Jan Herman Jan Herman
1637
BLOG

Sikorski ma jakiś problem

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 21

 

Tak, ten Sikorski. Ten sam, który należał za czasów studenckich do pioruńsko kosztownej korporacji studenckiej, choć grosza nie miał przy duszy. Ten sam, co został magistrem nie za postępy w edukacji własnej, ale za to, że grzecznie przeżył kilka lat po licencjacie. Ten sam, co za takie-sobie zdjęciątko dostał prestiżową nagrodę dla artystów i mistrzów, a do tej fotki dołączył mit o swoich dzielnych bojach z ruskim okupantem Afganistanu. Ten sam, który pełnił strategiczne funkcje w państwie będąc obywatelem dwóch państw jednocześnie, a do tego rzecznikiem interesów trzeciego państwa, właściwie jego służb. Ten sam, który jakiś czas, na boku, prowadził własną politykę z ościennymi krajami na wschód od Polski. Ten sam, kto jako polski ober-dyplomata i zarazem przedstawiciel Trójkąta Weimarskiego straszył Ukraińców, że zostaną trupami, jeśli nie zawrą układu, który i tak okazał się pustakiem. Ten sam, który w knajpianych warunkach z wielką troską omawia sprawy Państwa (nie mylić z Krajem czy Ludnością), popijając winem wartym tyle za butelkę, ile moja gaża miesięczna, oczywiście popijał i podjadał na mój rachunek, rachunek podatnika. Ten sam, któremu lokalny samorząd i nielokalne ministerstwo ochoczo potwierdziły, że jego po-PGR-owska posiadłość to zarazem dwór i wieś.  Ten sam, któremu zbankrutowała regionalna polityka zagraniczna pełniona w imieniu RP ale na rzecz USA, przez co Europa z czystym sumieniem odstawiła Polskę do oślej ławki we wszelkich sprawach regionu, a i Ameryka od jakiegoś czasu łukiem omija naszych speców od dyplomacji. Patrz: TUTAJ)

Jak na 50-latka to jest niezły dorobek. Powinien się Radosław Tomasz znaleźć się na czarnej liście wszelkich urzędów i partii, ale ma to szczęście, że mieszka w Polsce, więc dostał całkiem poważny urząd i nic a nic nie zastanawia się nad swoją dolą gremlina globalnej polityki.

Czy ktokolwiek ma wpływ na tego enfant-terrible polskiego życia publicznego?

Wyjaśnię, że moim zdaniem problem murgrabiego-księciunia z Chobielina (TUTAJ) polega przede wszystkim na tym, że nie potrafi odmówić rozmaitym siłom nieczystym i firmuje swoim nazwiskiem sprawy, które są dęte nawet dla przedszkolaka. Bo, w odróżnieniu od czarnomorskich interesów Rosji – my na Dzikich Polach czy na Kresach nie mamy innych interesów niż pielęgnowanie dziedzictwa.

Jestem synem Władysława Hermana z Kresów lwowskich i Ireny Trabuć z Wileńszczyzny. Moi dziadkowie pochowani są TAM, nawet wiem gdzie konkretnie (powiadają, że znasz swoje pochodzenie, jeśli wiesz, gdzie leżą twoi pradziadkowie: ja w tym sensie jestem bezdomny). Utrzymuję luźne kontakty z bliską i daleką rodziną z Wileńszczyzny (od Mamy), a tę z Podkarpacia (od Taty) śledzę w internecie, bo ktoś ma pasję notowania „drzewa genealogicznego”. Mam więc jako-takie prawo mówić, że repatrianci „stamtąd” wrośli w rzeczywistość na zachód od Bugu, nie uważają już Niemna za wewnętrzną rzekę wschodniej Rzeczpospolitej. Może mają sentymenty. Może wojują o groby ojców i cmentarze tamtejsze, ale śmiem twierdzić, że nikt z tego pokolenia nie osiadłby TAM, nawet gdyby dostał komunalne mieszkanie. A następne pokolenia niewiele się tym przejmują. Nikt nie podejmie osadniczego wyzwania na „prawobrzeżnej” Ukrainie (za zachód od Dniepru), nikt też nie zaryzykuje przeistoczenia w miarę dziś jednorodnego społeczeństwa polskiego w społeczeństwo gotowe do nowego Wołynia, zważywszy opcje, jakie reprezentują aktywiści zachodnioukraińscy, włącznie z tamtejszą inteligencją.

Nie, repatrianci i ich potomkowie nie przestali być patriotami polskimi i nosicielami polonijnego żaru Wileńszczyzny czy Lwowszczyzny. Po prostu przeprowadzili się, z całym kulturowym i politycznym ładunkiem, jaki zawiera słowo „przeprowadzka”.

Sądzę więc, że rozmowa Putina z Tuskiem na temat rozbioru Ukrainy byłaby tej samej miary, co sprzedawanie naiwnym nuworyszom Placu Defilad albo Pałacu Kultury. Nawet jeśli prawda jest (a jest), że Putin starannie dobiera słowa zabierając głos w sprawach czarnomorskich. Po prostu takiej rozmowy(części rozmowy) nie było i kto jak kto, ale murgrabia o tym wie lepiej niż my. I jeśli – pakując w tę hucpę autorytet wysokiego stanowiska państwowego – mimo to firmuje owo zamieszanie – to znaczy, że jednak ktoś jeszcze zdolny jest nim powodować, zatem kontrwywiad powinien czem-prędzej dojść, któż to taki. Albo jakiś szpital. Halo, halo!

Wolałbym, aby polscy mediaści wytłumaczyli czytelnikom, słuchaczom i widzom, kto to jest Ben Judah (patrz choćby próbki: https://www.opendemocracy.net/authors/ben-judah ), aby – kto ciekaw – poświęcił z godzinkę na portal „Politico” (patrz: http://www.politico.com/ ). I aby naprawdę zajęli się rozłożeniem na czynniki pierwsze postaci Sikorskiego, bo ten kierunek dociekań ma przyszłość…

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka