Zamki na Piasku Zamki na Piasku
265
BLOG

Przeciw gener - głupocie naszych czasów

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 0

Manifestum non eget probatione. Oto pierwsze skojarzenie w kontekście dyskusji związanej z gender. Fakty powszechnie znane nie wymagają dowodu. Nie sądziłem, że kiedykowiek stanie się przedmiotem sporu płeć biologiczna. Nie sądziłem, że w ogóle można poważnie traktować pogląd, że płeć można sobie wybierać.

A jednak można takie głupstwa traktować serio. A jednak można twierdzić powołując się naukę, którą mają stanowić właśnie gender studies, że nikt nie rodzi się kobietą i mężczyzną, lecz staje się kobietą i mężczyzną. A jednak można swobodnie twierdzić, że z płci biologicznej nie wynika zupełnie nic. Że to kultura definiuje płeć. W jaki sposób to kultura robi? Kto tworzy tą kulturę? Po co wreszcie gender potrzebna jest jakokolwiek płeć? Czyż nie jest wygodniej przyjąć, że nie ma żadnej płci. Ani na poziomie biologii ani na poziomie kultury? Po co tą płeć wybierać w przestrzeni kultury?

Gender sprzedaje się nam jako rodzaj walki o równość. Z jakim rodzajem nierówności mamy do czynienia w Polsce? Wszyscy wobec prawa są równi jak mówi Konstytucja RP. Kobiety i mężczyzni mają takie same prawa - tak mówi Konstytucja RP. O jakiej nierówności zatem mówimy? Tej wynikającej z różnic biologicznych? Że to kobiety rodzą dzieci a mężczyźni są na ogół silniejsi od kobiet? To chcemy wyrównać? W jaki sposób? To, że na ogół meżczyznę pociągają kwestie techniczne a kobietę relacje między ludźmi? Wreszcie po co chcemy to zmienić? Czy dzięki temu staniemy się lepsi, szczęśliwsi, bogatsi? Brakuje mi odpowiedzi na takie proste pytanie we wszystkich wypowiedziach zwolenników gender. Po co chcemy zachwiać tożsamością płciową człowieka? Jakie będą z tego dla nas - jako całego społeczeństwa - korzyści?

Gender i seks. W świecie gender większość spraw krąży wokół seksu. Edukacja seksualna - to temat numer jeden. Dla przeciętnego człowieka seks jest tylko jedną z wielu form jego aktywności życiowej. Jedną z wielu form uzyskiwania satysfakcji życiowej.  Ale w świecie gender seks dominuje nad każdym innym poziomem aktywności. Czemu w ogóle mamy być edukowani seksulanie? Czemu tej edukcji mamy być poddawani już od przedszkola? Czemu z takim samym zapałem nikt nie podchodzi do kwestii uczenia dzieci logiki, filozofii, historii sztuki, literatury, informatyki czy matematyki? Są to w końcu obszary, które wzbogaciłby nasze umysły. Wiedza z zakresu tych dziedzin może pozwoliłaby nam być bardziej doskonałymi, mądrzejszymi, empatycznymi? Może dzięki temu stalibyśmy się dla innych ciekawszymi rozmówcami? Ale nie - mamy się edukować seksulanie.

Edukacja seksulna w wydaniu gender jest po prostu porażająca. Porażająca, gdy wchodzimy do świata faktów (jak to jest robione) a nie świata deklaracji ideowych. Są tam postacie, które przerażają. Weźmy na tapetę pana Helmuta Kentlera. Pan uważa, że „stosunki pederastyczne mogą bardzo pozytywnie wpływać
na rozwój osobowości chłopca, głównie wtedy, gdy pederasta jest jego prawdziwym mentorem”. Pan uważa, w swej książce o wychowaniu seksualnym, że ważne jest onanizowanie się od najmłodszych lat, ponieważ „zdrowe małe dziecko” ma potrzebę onanizmu, że ważne jest łagodzenie tabu kazirodztwa.

Weźmy innego pana. Nazywa się Uwe Sielert. Pan uważa, że dzieci od samego początku powinny być nastawiane „przyjaźnie do seksu”. Od drugiego do trzeciego roku życia „w przypadku prawidłowego rozwoju ogólnego” pojawiają się „bardziej celowe formy autostymulacji seksualnej, które mogą prowadzić aż do orgazmu”. Częste onanizowanie się należy wspierać, rany powstałe przez pocieranie smarować maścią. Dziecku powinno być wolno przyglądać się stosunkowi płciowemu rodziców. „Normalna rodzina” nie jest normalna, lecz jest „wspólnotą interpretacyjną”. Role płciowe chłopca i dziewczynki należy likwidować. Dzieci są „badaczami/badaczkami seksualnymi”. Muszą być instruowane przez dorosłych, jak sobie samemu lub z pomocą innych sprawiać rozkosz. „Dzieci odkrywają tę rozkosz w sposób samooczywisty, same na sobie, jeśli wcześniej były z namiętnością głaskane również przez rodziców; jeżeli w ogóle nie wiedzą, co to rozkosz, brak będzie również igraszek seksualnych”.

Inna postać - Ina-Maria Phillipps. Autorka poradników dla rodziców na temat rozwoju seksualnego dzieci w wieku 0-3 lat i 4-6 lat. Cóż ona takiego radzi? Łączyć „to, co konieczne, z tym, co przyjemne” przez „łechtanie, głaskanie, pieszczoty i całowanie dziecka w przeróżne miejsca podczas czynności pielęgnacyjnych” (s. 16). „Pochwie, a przede wszystkim łechtaczce nie poświęca się w ogóle uwagi przez nazywanie ich i czule dotykanie (ani ze strony ojca, ani matki), przez co utrudnia się dziewczynce rozwijanie dumy z własnej płciowości” (s. 27). Poznawanie przez dzieci dotykiem genitaliów dorosłych może „czasami wywoływać u dorosłych uczucie podniecenia” (s. 27). „To znak zdrowego rozwoju twojego dziecka, jeśli intensywnie korzysta z możliwości dostarczania sobie rozkoszy i zaspokojenia”. W poradniku dotyczącym dzieci 4-6 lat uświadamia się rodziców, że „zabawy genitaliami są w tym wieku oznaką dobrze przebiegającego rozwoju psychoseksualnego”, że należy wspierać samogwałt (s. 21) i wszelkie inne formy zabaw seksualnych, jak choćby „imitowanie stosunku płciowego”.

Potępiacie pedofilię wśród księży. Ale pedofilia nie jest programem Kościoła Katolickiego. Pedofilia jest programem (a może tylko jego częścią - sam nie wiem) edukatorów seksualnych związanych z gender. Trzy wyżej wymienione postacie istnieją naprawdę. Nie są to postacie z nizin społecznych. Wręcz przeciwnie.

Oni faktycznie zdają się nie rozumieć, że istnieje okres w życiu dziecka w którym jego zainteresowanie seksem jest minimalne i wynika to przede wszystkim z hormonów. Że dziecko dojrzewa. Nie - dziecko jest do wykorzystania tu i teraz.

Nie rozumiem jaką korzyść miałoby nam dać gender. Korzyść duchową i materialną. Dopóki tego nie zrozumiem odrzucam gener w całości jako przykład głupoty w samej sobie. Głupoty szkodliwej. Głupoty chcącej wywrócić świat do góry nogami tylko nie bardzo wiadomo po co i dlaczego.

Odrzucam gender, bo przedstawiciele tej grupy mają skłonności do sekciarstwa. Widać to doskonale na słynnym już filmie norweskiego komika - odrzuca się jakiekolwiek badania naukowe, które podważają teorie gender.

Odrzucam gender, bo generalnie takie towarzystwo kojarza mi się z głównymi przedstawicielami bolszewizmu, którzy chcieli reperezentować robotników w życiu nie pracując w fabryce.

Tak Panie i Panowie (to chyba obelga) - jeżeli rzeczywiście gender jest bliskie Waszemu sercu niech Baba Jaga z bajki o Jasiu i Małgosi stanie się dla Was wzorem. Sami wrzućcie się do pieca czyli otwórzcie eksperymentalne przedszkola i szkoły dla Waszych dzieci. Waszych - podkreślam. Chyba, że macie taki sam problem jak bolszewicy - w życiu nie byliście w fabryce. No chyba, że tylko po to, aby poagitować.

To tyle.

Howgh!

Krzysztof.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka