bren bren
607
BLOG

Akt II

bren bren Kultura Obserwuj notkę 79

Ponad miesiąc temu – w komentarzach pod notką z wierszem, który wcale nie zapowiadał takiego rozwoju sytuacji – zaczęła spontanicznie powstawać drama. Niepostrzeżenie – z paradidaskaliów, ubarwiających rozmowę. Potem nabrała rozpędu, rozrastając się niepomiernie i nachalnie wypierając inne (stosowne do notki) komentarze.
Gospodarz nie tylko znosił to cierpliwie, ale sam należał do głównych współautorów. Z kilku względów jednak zapowiedzianą tam kontynuację wypada przenieść gdzie indziej. W komentarzach pod kolejnymi wierszami (już się ukazały) znów zakłócałaby dyskusję o tychże wierszach. Mogłaby wreszcie ściągnąć na gospodarza uwagę: „gdy naród poważne szykuje pawęże, wy sobie tu jaja robicie” – pozbawioną racji w odniesieniu do charakteru bloga. Uzupełnienia pod Oszczędnym śladem byłyby z kolei uciążliwe dla ewentualnych czytelników – sam AKT I liczy ok. 60 stron obliczeniowych, i dalsze pomnażanie objętości w komentarzowym rozproszeniu zwiększałoby trudności percepcji.
Dla uporządkowania trzeba będzie scalić w nowym miejscu poprzedni materiał, co dodatkowo ukaże zdumiewającą – przy wielości autorów i wątków – precyzję konstrukcji.  Ponieważ utwór nie został nazwany, nadałem mu roboczy, wieloznaczny tytuł
  kryjący m.in. odniesienia do trudów tworzenia, prawdy w języku obcym, trójki (z modnym błędem) klasowej. 

Streszczenie AKTU I
Ruch popadł w Bezruch; wyznaczona data minęła.

UWAGA!!! Ponieważ dzieło otwarte jest na uzupełnienia (po to się pojawiło), bedę doklejał do notki kolejne fragmenty dodane przez kolejnych autorów. Wilkommen!
Jako pierwszy  –  CAPA. 
Avanti! 
I c.d.
!!!


Trudzieło 

AKT II
Sceny 1−14

Szezlong
(monolog w języku całkowicie niezrozumiałym dla mebli i niemebli)


Scena 15
Jagiełło (przysiada się)
Jak miło. Myślałem – nie da się tu spocząć. Jak miło.

Heinrich
Tłum zrzedł.

Jagiełło
Cisza.

M I
Nikogo nie ma. Ciebie też.

M III
Królowa!
           
M II
Królowa wchodzi.

M I
Noc.

M III
Królowa wchodzi!

Słowik
Wieczór taki piękny, nieprawdaż?

Jagiełło
A jednak odczuwam dziwny niepokój.

Heinrich
Niepotrzebnie.

M III
Królowa!!!

Jagiełło
To nie to.

Panny z Awinionu
¡Vamos!

Wszyscy
Więc idą, idą, idą, aż zaszli w ciemny las.

Lancewlot
Nie chwytam.

M III
Taka alegoria.

M I
Byle jakoś zacząć.

M II
Ruszyć.

M III
Naprzód. Czyli alegorycznie – w tył.

Panny z Awinionu
Więc idą, idą, idą, aż zaszli w ciemny las.

Głowa Ryszarda (toczy się, toczy; kryje pod Szezlongiem).

M II
Podstępna zdrada.

(16 tys. agentów spada).

Kant
Krowa.

M III
Że jak?

Kant
Krowa – leży.

M II
Wynocha. Wszyscy są tu madrzejsiod ciebie.

M I
Ty to bywasz naiwny jak dziecko. Czy ktoś nazwiskiem Kant może nie być oszustem?

M III
To tylko alegoria współczesości, która jest zdrowa i czerstwa.

M I
Przecież jej już nie ma.

M II
Właśnie.

Kant
Stary błąd Leibniza. Dlaczego raczej coś jest niż czegoś nie ma.

M I
A, najlepiej wysłać go na…

M II
Otóż to.

Zygmunt (dzwoni)

M I
Just one word. Kopernik.

M II
Z Köpenick?

Wierny Chory
Kontrola!

Kierowniczka Bufetu
SONG
Słodziutkie reggae manko
śladu w papierach
malutkie reggae manko
ręce zaciera

Rozkoszne reggae manko
śmietankę zbiera
dyskretne reggae manko
w trzy de opera

Nie grozi straszną sankcją
niewielkie manko
ujmuje miękką gracją
niespieszne reggae

Na przekór wielkim bankom
skromniutkie reggae
złym nocom i porankom
przewrotne manko

W smak hipom oraz punkom
soczyste mango
potęgom wbrew i rangom
trwa reggae manko

Kropla nad pełną szklanką
to reggae manko
cień pszczoły nad polanką
brzmi reggae manko

Nadmiaru tłustym brzegiem
gna manko reggae
sen ciepły ponad śniegiem
śni manko reggae

_____________________________
CAPA:

(Mała uliczka w Barcelonie. Tanie dranie jedzą drugie śniadanie. Kant przechadza się. Spogląda na zegar. Otwiera usta. Zakancił się.)

Kant
Gdzie mnie nogi imperatywnie poniosły?

Dulcynea z Tabasco (tańczy menueta, na modłę hiszpańską, czyli a la Welaskuez; Welaskuez jest dalekim kuzynem Walezego; obaj nie pojawią się po raz drugi na scenie; trochę szkoda)
Ihahahahaha.

Kant
O kant ...

Kroki Komandora
Proszę się wyrażać, Niemcze, bo zabiorę w podróż. Na ucztę.

Zbzikowany Książę (do nikogo niepodobny)
Na której jeść nie będzie. To jest plagiat. Ja miałem to wyartykułować.

Sralin (ciągle z tego samego miejsca)
Marsz na właściwą scenę, bo przyślę Ławrientija. A ty, Kamandir, ty mi się od dłuższego czasu nie podobasz. Żebyś się nie znalazł w miejscu, z którego nie powraca ...

Zbzikowany Książę
Tego już za wiele, jeszcze ten od zegarka powie coś o filozofach.

(Zbzikowany Książę zdołał wprawdzie wypowiedzieć swą kwestię, trochę zagłuszany przez Dulcyneę, ale w porę przybył Ławrientij i o księciu słuch zaginął; na wsiegda; i bardzo dobrze, bo takie figury doprowadzają widza do paralaksy)

(Teatr pod Globusem, czyli zwyczajowe miejsce akcji)

Jagiełło
Właśnie umarłem, bo się przeziębiłem, słuchając tych durnych słowików.

Cham (gdzie jest Kordian?)
Trzeba było słuchać papużek.

Pani Henryka (cerując kurtynę)
A to cham! Zero, czyli, że tak powiem kolonialnie, null współczucia. A ty, jak już umarłeś od tych słowików, siedź cicho, żywych trupów, czyli, że tak powiem niekolonialnie, zombiów paru tu było. Źle skończyli. Rzekłam, że tak rzekłam.

Kierowniczka Bufetu (z nowym orderem na odpowiednim miejscu, z orderem Fontanny z Gwiazdami)
Pani jest równie wymowna, a myślałam, że nie mam konkurencji. Ale ja jestem bardziej seksapilna.

Pani Henryka
Akurat. I śpiewać pani też nie umie. Co za rege, co to jest rege? Ballada - to rozumiem, walczyk - też rozumiem, ale rege? I co ma to rege z manko? Manko to pani może mieć w bufecie.

Antygona (cała rozedrgana)
Pragnę się po grecku przedstawić. Antygona jestem.

Pani Henryka
Mówi się Antyfona. Co za głupie imię.

Senator (o intelekcie jak liberator)
Literackie. Sam kiedyś miałem to czytać w szkole, ale się rozchorowałem. Antyfona miała dziadka Nerona, który podpalił Rzym, bo Rzym był w tych czasach łatwopalny.

M I
Nie można tego słuchać. Lepiej podzielę się wspaniałą i wiekopomną nowiną. W Wodotryskach Luźnych stu moich fanów wydaje encyklopedię ręcznie robioną. I ja w niej figuruję.

M II
A ja?

M I
Ty nie, ale jak cię polecę, może też będziesz.

Don Pedro (o wyglądzie karamba)
Szukam Dulcynei z Tabasco.

Łokietek
Ten Jagiełło był idiotą.

M I
Ja to pierwszy stwierdziłem, ale dobrze, że pan to powtarza.

M III
Tak, M I pierwszy to dostrzegł. On wszystko dostrzega.

M II (na uboczu)
Wielka mi sztuka.

Don Pedro
Powiedziałem, że szukam Dulcynei.

Szezlong (po drobnym retuszu)
Wszyscy słyszeli.

Don Pedro
I co?

Smierdiakow
Nie napiłby się pan ze mną?

Jurand (z dwiema Polskami na kolanach; wchodzi na głowie)
Nie widziałem, bo nie widzę.

Hlava (Czech sudecki)
Jam jego oczy, ręce, nogi, tułów i włosy.

Sralin (nie wytrzymał)
To ma być socrealizm, bando kontrrewolucjonistów!!!

Wszyscy (po niemiecku Alles, według językoznawców słowo pokrewne z Dulles)
Bandiera rossa, bandiera rosa, bandiera rossa.

 (Zza zacerowanej kurtyny wysuwa się głowa...)

CAPA| 20.06.2013 22:24
________________________________________
  
STROF:
Srogi Marszał (wznosząc głowę)
Jam jest – Słodycz!

Melonik I
On ci.

Melonik III
Mi?

Melonik I
Tobie też.

Melonik II
Absurd.

Melonik III
Dursab basur sudrab.

Stuhr Maciej (rzuca cień ojca)
Mogę to zagrać?

Melonik II
Doprawdy, proszę się nie fatygować.

Stuhr Maciej (odchodząc we drzwi prawe)
No to nie. Ale jeszcze będziecie żałować.

Melonik I, II, III (wyrażając czynny żal)
Ałła, ałła, ałła...

Zaczesany minister (wbiega, upychając po kieszeniach prepitety do golenia)
Co się dzieje? Co się dzieje? Jeszczem dzisiaj nic nie zatłitował, a tu już coś się dzieje!

Melonik II (melancholijnie)
Zawsze coś się dzieje.

Zaczesany Minister
Aha, aha... Widzieliście może moich ojców i moje matki?

Melonik I
Dzisiaj nie. Ale ktoś tu istotnie przechodził świtaniem...

Melonik II (robi minę śmieszną)
A cóż to za język? „Ktoś tu istotnie przechodził świtaniem...” Pan jesteś XIX-wieczny!

(śpiewa)
A nam nowoczesności, nowoczesności trza,
by nikt tu nie rzekł: więcej czy inne tam: istotnie,
świtanie jeszcze z bidom może znieść się da,
ale raz jedyny, a nie wielokrotnie!

A nam spokoju głowy, spokoju głowy dać,
by nic się nie burzyło, bo tak jest fest i lepi,
my chcemy stanąć w miejscu, gdzie nam kazali stać,
bo to nas, kurna, wzmacnia, bo to nas, kurna, krzepi!

Nam dać szerokie ronda, na oczy zsunąć je,
wiadomo nic lepszego niż cień, gdy słońce praży.
Się człek zrealizuje, gdy mega sushi zje...
Nam takie „Ktoś istotnie...” się raczej nie przydarzy.

Melonik III
Całkiem ci odbiło.

Melonik III
Zdrajec.

Melonik II
Co w tym złego?

Melonik I
W odbiciu?

Melonik III
No dobrze. Zastąpmy „odbiło” na „pogięło”

Gbur z Leska (zjawia się nagle, prosto z Leska; Lesko jest wszędzie)
Mogę kilka rzeczy, proszę Towarzystwa, z Towarzystwem powyginać...

(Gbur z Leska wygina kilka rzeczy; wybitna metaloplastyka podłączona do telewizora natychmiast trafia do Wenecji)

Jagiełło
O mnie szło?

Autorytet Profesora (włos rozwiany, chód prężny, ślady przebytej dawno temu choroby występują, jak to one, śladowo)
Gdzie ja jestem?

Melonik II
W Polszcze.

Autorytet Profesora
Wszystko tu jest zbyt dosłowne. Nawet, z przeproszeniem, meloniki.

Jagiełło
Gdzie mam siec?

Melonik I
Tu i tam. Tu i teraz. Ogniem i mieczem. Hermann und Dorothea.

Rockman Zbuntowany
Dali mnie medal!

Meloniki (oglądają medal, Melonik II próbuje zębem)
Dobry. Za co?

Rockman zbuntowany (z dumą)
Za wkład.

Wszyscy (śpiewają)

Mur berliński skruszył się, skruszył się, skruszył się,
wielki kanclerz wzruszył się, wzruszył się fest.
Obalilim rym cym cym, rym cym cym, rym cym cym,
wymyślilim niezły rym, niezły rym, tak jest.

Jedno Małe Pragnienie (pojawia się i znika, i znika, i znika, lecz nade wszystko śpiewa)
Lecz ja czasami
odpocząć chcę.
I marzę marzenia swe małe.
Żeby na ziemi
nie było źle:
nie musi być doskonale...
Żeby na ziemi
nie było źle...
Nie musi być doskonale.

Bo tak się składa,
że czasem w łzach
odbijam się jak w lustrze.
Taka roszada...
I szach, i mat.
I pustka niknie w pustce.
Taka roszada...
I taki mat...
I pustka niknie w pustce.

Srogi Marszał (obecny, ale uznany za zaginionego; płacze)
To jest ponad moje siły...

Pani Henryka (zakręca wąsa i pręży biceps)
Wezmę to na siebie.
(bierze Srogiego Marszała, w lewym górnym rogu sceny pojawia się czerwony kluczyk)

Czerwony kluczyk (zorientowawszy się, że to nie o to zupełnie chodzi, znika w zawstydzeniu)
Znikam. W zawstydzeniu. Cze!

Gbur z Leska (trzyma głowę w rękach)
Lecz czasem.... Gdy to wszystko obejmę... To tak jakbym cały świat w zamkniętej trzymał dłoni... I nagle: szum! Przychodzą od lasu... Stają w oknach...

Zaczesany Minister (z nadzieją)
Moje matki i moi ojcowie?

Gbur z Leska (ocyka się i zaczyna obcyndalać)
A skąd... Jadą od Pesztu z dezodorantami bac...

Zaczesany Minister (służbowo)
No, to na mnie czas. Do Berlinka droga daleka.

Melonik II
Koalicyjka się panu przekrzywiła.

Zaczesany Minister (udaje, że nie słyszy)
Nie słyszę!
Melonik I
To koalicyjki nie wyprostuje.

Głos Niosący się i Wysiadujący
Policzmy głosy... Policzmy głosy... Policzmy głosy...

(od wastoka zapada cisza)
STROF
_____________________________________

CAPA:
(Wchodzi prawie młodzian, czerstwy i wiśniowy, zawadiacki i okrężny, wnosi aurę wschodu)

De-Long-Pong (on ci to był właśnie wszedł)
To ja. Delong. Teraz nazywam się De-Long-Pong i podbijam rynek chiński.

Czepiec (wygląda jak dawniej)
Chińcyk, prawdziwy Chińcyk, ocy ma jak Chińcyk!

De-Long-Pong
Tylko gram Chińczyka.

M II
A kogo pan gra?

M I
Ja wiem.

M III
M I wie, on wszystko wie, nawet to, czego inni jeszcze nie wiedzą.

De-Long-Pong
Gram Mao ...

Kierowniczka Bufetu (z wszystkimi orderami wypolerowanymi)
To po co w ogóle pan gra, jeśli gra pan mało?

De-Long-Pong (jakby nie dosłyszał albo nie zrozumiał, co można zrozumieć, skoro nie gra po polsku)
Gram milczącego Mao, bo mój chiński brzmi jak japoński, ale gram tak przekonująco, że zaproponowano mi rolę milczącego Buddy. Albo milczącej Buddy, nie jestem pewien. Z ich językiem nigdy nic nie wiadomo.

Kierowniczka Bufetu
Aha albo acha, bo nie jestem pewna.

(Zza kulis słychać muzykę pogrzebową, ale w nowoczesnej oprawie)

Norman Bates (ze szklanym albo, jeśli ktoś woli, szklistym spojrzeniem)
Matko. matko, gdzie się podziałaś? Przecież nie mogłaś wstać z fotela. Matko! Odezwij się, matko!

Matka
Stasiu Ignasiu, to ty? Nie, to nie ty. Stasiu Ignasiu, nie ukrywaj się przed matką, która cię na świat wydała, wykarmiła, wypieściła, wychowała, wyedukowała, na ludzi wyprowadziła. I sama, bez niczyjej pomocy, gdy ojciec wypluwał swe zdrowie. Synku!

Komisarz Maigret (zapalając fajkę)
Czuję jakąś niewyjaśnioną zagadkę. Czyżby to była druga wariatka Maigreta?

Pani Maigret (w papilotach na głowie)
Przygotowuję szczeżuję w sosie simenońskim. Z odrobiną kurkumy. I nadziewany agrest.

Komisarz Maigret (pykając)
Przygotuj mniej. Mam wzdęcie, szczeżui nie przeżuję.

(Fanfary, fantomasy i fanfanytulipany; czytający po francusku wymawiają: fąfary, fątomasy i fąfąnytilipany; wiem, że to trudne, ale od czasu Wieży Babel nic nie jest łatwe; kwiaty, konfetti, można czytać confetti; śpiew i rżenie koni, niekończące się apładistimenty)

Ruch (pobudzony nadmiernie, co w jego przypadku oznacza nie to samo, co w naszym przypadku)
Uwaga, uwaga!!! Nadchodzi nasz dobroczyńca, dobroczyńca ludzkości. Wielki człowiek!

(Wszyscy wstają, krzycząc vivat!, Pani Henryka krzyczy: wiwat młoda para!; Marszałek Koniew siedzi, Smierdiakow i Don Pedro leżą pod barem, Semiramida klęczy)

Maratończyk (nie porusza się z taką łatwością, jak dawniej)
Przyjaciele, rodacy, sercu memu bliscy Polacy i internacjonaliści. Kocham was! Po prostu kocham was! Zaprzątacie wszystkie moje myśli. Wszystkie moje czyny. Przez was, dla was nie mogę spać. Kocham was! Jest dobrze, będzie jeszcze lepiej, a potem będzie najlepiej. Tylko trwajcie przy mnie. Wspierajcie mnie, kibicujcie, trzymajcie za mnie kciuki. Przygotowuję ofensywę jesienną. Zimą nawet pingwiny będą nam zazdrościć. Kocham was!

Ruch
Kochamy cię, nasz dobroczyńco, kochamy cię z całych sił!!! Wszyscy razem: kochamy cię!!!

Wszyscy:
Kochamy cię!!!

(Milczy jedynie Marszałek Koniew, on kochać nie musi, Smierdiakow i Don Pedro, ci z oczywistych względów, i Semiramida, która właśnie zemdlała z rozkoszy; Maratończyk schodzi ze sceny, metaforycznie, rzecz jasna, tacy nigdy naprawdę nie schodzą; wchodzi Pompiliusz)

Pompiliusz
A mnie zjadły myszy, każdego zjedzą.

(Minister Bez Miotły obezwładnia go siłą intelektu i zarzuciwszy na plecy wynosi ze sceny)

Pani Henryka
I dobrze mu tak temu defekantowi.

Kroki Komandora
Komu?

Pani Henryka
Uszy trzeba myć, zanim stanie się na scenie, panie metalowy.

Wielki Depilator (trudno go scharakteryzować, inscenizatorzy mają wolną rękę)
Gdy przyjdzie czas, nie zadrży mi ręka.

Sralin (tubalnie)
Ławrientij, nie wychodź przed szereg.

Chwistek (zdezorientowany jak jego szermierka)
Zawsze żałowałem, że nie nazywam się Świostek.

M I
Kolejny debil.

M II
Autor debil to i postacie są debilowate.

M III
Nic dodać, nic ująć, ale M I ujął to bardziej ujątnie.

(Szezlong przesunął się o kilka centymetrów; każdy ma taki suspens, na jaki zasłużył)
CAPA 17:45
_________________________________________________________________

STROF:
Pasikowski (wchodzi niepewnie, rozglądając się)
Który z panów jest XIX-wieczny?

Melonik I
Bo?

Pasikowski
Postawiłem na tradycję…

Melonik III
Dużo?

Pasikowski (wzdycha)
Będzie 50 zeta wszystkiego…

Melonik II
A co my mamy z tym wspólnego, proszę pana?

Pasikowski (ścisza głos)
Odegrajcie mi tu…

Melonik III
Co?

Pasikowski
Sztukę!

(trwa namowa Meloników; w tym czasie reklamowany jest Produkt Wieczoru i Istota Demokracji)

Melonik II
Zgoda!

Pasikowski (rozkłada ręce w geście przyjaźni, ale akurat nie niemieckim, bo dłonie są bardziej tak na dole)
Obiecuję, że zastąpię wami Stuhra Macieja!

Melonik III
Będziemy potrzebować…

Pasikowski (marszczy brwi)
Pieniędzy?

Melonik I
Przedzierzgnięcia!

(dwa Meloniki przedzierzgają się w POSŁAŃCA i RURKĘ; trzeci rozsiada się w fotelu; w tym czasie na scenie prezentowane są zwiastuny najnowszej części „Lodów na patyku”; w roli patyka występuje polski zoologiczny antysemita)

Pasikowski (do megafonu)
Grać!

Melonik II
To jest teatr!

Pasikowski (odrzuca precz megafon) |
A rzeczywiście…

(rozlega się GONG)

POSŁANIEC
Jestem.

RURKA
Widzę.

POSŁANIEC
To mię cieszy.

RURKA
Niech posłaniec się pośpieszy.
Stać tu mamy do wieczora?

POSŁANIEC
Bez przesady. Wczesna pora.

RURKA
Jak dla kogo. Mnie brak czasu.

POSŁANIEC
(na stronie)
W grze nie rzucaj szybko asów:
babę łatwo się wybada,
bez wysiłku – sama gada.
Wietrzę tu interes lepki…

RURKA
Mówię: brak mi…

POSŁANIEC (na stronie)
…piątej klepki.

RURKA (kończy, nie usłyszawszy)
…czasu na pogwarki z tobą.

POSŁANIEC (na stronie)
Gadaj sobie sama z sobą.
(głośno)
Czym usłużyć mógłbym Rurze?

RURKA
Rurce, błaźnie!

POSŁANIEC (po chwili zastanowienia)
Fakt.

RURKA
Więc?

POSŁANIEC
Służę.

RURKA (zirytowana)
Służysz! Przeszła tak godzina!
Co masz – dawaj!

POSŁANIEC (na stronie)
Ot, gadzina…

RURKA (podejrzliwie)
Co tam mruczysz?

POSŁANIEC
Nic ważnego.

RURKA (krzyczy)
Listy dawaj mi, lebiego!

POSŁANIEC (na stronie)
Babsko całkiem pomięszane!
Widzę niezła będzie heca,
nic nie kuma! Nic – na amen,
ciemna jak razowiec z pieca.
(głośno)
Zatem, mówi pani – listy…

RURKA
Listy! Co się dziwisz, knurze!
Wszak to temat oczywisty:
znajomości mam na górze.
Syn mój – Donald – wszak czytałeś,
niezłą złapał w branży fuchę…

POSŁANIEC
Coś tam, gdzieś tam, usłyszałem,
lecz wypuszczam jednym uchem.

RURKA
Co za błazen. Lecz do rzeczy.
Jakie dla mnie masz papiery?

POSŁANIEC
(na stronie)
Żółte. Tego się nie leczy.
(głośno)
No cóż, jeśli mam być szczery,
to papierów nie mam wcale.
Brak papierów, zgoda, ale…

RURKA
Nie dostałeś nic w Centrali?

POSŁANIEC
Przykro, ale nic nie dali.

RURKA
Coś ci przecież dać musieli?

POSŁANIEC
Owszem. Ale więcej wzięli.

RURKA
I przysłali tu wariata.

POSŁANIEC
To już wina adresata.

RURKA
Krótko. Jakie masz instrukcje?
Jak mam pisać, kogo ganić?
Każdy swoją pełni funkcję,
kasy się nie zgarnia za nic.

POSŁANIEC (szczerze zdziwiony)
A to pani płacą za to?

RURKA
A po wiośnie będzie lato.
Taka waga twych docieczeń.

POSŁANIEC
(na stronie)
Z dwóch stron swą upiekę pieczeń,
babie mówiąc, że w Centrali
każdy Rurkę tęgo chwali,
tylko nadal niech urąga,
aż powróci Mistrz z Elbląga.
Niech podkłada dalej świnie,
a nagroda jej nie minie.
Co się tyczy zaś płacenia,
wieść wyjawię od niechcenia
gdzieś na blogu neutralnym.

(głośno)
Zdać to może się banalnym,
lecz mię pani zaskoczyła:
wielka jest pieniądza siła.
Z drugiej strony, dobrze wicie,
podłość płacić trza sowicie.
Więc zazdroszczę tych dochodów.

RURKA (ostro)
Dosyć już mam twych wywodów.
Nie ma listów, ale plecie.

POSŁANIEC
Ja z dobrego serca, przecie…

RURKA (do siebie)
Donald w teren ruszył żwawo,
więc przysłali tu miernotę.
Muszę zdzwonić się z Warszawą,
kogo dziś obrzucić błotem.
Pasikowski
Tak! To jest to!

Earlgrey Psychiczny (który wszedł i który się przypatruje)
Zagrałbym to sto razy lepiej. Powiedziałem: sto? Dwieście!

Pasikowski (przyklęka)
Wiem, mistrzu…

Earlgrey Psychiczny (podnosząc Pasikowskiego)
Prawdziwy mistrz jest w Elblągu…

Autorytet Profesora
W tej sztuce nie ma o mnie ani słowa!

Euzebiusz Zakłopotana
I o piłce nie ma! Trzeba mówić o piłce!

Meloniki (kłaniają się)
Czy ktoś nas dalej poprowadzi?

(rozbłyska ekran; Przywódca przemawia wprost z Elbląga)
Poprowadzę was do krainy szczęścia i dobrobytu!

Wszyscy
Sława ci, sława!

Pasikowski
Ja to muszę zrealizować!
STROF

________________________
CAPA
(Rymy siłą swą dramatyczną taki wywołały efekt, że efekt cieplarniany poszedł w kąt. Szezlong, gadzina nostalgiczna, rozmarzył się i westchnął, sprężyny zadźwięczały Biberem)

 Sławna Latorośl (zwracając się do autora)
 Dżastinem?

 Autor Tych Bredni (ciągle na mlecznej kuracji)
 Nie. Henrykiem.

 Sławna Latorośl
 E, to nie jest kul. I trendy też nie jest.

 Autor Tych Bredni
 Ja też nie jestem, ale muszę z tym żyć.

 Szezlong
 Ja miałem otwierać tę scenę. Występowałem już w różnych gniotach, ale ten przerasta poprzednie o kilka sprężyn. Obraziłem się. Więcej się nie odezwę, a tak bardzo chciałem powiedzieć coś wierszem. Jak w prawdziwej sztuce.

 (Cofa się o kilka centymetrów, nie zdołał jednak wypocząć, bo kładzie się na nim Obłomow)

 Senator (liberator, prawdziwy liberator, bez dwóch zdań)
 Coś wyznam. W szkole pięknie recytowałem wiersze, a jak już się wyrecytowałem, poczułem babsztyla, tak niespodziewanie, i sam zacząłem pisać. I recytować to, co napisałem. Pisania nie przerwałem nigdy, recytowania też. Posłuchajcie.

 (Recytuje, ale na własną odpowiedzialność. Autor Tych Bredni umywa ręce)

 Senator (recytuje, chociaż to, być może, za mocne słowo)
 W hoteliku na Mazurach
 Jadłem i bujałem w chmurach.
 I myślałem, i myślałem,
 Chociaż się myślenia bałem.
 Niepotrzebnie brak mi wiary
 W intelektu mego dary.
 Moje rady, przemyślenia
 Są dla partii jak olśnienia.
 Duma mnie rozsadza wielka,
 Chociaż mnie uwiera szelka.
 Nie chcę być agitatorem,
 Kiedyś stanę się mentorem.

 Jan z Czarnolasu (wygląd nie zawsze idzie w parze z talentem)
 Spiżowe rymy. Usiądź waść ze mną pod lipą. Dla ochłody niezmąconej trudem głowy.

 M I
 A, to ten, co pisał bez wdzięku i bez większego rozumu.

 M III (bijąc się z własnymi sądami; na stronie do sądów)
 Wynocha.

 (Do M I)

 Szkoda, że nie piszesz wierszem, byłbyś niepokonany.

 M II (w kułak)
 Akurat.

 M I
 Byłbym, wiem o tym, ale nie mam czasu, wszystko muszę odkłamywać. Może kiedyś.

 M III
 Czekam z utęsknieniem.

 M II
 Ja też czekam. Ja też mógłbym poetyzować, ale nie wiem, czy to przystoi mężczyźnie.

 M I
 Mnie wszystko przystoi.

 M III
 Zgadzam się.

 Batory (nikt się go nie spodziewał)
 Ożyłem. Dali mi przeterminowaną truciznę.

 M I
 Wiedziałem.

 M III
 Podejrzewałem, że wiesz, ale z jakiegoś powodu nie chcesz tego powiedzieć.

 Pani Henryka
 Jazda mię stąd mądrale, bo jak wyciągnę termos, to się kawa wyleje.

 Don Pedro (z potwornym bólem głowy; Autor Tych Bredni wie, co to znaczy)
 Nie pamiętam kiedy, ale pamiętam, że zadałem pytanie, na które nie otrzymałem odpowiedzi.

 Antygona
 Są takie pytania, na które lepiej nie otrzymywać odpowiedzi.

 Don Pedro
 Ty, chuderlawa! Po co się odzywasz, jeśli nie masz nic do powiedzenie?

 Pani Henryka
 Chuderlawa czy nie, ale kobieta. Licz się ze słowami Francuzie ...

 Komisarz Maigret
 Hiszpanie.

 Pani Henryka
 A co to za różnica? Francuz czy Hiszpan, jeśli mnie zdenerwuje, będzie się musiał zgłosić do Narodowego Funduszu Zdrowia. Własnego, bo nasze nie leczą. U nas ludzie nie chorują, bo im się dobrze, bardzo dobrze żyje.

 Kroki Komandora
 A pani wie, co się stało z pewnym Janem?

 Pani Henryka
 Wiem, w kapeluszu wygrzewa się na słońcu w, jak jej tam, Per, Perl, Pier, jakiejś tam ludżi czy ludzi.

 Obłomow (przewracając się na drugi bok)
 Powinienem coś powiedzieć, ale mi się nie chce.

 (Zza kurtyny dobywa się krzyk)

 Krzyk (zaraz się przedstawi)
 To ja! Kaliban! Czy ktoś wreszcie mnie wpuści? I usunie tę głupią makolągwę!

 (Latająca pięść Pani Henryki w mgnieniu oka dotarła do kurtyny; Krzyk stał się Milczeniem)

 Pani Henryka (do Autora Tych Bredni)
 Ostrzegam. Albo będą tu się pojawiać osoby w miarę normalne, albo zrobię strejk.

 Autor Tych Bredni (pospiesznie łykając herbatę)
 Paaani, paani Hen ... Henryko, ma pannni rację. Ja ...

 (Nie dokończył, znajdując miejsce u boku Smierdiakowa)

 Semiramida
 Bezinteresowność w polityce jest ideałem istnienia. Pan Maratończyk jest ideałem ideałów, wszyscy ...

 (Tym razem nie zdzierżyły Kroki Komandora, niestety, Kroki Komandora nie używały preparatu antykorozyjnego; mimo oburzenia pozostały tam, gdzie stały)
CAPA 22:52
________________________________________________

Morze Czerwone
Nie ma preparatów dla antenatów!

Czepiec
My tu wszyscy raczej z równa [chyba z Równej – przyp. red.]

Insurekcja
A ja wciąż czekam…

Lombroso
To się tak wlecze nieskończenie…

Semiramida
To tempo, tempo szalone mnie oszałamia.

Scurvy
Tępo?

Mołojec
Ej, uchniem.

Puk
Zmieniam orientację.

Kierowniczka Bufetu
Taka jestem jakaś…

Zygfryd de Loewe
I jeszcze jeden i jeszcze raz. Moje na wierzchu.

Szezlong (do Puka)
Pan może stolarz?

Julia
Napiłabym się czegoś.

Kosiarz
Gratuluję pomysłu.

Bruno Ganz
Mam akurat odpowiedni trunek.

Matka
Czy widział ktoś Arturka? Taki drobny, chorowity…

Homer
Ja… nie bardzo…

Grabiec
Zdrowie dudy!

Craig
To… to są …podmarionety! Szczyt awangard! Kajam się jak Nietota.

Szela
Pozwól na stronę.

Duch Brechta
Oto bohatyr Piosenki o żołnierzy kułaczym

Pimerkranz i Bessenstern
W Londynie nudy.

Panny z Awinionu
Nikt nas nie pragnie?

Wielki Depilator
A, i owszem.

Czepiec
Ni ma pary bez paciary.
__________________________________

CAPA;
(Wielki Depilator usunął, rzecz jasna metaforycznie, Czepca, żeby się nie czepiał kurtyny)

Senator (liberator i kontestator tego czegoś, co jedni mają, inni zaś nie; do Jana z Czarnolasu)
Czy pan mnie nie za bardzo skomplementował?

Jan z Czarnolasu (zajadając golonkę, za którą sam musiał zapłacić)
Będę z waszmością, a zresztą jesteśmy w teatrze, więc się przestawię na awangardę, będę z panem szczery. Nie.

Senator (z miną zdradzającą sekret, który dla nikogo nie był sekretem)
Nie? To znaczy, że dobrze odczytałem pana intuicje?

Jan z Czarnolasu (krztusząc się i pokasłując)
Ma pan wyraźny dar protetyczny.

Senator (drapiąc się za uchem)
E, nie. To tak samo jakoś przyszło.

Smierdiakow (wyraźnie podekscytowany)
Mogę panom dotrzymać towarzystwa? Pogwarzyć z panami? Podzielić się melancholią?

Jan z Czarnolasu (nagle tracąc zainteresowanie Senatorem)
Gość w bar, kość w talerz. Może zechce pan skosztować?

Smierdiakow (z niepokojem)
Dziękuję, jestem po sutym posiłku, ale kropelki czegoś na rozruszanie skapcaniałej imaginacji nie odmówię.

(Jan z Czarnolasu wyciąga zza pazuchy pokaźny antał, bo i pazucha była antałowata, w efekcie czego konwersacja pokraśniała)

Smierdiakow
Wasze wysokości ...

Jan z Czarnolasu (wchodząc w słowo, chociaż nigdzie nie wychodził)
Awangardowo, mówmy awangardowo.

Smierdiakow
Prosty ze mnie człowiek, ale spróbuję. Mam pytanie. Czy można odczuwać wyrzuty sumienia, gdy się nie ma sumienia? Czy można żałować, gdy tonie człowieczeństwo, jeśli się w człowieczeństwo nie wierzy? Czy można tonąć, nie próbując się ratować?

(Jan z Czarnolasu uważnie spojrzał na interlokutora, to nie jest może awangardowe, ale jest przynajmniej trudne do wymówienia, i głęboko się zamyślił; natychmiast wykorzystał to Senator, tęgi strateg)

Senator
Podzielę się pewną refleksją. Gdy się utonęło, wypada wierzyć, że jednak nie utonęło się raz na zawsze. Bo to jest tak, jak z tym sławnym filozofem, który powiedział, że wszystko płynie.

(Jan z Czarnolasu otworzył usta, Smierdiakow osuszył antał, Kierowniczka Bufetu postanowiła zaistnieć na scenie)

Kierowniczka Bufetu (jakby od niechcenia poprawiając ordery)
Wiem. Sokrates.
(Słysząc te słowa, Homer wszedł, myląc kroki, Krokom Komandora na plecy)

Senator
Nie, Sokrates powiedział coś innego. To powiedział ktoś na „H”, ale nazwisko wyleciało mi z głowy.

Szezlong (do Obłomowa)
Leż pan spokojnie, bo i bez pana trudno tu wytrzymać.

M I
Zawsze mówiłem, że wszyscy filozofowie to idioci, a filozofia jest idiotką.

M III
Mówił, sam słyszałem.

Sralin (cały czas z tego samego miejsca)
Ławrientij!!!

CAPA 00:42
_________________________________________________________________

STROF:
Głos Niosący się i Wysiadujący (wibruje)
Demokracja... Odwaga... Śleboda...

Zaczesany Minister
Pragnę przypomnieć, że jesteśmy jedyną siłą polityczną, która realizuje ideały sierpnia.

Głos Niosący się i Wysiadujący
Demowaga... Odokracja... Bośleda...

Melonik II (pełen szacunku; uprzejmie pochylony zwraca się do Zaczesanego Ministra)
Co pan powie...

Melonik III (bourbon go wypełnia)
Pan co powie...

Melonik I (zniecierpliwiony, ale szlachetny)
Powie pan co?!

Melonik II
Nie znam się ani na pogodzie, ani na polityce.

Zaczesany Minister
To tak się tylko mówi.

Melonik I
Dlaczego pan tak uważa?

Zaczesany Minister
Bo strzeżonego Pan Bóg strzeże. Ale zaznaczam, że nie będę klękał przed księdzem.

Melonik III (w sposób wzruszający wzrusza ramionami)
Przecież nie jestem księdzem.

Zaczesany Minister
No to mogę przyklęknąć.

Melonik II
Lepiej nie, jeszcze coś pan sobie nadweręży.

Zaczesany Minister
A gdzie tam. Wracam z Berlinka, jestem tak wyćwiczony i rozgrzany, że nie ma najmniejszego problemu.
(robi szpagat)

Gbur z Leska (cmoka)
Caca szpagacik, caca.

Melonik II (w zamyśleniu)
Czy ja wiem...

Melonik III (zagląda w oczy Zaczesanemu Ministrowi)
Bardzo panu do twarzy w rozkroku.

Cohen (zjawia się znikąd i śpiewa „Jakby nigdy nic”)
Zwisł szpagat przy Dream Street,
spadł śnieg na Green Island,
twa suknia mnie przyćmi,
gdy już cię odnajdę.
Gdy pytasz, jak u mnie,
wiem, że cię nie dotknę,
świętuje się wspólnie,
żałuje samotnie.
Jakby nigdy nic...
Jakby nigdy nic...

Róż białych naręcza
nie cofną już zdarzeń.
I to nas zadręcza
na pustym bulwarze.
Mróz ściska nam głowy
i lśni aureola.
To wątek nienowy,
zagrana już rola.
Jakby nigdy nic...
Jakby nigdy nic...

Zaczesany Minister
Mógłby mi pan to przetłumaczyć na angielski?

Głos Niosący się i Wysiadujący
Rajcakomed... Odokrajca... Obleśad...

Zaczesany Minister (tupie nogą)
Nie! Nie! To nie było po angielsku! To nie było wcale po angielsku!

Głos Niosący się i Wysiadujący (niknie)
Baran.

Zaczesany Minister (nagle ożywiony)
Widzę go, kiedy oczy zamykam... Tak... Słyszę go, kiedy cisza trwa... Afganistan... Oczy me zasypane prochem pól bitewnych spod kopyt Historii... I nagle ten głos...

Melonik II
Głos?

Melonik III
Jaki głos?

Głos Niosący się i Wysiadujący (wraca, nagle zainteresowany)
Ja?

Zaczesany Minister
Beeeeeeee... Jakiś taki.

Melonik I (ziewa)
Ale ładny.

Pani Henryka
Każdy niósł wolność jak umiał, jak najlepiej potrafił.

Głos Niosący się i Wysiadujący (podwójnie zainteresowany)
Ja?

Rockman Zbuntowany
Otóż to. Jak najlepi umioł, tak niesł.

Pani Henryka
A pan także niesł?

Rockman Zbuntowany
Jo? Bardzo niesł.

Melonik I (zadumany)
Gdyby był ktoś...

Melonik II
Kto?

Melonik II
Nie wiem...

Melonik III
Ale nie ma.

Melonik I
Skąd wiesz?

Melonik III
Tak mi się wydaje.

Melonik II
Gdyby zalesić, żyłoby się nam lepiej...

Melonik I, II, III (powtarzają, w różnym rytmie, wpadając sobie w słowo)
Lepiej... Lepiej... Lepiej... Lepiej...

(za rondami Meloników zaczyna rosnąć las; powoli, stopniowo zarasta scenę. Nikomu oczywiście nie żyje się lepiej, ale jest bardziej zielono, co w sumie też ma przecież jakieś znaczenie)

STROF 09:11
_____________________________________________________________________





Zobacz galerię zdjęć:

bren
O mnie bren

Nie ma takiego poświęcenia, na które by się człowiek nie zdobył, byle tylko uniknąć wyczerpującego wysiłku myślenia. /sir Joshua Reynolds/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura