zobaczyć i usłyszeć, jak to działa. Premier, który nagle jest zatroskany o całość tej rozpadówy, o której mówi jego własny minister, w dodatku zorientowany, "od służb" - jest już tylko śmieszny.

Oczywiście chęć zemsty jest potężnym motorem, ale tego poskładać ( ani cofnąć) się już nie da, nawet jak sprawca zostanie zaobrączkowany.
Cała Europa ma radochę z nieudolności i głupoty mojego państwa.

I w tym miejscu przestaję się śmiać.





 

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka