Nie, to nie z Ukrainy, czy innego miejsca zapalnego w naszym ziemskim raju.
To doniesienia z Polski, z frontu walki z narodem, jaka toczy się w naszym kraju.
Dzisiaj do sejmu trafiło zgłoszenie inicjatywy ustawodawczej „Rodzice chcą mieć wybór”.
„Stowarzyszenie i Fundacja Rzecznik Praw Rodziców” zebrało wymaganą ilość podpisów, by taką inicjatywę móc zgłosić.
Sprawa nabierze biegu jeśli do 12 grudnia br zostanie zebrane minimum 100 tys. podpisów pod projektem ustawy, który to zostanie złożony w sejmie 15 grudnia.
Pierwsze czytanie ustawy odbędzie się w marcu 2015.
Więcej o projekcie ustawy, jej celach i historii walki o możliwość wpływu rodziców na kształcenie swoich dzieci napisałam w poprzedniej notce:
http://e.b.salon24.pl/603927,rodzice-chca-miec-wybor
Sześciolatki już poszły do szkół. Są sygnały, że wiele szkół nie jest odpowiednio przygotowanych do zadania, jakie zostało im narzucone. Zwiększyła się liczba klas pierwszych i dzieci muszą chodzić na zmiany, oczekując na swoje lekcje po kilka godzin w zatłoczonych świetlicach.
Dzieci wracają do domu zmęczone i zestresowane i rodzice już żałują, że nie zrobili wszystkiego, żeby ochronić swoje dzieci przed zafundowaną im przez nieodpowiedzialnych polityków traumą.
Jak był cel takiej reformy? Minister Boni w swoim czasie oświadczył, że po to, by młodzi ludzie wcześniej trafili na rynek pracy. Brakuje nam rąk do pracy?
Jeśli zestawimy to z reformą wydłużającą czas przejścia na emeryturę aktualnie pracujących, to logika takiej argumentacji jest absurdalna.
O co więc chodzi miłościwie nami zarządzającym? Czy aby nie o to, by wcześniej móc kontrolować wychowanie dzieci i odpowiednio je kształtować? Poddawać edukacji równościowej, seksualnej, która na Zachodzie idzie pełną parą? Wynarodawiać z własnej historii i tożsamości, lepiąc jakiegoś Europejczyka o mentalności niewolnika?
Walczy się z narodem w różnych obszarach, z rolnikami, górnikami, przedsiębiorcami, młodymi wysyłając ich na roboty do Niemiec, Anglii itp., z emerytami, chorymi, itd. Ale najważniejsza walka idzie o najmniejszych, bo to oni zaczną za dwadzieścia parę lat kształtować życie w Polsce. Nami daje się manipulować ze zmiennym szczęściem, ale nowy narybek trzeba ukształtować tak, żeby już takich problemów nie było.
Na szczęście budzi się odpowiedzialność obywatelska, ale ona wymaga wsparcia. Jeśli nic nas nie rusza, to może chociaż dzieci? One są bezbronne i mają tylko nas.