ARNOLD PARSZAWIN ARNOLD PARSZAWIN
323
BLOG

BUDAPESZT 16/03/12. ROZMÓWKI WĘGIERSKO-POLSKIE

ARNOLD PARSZAWIN ARNOLD PARSZAWIN Polityka Obserwuj notkę 0

 

Nazajutrz. Dzień po pełnym emocji węgiersko-polskim przemarszu ulicami Budapesztu i demonstracji pod Parlamentem czujemy się solidarnościowo i patriotycznie spełnieni. Czas na mały węgierski rewanż. Zbliża się południe. Zastanawiamy się, co poza ciągiem dalszym rocznicowych obchodów ma nam do zaoferowania o tej porze Budapeszt. W czteroosobowym męskim gronie postanawiamy skorzystać z term u podnóża góry Gellerta. Po drodze, na ulicy i na moście, przypadkowi ludzie widząc nasze polskie emblematy i trójkolorowe kokardy szeroko się uśmiechają i dziękują za naszą obecność. Na miejscu do wyboru mamy łaźnię parową i kilka basenów z wodą z głębi ziemi o rożnej temperaturze. Zanurzamy się w dziewiętnastowiecznym basenie wypełnionym wodą o temperaturze 36 stopni. Poza nami ze znanego dobrodziejstwa drugiej c.k. stolicy korzysta kilku Węgrów w wieku pomiędzy czterdziestką a sześćdziesiątką. Rozmawiamy między sobą. Przyglądają się nam z wyraźnym zainteresowaniem. Po jakimś czasie jeden z nich przybliża się do nas i upewnia się, czy jesteśmy Polakami. Nie ma najmniejszych wątpliwości. Rozpromieniony, może sześćdziesięcioletni mężczyzna podaje każdemu z nas dłoń i chwali się znajomością kilku polskich słów. Oczywiście odwzajemniamy mu się. Nawiązujemy rozmowę. Próbujemy trochę po angielsku, trochę po niemiecku. Z wysiłkiem szukając wyrazów opowiada nam o wszystkich węgierskich nieszczęściach. O Turkach, o Austriakach, o sowietach, no i o Unii Europejskiej. Tak się składa, że nie musi nam zbyt wiele tłumaczyć. Potem zmieniamy basen, wchodzimy do źródła o temperaturze 38 stopni. Po chwili zbliża się do nas mężczyzna w wieku naszego poprzedniego rozmówcy. Przedstawia się i pyta, z jakich miast jesteśmy. Mówi płynnie po polsku. Jego małżonka jest Polką. Pierwszy raz był w Polsce już w latach sześćdziesiątych. Wspomina polsko-węgierską solidarność z 1956 roku. Najwięcej czasu poświęca fatalnemu dla Węgrów traktatowi z Trianon. Dowiadujemy się, że przed wybuchem I wojny światowej Węgry miały większe terytorium niż dzisiejsza Polska. Wymienia wszystkie historyczne krainy, z których stratą musieli się pogodzić, mówi o milionowych mniejszościach węgierskich w ościennych państwach. „Ale największy problem mamy ze Słowakami, oni są najgorsi. Oni są dla nas tak, jak Ruscy dla was”. Jego opinię pozostawiliśmy bez komentarza. Mnie przypomniał się człowiek, który dzień wcześniej podczas przemarszu ulicami Budapesztu podszedł do pozdrawiającej nas grupy Węgrów i, ściskając ich wyciągnięte ręce, zwrócił się do nich po polsku: „Uważajcie na Viktora Orbana, zróbcie wszystko, żeby nic mu się nie przydarzyło!”. Oby mogli go zrozumieć.

znany z tego, że jest nieznany

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka