projektrodzic projektrodzic
3707
BLOG

Dziś dziecko jest passe...

projektrodzic projektrodzic Rozmaitości Obserwuj notkę 67

 


    O dyskryminacji kobiet-matek powiedziano już wiele. Pracodawca, pensja, urlopy...ja nie o tym. Zastanawia mnie inne zjawisko, społeczne i znacznie bardziej widoczne, mianowicie ogólna niechęć społeczeństwa do rodzicielstwa.


     W dzisiejszych czasach posiadanie dziecka jest po prostu niemodne. Może w mniejszych miastach i na wsiach kult zakładania rodziny jeszcze istnieje, natomiast w takiej aglomeracji jak Warszawa, można o tym zapomnieć.

Skąd się to wzięło? Nie mam pojęcia. Nie jestem socjologiem, ale z totalnym niezrozumieniem przez bezdzietnych i inną grupę, bardzo ciekawą zresztą, czyli -singli spotykam się często.


    Weszłam ostatnio w polemikę w koleżanką, którą lubię, ale wiele nas różni. Łączy to ,że obie jesteśmy po 30-stce.Ona jest zdeklarowaną singielką. Nie chce się wiązać na dłużej z żadnym facetem, bo twierdzi że "czar pryska, kiedy zaczynasz wkładać do pralki jego gacie". Oczywiście, coś w tym jest, jednak uważam to za zjawisko zupełnie normalne. Związek ewoluuje, poznajemy się coraz bliżej, z czasem łączą nas bardziej przyziemne sprawy, niż wspólna kąpiel przy świecach i winku. Ów koleżanka jest menagerem w dużej firmie, stać ją więc było na kupienie sobie samej mieszkania i samochodu. Uważa, że życie z facetem na co dzień  wprowadza niepotrzebny chaos. Ma mnóstwo wolnego czasu, zarobione pieniądze inwestuje w fajne wakacje, zabiegi kosmetyczne i dobre restauracje. Nie wyobraża sobie jak można z tego wszystkiego zrezygnować i „ubrać się w pieluchy”.

     Usłyszałam od niej, że nie rozumie jak mogłam tak dać się "zakuć w kajdany". Była ze mnie towarzyska, szalona i atrakcyjna kobieta, a teraz nie mam czasu poleżeć w wannie czy wyskoczyć w sobotę "na spontanie" do modnego klubu. Najbardziej dostało mi się za gotowanie."...dziś do kuchni zagania się tylko kury domowe..."

Na koniec dowiedziałam się, że stałam się "zwykłą kwoką" 


      Zastanawiałam się nad tym wszystkim, nie zgadzam się z tymi argumentami, jednak takie zdanie na temat matek, nie jest odosobnionym przypadkiem.

Spójrzcie jak dostaje się tym, które zdecydowały się zostać w domu i wychowywać dzieci. No wariatki, głupie, beznadziejne, nieatrakcyjne i próżne baby.

Moja druga połowa twierdzi, że singielki którym coraz szybciej bije zegar biologiczny, po prostu zagłuszają poczucie, że zrobiły w życiu coś nie tak i zamiast podejmować próbę naprawiania, negują- no bo tak najłatwiej.


     Myślałam o swoim życiu. Rzeczywiście bardzo się zmieniło. Pamiętam jak przez mgłę czasy, kiedy sobota była dniem kąpieli, dobrej książki nieprzerywanej słowem "mamooo".Z uśmiechem wracam do chwil, kiedy nieoczekiwanie przed drzwiami stawali przyjaciele z butelką wina i dobrą sałatką. Szef mówił, trzeba jechać na trzy dni, załatwić to, tamto, a dla mnie nie stanowiło to problemu. Pamiętam i mam na zdjęciach te wszystkie kraje, które zwiedziłam i ludzi z którymi do białego rana szlifowałam angielski. Głupoty, spontaniczne wypady, szybką jazdę samochodem czy problem życiowy pod tytułem "ups, przytyłam po świętach 2kg"Wylegiwanie się bez sensu ze swoim facetem całymi dniami czy spontaniczne zapisanie się na kurs hiszpańskiego, o tatuażu nie wspomnę:)


      Teraz jest mała, a ja podobno jestem kwoką. Czy tak się czuję? Nie bardzo. Nadal w sobotę zdarza mi się kąpać przy świecach, z tym że po 10min słyszę "mamooo, mogę wejść?" Oczywiście wchodzi:) Siedzi obok i robi bazę z ręczników. A ja nauczyłam się z tym żyć.Za każdym razem, kiedy słyszę jak się dobija, po prostu się uśmiecham  Służbowo nie jeżdżę odkąd byłam w ciąży. Zresztą tamta praca to już tylko przeszłość. Dziś nie mogę pracować po 12 godzin...Podróże? Pewnie, fajna sprawa. Jednak jeśli są, to sporo wcześniej planowane. Poza tym, pieniądze nie rosną na drzewach, jak każdy z nas wie. Odkąd jest mała częściej zwiedzam Polskę. Piękny kraj swoją drogą:) Spontan? Był jeden. Wypad do Krakowa. Na wyjściu z auta mała wlazła w kałuże i miała totalnie przemoczone buty, wracaliśmy z gorączką w niewyobrażalnej mgle. Ona głodna, chora, zmęczona. My przez to też raczej niezbyt szczęśliwi. Teraz każdy wyjazd planuję. Najmniejszy szczegół jest przemyślany. Jedziemy latem, wiadomo -krem na słońce, kapelusz, ciuchy na zmianę i lek na "wszelki wypadek". Zimą jest podobnie, tylko inny zestaw wchodzi w grę. Czy to męczące? Dla mnie nie. Przywykłam. 

Szybka jazda już dawno za mną, tak jak wszelkie życiowe ryzykowne akcje.  Pozostawiam to do interpretacji każdego z Was. Po prostu jak masz dziecko, jesteś za nie odpowiedzialny. Szaleństwa się skończyły. Czy żałuję? W ogóle. Mam wrażenie że dojrzałam. Dzisiaj zabawa ze znajomymi do białego rana wiąże się z następnym dniem, gdzie chciałabyś odpocząć, ale nie możesz. Nic przyjemnego. Może dlatego ludzie z dziećmi często trzymają się razem. Bo po prostu się rozumieją i podobnie bawią.

A atrakcyjność? Kurczę, czuję się atrakcyjną kobietą. Może z większym wyprzedzeniem umawiam się do fryzjera, może częściej go odwołuję, bo coś z małą wypadnie, ale to nie znaczy że jestem jakąś kwoką!

Co więcej, uważam że mama dba o siebie znacznie więcej niż kobieta bezdzietna. Nie jest tajemnicą, że po ciąży w organizmie dużo się zmienia. Hormony inaczej pracują, dlatego mamusie mają więcej do roboty:)Są czujniejsze po prostu i szybciej podejmują działanie.


"Współczesna kobieta nie gotuje"...nie wiem, może w takim razie jestem kobietą średniowieczną. Naprawdę, uwielbiam gotować. Nie zawsze mi się chce oczywiście, ale robię to. Co więcej, zdarza mi się podać obiad mojemu facetowi. Czy to już bycie kurą domową? On z kolei jest znawcą herbat, więc zawsze jak mam ochotę parzy taką jaką lubię, wie jakie ciasto mi kupić i jak poproszę, to posprząta cały dom. Nie widzę powodów dla których miałabym mu nie gotować.


Nie rozumiem więc całej krucjaty wobec dzieciatych. Tak, może niektórym dziecko stanęło na drodze kariery. Czasem tak bywa. Jednak czy bycie rodzicem jest takim przekleństwem? I dlaczego na ten temat wypowiadają się osoby, które nic o tym nie wiedzą?


Napisałam, że niechęć do rodzicielstwa jest powszechna. Mieszkając w Warszawie mogę stanowczo to potwierdzić. Znam znacznie więcej samotnych osób, niż dzieciatych. Ludzie nie chcą zakładać rodziny. W czasach, gdzie jest tyle różnych atrakcji, małżeństwo i dziecko kojarzy się z przerażającą odpowiedzialnością i kajdanami. Nigdy nie powiedziałam tego głośno, bo nie wypada ale przełamię się..:)

   Żenuje mnie obraz ludzi po trzydziestce, którzy umawiają się na wspólne gotowanie, albo granie w Pacmana w parku...tak, tak-najpierw układają ogromną planszę, a potem bawią się cały dzień. Wymieniają się kluczami do własnych mieszkań i mają czelność w Empiku zwrócić uwagę, że dziecko im przeszkadza.


     Dziwne czasy nastały, że jesteś szczęśliwy, masz fajnego, małego człowieka w domu i musisz przepraszać w kolejce w kawiarni, że Twoje dziecko za długo wybiera smak gałki lodowej, albo że miałeś czelność przyjść z pięciolatkiem do pizzerni i przeszkadzać innym.

    Pytania typu," po co Ci to dziecko było? ,na co Ci żona? ,po co Ci ten facet? ,nie żałujesz, że już tylu rzeczy w życiu nie zrobisz?" słyszy coraz więcej ludzi decydujących się żyć według schematu swoich rodziców.

Być może jesteśmy uwiązani, mamy mniejsze możliwości, ale pierwszy raz szczerze to powiem,


Drogi singlu, co Ty wiesz o tym jak własne dziecko przytula się do Ciebie i mówi: "mamusiu/tatusiu jesteś dla mnie wszystkim, kocham Cię" Co wiesz o życiu człowieka posiadającego rodzinę, o jego samopoczuciu czy zadowoleniu?

Uszanuj więc fakt, że my-rodzice nie negujemy głośno Twojego stylu życia, że nie słyszysz od nas, że jesteś tchórzem i boisz się odpowiedzialności, a swoje słabości i nieumiejętności nazywasz świadomym bycie samym, czyli "singlem".


Zdaję sobie sprawę, że mój punkt widzenia może być obraźliwy i niesprawiedliwy wobec niektórych, ale szlak mnie jasny trafi, jeśli jeszcze raz ktoś mi zwróci uwagę, że dziecko mu przeszkadza, a ja marnuje swój potencjał.

   Tzw. "singli" w wieku dwudziestu paru lat jestem w stanie zrozumieć, bo to naturalne. Sama kiedyś taka byłam. Człowiek musi się wyszumieć, jak to mówią. Natomiast samotnych, wiecznie krytykujących posiadanie rodziny i dzieci po trzydziestce i czterdziestce nie traktuję nawet poważnie. I muszę wam powiedzieć, że coś jest w tym stereotypie, że na końcu Ci podbijacze świata lądują z kotem...Chociaż wcale im tego nie życzę, bo posiadanie własnej rodziny jest cudownym uczuciem i wcale nie zabiera nam atrakcyjności i czerpania z życia.

Niestety,z uwagi na fakt (którego się nie spodziewałam),że na "salonie" temat "dziecko" wywołuje ogromne kontrowersje, wszyscy obrażający,ziejący pogardą,jak również uznający tylko swój punk widzenia jako niezatapialny-będą BLOKOWANI. To m-sce dla rodziców, którzy posiadają umiejętność nie zgadzania się z przedmówcą w sposób kulturalny, jak również świadomość, że wychowujemy własne dzieci po swojemu,nie zawsze zgodnie z poglądami innych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości