Jan Herman Jan Herman
162
BLOG

Medal i uśmiech za opamiętanie

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 3

Spieprzyć sprawę do imentu, zjeść na pokaz trochę własnego zakalca, przeprosić – i stanąć w kolejce po pochwały za heroizm. Ucz się, młodzieży!

Ostatnio w polskiej polityce (tożsamej z życiem mega-gospodarczym) pojawia się coraz częściej taka formuła, którą można streścić w kilku „krokach”:

1.      Polityk albo jakiś „duży miś” rozrabia jak pijany zając, co w normalnej rzeczywistości dyskwalifikuje go jako polityka;

2.      Media robią z tego cyrk ponad miarę, bo mają „event” przynoszący dochód w postaci reklam towarzyszących;

3.      Polityczni przeciwnicy idą „po całości” i żądają linczu dwakroć potężniejszego niż „przysługuje” w normalnej rzeczywistości;

4.      Druhowie polityka odnajdują rozmaite „drugie dna” oraz „ludzkie strony” i podają „liczne wersje” wybryków swojego protegowanego;

5.      Opinia publiczna (np. blogerzy, kolejkowicze, goście łamów i programów) traci orientację i sama ze sobą się żre o to, co jest prawdziwe w sprawie;

6.      Najważniejsze osoby w państwie oraz najważniejsze autorytety-luminarze-prominenci – wyciągają rękę, dają szanse, apelują o rozwagę;

7.      W komentarzach pojawia się fraza: nagonka, jaka przewaliła się po człowieku, jest dla niego ciężką karą, aż tak nie zasłużył przecież;

8.      W post-komentarzach pojawia się fraza: odczepcie się od niego, ileż można, przecież już poniósł karę (czasem: przecież przeprosił);

9.      Sprawa wygaszana jest z pieśnią na ustach „Polacy, nic się nie stało!”

10.  Polityk znika (rzadki przypadek), zostaje „przeniesiony”, zostaje „awansowany”, sprawa zostaje ostatecznie zagłaskana;

Tu ze wstydem podaję, że zacząłem się temu przyglądać dopiero wtedy, kiedy szef rządu, który ostatecznie przybił do krzyża polski system-ustrój (Jerzy B.) został podesłany Europie na salony i tam robił za reprezentanta polskich sukcesów, gdy tymczasem w Polsce akurat ujawniały one swoje prawdziwe oblicze (nowe formuły w emeryturach, ochronie zdrowia, edukacji przedmaturalnej, administracji terenowej). Od tego czasu to już jest kilkadziesiąt identycznych spektakli. To nie jest przypadek.

Przypomniałem to sobie, przeczytawszy salonową notkę TUTAJ. Dotyczy ona sprawy najnowszej, będącej obecnie gdzieś w okolicach 5-8 punktu z tych wskazanych powyżej. Dziękuję Divinie za to przypomnienie.

Nie byłbym sobą, gdybym nie zauważył, że ta „technologia wyciągania druhów z szamba” jest socjotechniczną, manipulancką odpowiedzią na problem poważniejszy niż się wydaje: jest to problem związany z ujawnianiem się „wad konstrukcyjnych” transformacyjnej przebudowy, dezintegracji państwa, przeniesienia formuł państwowych na formuły lobbystyczne (prywatyzacja prerogatyw), negatywnej selekcji kadr politycznych i menedżerskich (bierze się drużynników, ci zaś nie zawsze są fachowcami), odsunięcia wszystkiego co obywatelskie i samorządne na dalszy plan, w trzeciorzędność i czwartorzędność. Nie bez znaczenia jest – zamazywana tą samą „technologią” – radykalnie spadająca pozycja Polski w Europie i świecie, wedle kryteriów ekonomicznych (zadłużenie), społecznych (rozwarstwienie), cywilizacyjnych (elementy postępu), obywatelskich (samorządność), kulturowych (świadomość i orientacja w procesach i sprawach).

Decyzja Tuska o saksach europejskich – co by nie pleść – była nagła. Wyjdzie na swoje, jak Buzek, którego dziś nikt nie śmie ciągać za cztery reformy, bo to europejski mąż stanu. Pogłębić jednak należy dociekania, dlaczego Tusk tak lekko pospiesznie porzucił szanse przyćmienia Grabskiego, Kwiatkowskiego, Gierka i Balcerowicza razem wziętych: Polskie Inwestycje Rozwojowe, unijne prawie 400 miliardów, pozycja politycznego „frontmena”, bizantyńska władza. Tylko dla floty? (to trójmiejskie określenie dużej kasy). Czy może prawdziwość „zielonej wyspy” wyjdzie w pełni po latach dopiero, jak u Buzka, czy jednak już coś się dzieje?

 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka