Rysunek 1: Struktura polityczna. Podkład (stożek): http://temporal.pr0.pl/devblog/download/posts/bzdury/real-dale-cone.jpg
Rysunek 1: Struktura polityczna. Podkład (stożek): http://temporal.pr0.pl/devblog/download/posts/bzdury/real-dale-cone.jpg
Jan Herman Jan Herman
534
BLOG

No, to od nowa: Państwo Stricte

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 3


 

/będzie dużo linkowania i trudny obrazek, za to notka – krótsza, soczysta/

Jeśli Czytelnik ma w sobie niezłomny zamiar orientowania się w tym co dookoła „w polityce” się dzieje, ale popada co i rusz w osłupienie, bo nijak nie da się „na zdrowy rozum” pojąć większości spraw, zdarzeń, wypowiedzi publicznych – to niech się nie martwi: Państwo Stricte działa.

Napisałem TUTAJ: Pojęcie Państwa Stricte jest przeze mnie używane niemal „od urodzenia”. Dzielę cały zarząd nad Krajem i Ludnością na Państwo Adekwatne (np. resorty „merytoryczne”: rolnictwo, kultura, oświata, nauka, zdrowie, gospodarka, infrastruktura, sport, itd., itp.) oraz na Państwo Stricte (sztaby Policji, Armii, Skarbówki, Pograniczników, Celników, służb sekretnych, wymiaru sprawiedliwości, zarządzania kryzysowego, infrastruktury krytycznej, dyplomacji, inspekcji i kontroli).

Państwo Stricte pozostaje nie tylko poza wszelką kontrolą (bywa, że posłowie, ministrowie, Prezydent nie ma odpowiedniego „certyfikatu”, by dostać pełną informację), ale też swoimi metodami, w porozumieniu z innymi (zagranicznymi) Państwami Stricte ma decydujący wpływ o kształcie budżetów, o priorytetach rządowych, w tym gospodarczych i politycznych. Nie mówiąc już o rozmaitych operacjach na szkodę Ludności oraz „zapisach” na pojedynczych obywateli i ich konstelacje (rodziny, sąsiedztwa, wspólnoty, firmy, organizacje, społeczności).

Pisałem o tym wielokrotnie: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ, polecam rysunek TUTAJ, dwa obrazki TUTAJ, no, może jeszcze TUTAJ.

W tekście „Struktura polityczna”  TUTAJ używam rysunku, z którego jestem w miarę zadowolony (patrz: powyżej):

Jeśli w kimś rysunek rozbudził ciekawość – odsyłam do oryginalnego tekstu. Tu zaś zwrócę uwagę na górną część piramidy, począwszy od Nomenklatury. Otóż między Nomenklaturą a Kwaterą Główną (Head-Q) dokonuje się wiele, niemal wszystko, co się z polityką Państwa wiąże, czy czym szarzy obywatele (Elementum Socialis) nie mają prawa o niczym wiedzieć niczego, co najwyżej znają „ściemę” medialną.

Państwem rządzi Kwatera Główna. To ona ma prawo zażądać wszelkich informacji (i decyduje, czy jest to informacja dosłowna, surowa, czy po ekspercku przetworzona), to ona decyduje, jakie zaprowadzać prawa, jakie powoływać służby, organy, urzędy, kim obsadzać najważniejsze stanowiska.

Na samym „dnie” spraw zajmujących Kwaterę Główną podczepiony jest urząd nazywany Głową Państwa (u nas: Prezydent i jego Kancelaria), a poniżej „cała reszta”, z rządem na czele.

Nam, szarakom, wmawia się rzeczywistość, która „od góry” zaczyna się od Rządu i Prezydenta. A to jest zaledwie echo, też nie w pełni jawne, tego co się dzieje naprawdę.

*            *            *

Oczywiście, nikt trzeźwy nie pozwoli takiemu komuś jak ja zajrzeć „za kulisy”, mogę co najwyżej „diagnozować objawowo”.

Kluczowe jest to, kto konkretnie, z imienia i nazwiska, obsadza Kwaterę Główną. Tu przywołam swoją niedawną notkę „Możni, pomożni, niemożni i publiczność” (TUTAJ) i ryzykuję pogląd, że – na przykład – w polskiej Kwaterze Głównej jest kilkanaście osób, z tego połowa nawet nie wie, jak wygląda Polska. Zważywszy, że to te osoby decydują o wszystkim, co dotyczy tajnych służb i wszelkich sekretności – możnaby długo i bez szans na dojście do sedna rozważać zagadnienie suwerenności, międzynarodowej podmiotowości Polski.

Ktoś uparty zada sobie trud, by zbadać biografie ludzi reprezentujących oficjalnie Państwo Stricte na przestrzeni 25-lecia polskiej Transformacji. Nawet te biografie w wersjach oficjalnych. Jeśli znajdzie się taki pracuś, to podpowiadam: kilkudziesięciu najważniejszych polskich graczy, z małymi wyjątkami – to harcownicy Kwatery Głównej, realizujący jej instrukcje jako prezesi NIK, ministrowie resortów siłowych i dyplomacji, większość premierów i ministrów sprawiedliwości. Zdarzają się między nimi harcownicy innych, „zagranicznych” kwater głównych, ale najczęściej są oni owocem porozumień czy wzajemnych ustępstw między Kwaterami. I naprawdę nieważne jest, czy są to zawodnicy ukształtowani w ośrodkach z dominującym językiem angielskim, rosyjskim, niemieckim, chińskim, francuskim. Albo dopiero „polerują” jakikolwiek język zza miedzy. Ich przeznaczeniem jest realizować zadania wytyczone przez grono nikomu bliżej nieznane.

Ktoś powie: teoria spiskowa. Odpowiem: gdybyś był  mocny, przepuściłbyś okazję, by sekretnie manipulować oficjalnymi władzami? Odpowiem też: czy sam nie grasz w różne gierki towarzyskie, by w chmurze chwilowej niepewności i dezorientacji ugrywać swoje? Dlaczego top-władcy świata mają nie robić tego samego? Wstąpiła w nich nagła niewinność i społeczna wrażliwość?

Spójrzmy na to okiem „prostego” funkcjonariusza ambasady w jakimś państewku. Zanim wyjedzie – jest do spodu sprawdzany, przełożeni mają o nim wiedzę większą niż on sam o sobie. Potem jest szkolony w rozmaitych procedurach, algorytmach, poznaje obyczaje, kulturę i nazwiska kraju docelowego. I jedzie. 99% swojego czasu poświęca na zwykłą robotę dyplomaty: kontakty z podróżującymi rodzimymi obywatelami (notatki służbowe), kontakty z przedsiębiorcami (notatki służbowe), kontakty z rodzimym i goszczącym światem nauki i kultury (notatki służbowe), geszefty własne i „podglądane” u kolegów (notatki służbowe), osobiste słabostki życiowe (ktoś inny notuje to służbowo), dziwne kontakty z dziwnymi ludźmi (notatki własne i notatki dyskretnych obserwatorów), podróże po kraju goszczącym (notatki własne i notatki dyskretnych obserwatorów). I tak życie płynie nudnawo. Ale ten 1% - to sprawa lub kampania, w której funkcjonariuszowi ambasady nie wolno zawieść (choć on sam może o tym nie wiedzieć): od sposobu wykonania zadania zależy jego dalszy los w dyplomacji, a być może życie.

Spójrzmy na to okiem zwykłego kierownika kontroli w NIK. Ten moloch biurokratyczny działa rutynowo aż do przesady. Na co najmniej rok wcześniej ma zdefiniowane plany, a w tych planach „okienka” na sprawy nagłe, które podrzuca rząd, prezydent, prokuratura, media. No, i między tym wszystkim pojawiają się sprawy, które są tej samej miary, co ów 1% w dyplomacji. Dokonuje się szybkiej kontroli (albo grupy kontroli równoległych), których „wyniki” są znane przez przełożonych kierownika, zanim się one odbędą. Bywa, że przełożeni proszą o „surowe” dane kontroli bez konieczności sporządzania raportu końcowego. Bywa, że zabierają dokumenty, a samą kontrolę każą zakwalifikować jako „nieodbytą”. Ów żałosny kierownik nawet nie wie, że wziął udział w jakiejś operacji. Ale w jego interesie jest „nie wiedzieć”, nawet jeśli już „pokapował” się w rzeczy samej.

Jest w Polsce – uzupełnijmy ten obraz – kilkanaście tysięcy takich biznesów prywatnych, przedsiębiorstw państwowych, organizacji „pozarządowych”, placówek „samorządowych”, urzędów o „niewinnej nazwie”, obiektów budowlanych, elementów infrastruktury – w których zainstalowani są ludzie nie wiadomo po co, bo nic konkretnego nie robią. Ale zawsze właściciele czy dyrektorzy tych struktur zostali „poproszeni” i w dobrze pojętym interesie własnym „ochoczo podchwycili” koncept taki, że ktoś, kogo bliżej nie znają, będzie się szwendał po firmie.

O mediach nie będę pisał: gotowość mediastów do służenia wszystkiemu, byle nie deontologii swojej profesji, jest w Polsce wyjątkowa.

Najtrudniejsza jest sytuacja tych, którzy mają do czynienia w Polsce z „wymiarem sprawiedliwości”, począwszy od służb kontrolnych i inspekcji, poprzez straże, policje i prokuratorów, aż po sądy i kolejne instancje. Bo ich los – skoro już „mają do czynienia” – zależy wyłącznie od ich pokory. System-ustrój nie zwraca uwagi na takie drobiazgi, jak konstytucja, prawo, oczywista prawda, prawa człowieka, interes społeczny, dobro publiczne, tym bardziej sprawiedliwość: są osoby wytypowane do „grillowania” i są osoby  wytypowane jako „nietykalne”. Choćby się ziemia trzęsła a niebo runęło – ma być jak postanowiono. I tylko w niewielkim stopniu ma to związek z koneksjami rodzinnymi w „wymiarze sprawiedliwości” czy z panującymi w tym środowisku powiązaniami interesów.

 

*            *            *

Działania Państwa Stricte są w swej istocie „niewidzialne”: na dobrą sprawę Kraj i Ludność żyje sobie swoją codziennością, co najwyżej sarka i szemrze, kiedy wzrastają obciążenie i niedogodności, i to nie wiadomo po co, bo nie widać efektów w postaci poprawienia się ogólnie pojętej kondycji.

Ale pojawiają się chwile – i nas, Polski, dotyczy to w sposób oczywisty – kiedy dzieją się rzeczy niepojęte: brak w nich elementarnej logiki, fałsz aż razi w oczy, rozwiązania personalne zdumiewają i śmieszą, zachowania „na szczytach” wołają o pomstę do nieba, serwis informacyjny działa w poprzek tego, co wszyscy widzą i wiedzą – i nic, nie ma siły, która by wtedy interweniowała, objaśniała, dała znać, że jest jeszcze jakiś „punkt równowagi”.

To oznacza, że Państwo Stricte postanowiło, iż cała ta mimikra, cała ta maskarada w postaci Państwa Adekwatnego idzie „na przemiał”. Będzie nowa.

Dlatego będę się przyglądał temu, co widzę (a widzę, jako się rzekło, echo jedynie). Bo – przy całym szacunku dla mistrzów świata w piłce rąbanej – emocje i atrakcje turnieju mistrzowskiego są niczym wobec tych, których doświadczam „w polityce” i spodziewam się doświadczać czas jakiś jeszcze.

Aha, zapomniałbym: Państwo Stricte jest rzeczywistym redaktorem wszelkich znanych szarakowi budżetów i funduszy, o czym piszę i będę pisał odrębnie.

 

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka