1. W poniedziałek 5. sierpnia 2013, o 7:30 rano, w 69. rocznicę rozpoczęcia przez armię niemiecką rzezi mieszkańców Woli, w kaplicy szpitala wolskiego noszącego obecnie nazwę Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc, przy ulicy Płockiej, odbyło się nabożeństwo w intencji zamordowanych lekarzy, pracowników szpitala i chorych pacjentów. |
2. Po nabożeństwie, w holu szpitala odbył się Apel Poległych w miejscu gdzie 5. sierpnia 1944 niemieckiego oficera powitali dyrektor Marian Józef Piasecki, pediatra profesor Janusz Zeyland i ks. kapelan Kazimierz Ciecierski, aby go zapewnić, że szpital nie prowadzi żadnej akcji zbrojnej a w jego murach nie kryją się powstańcy. Odpowiedzią Niemca były strzały w czoła pozbawiające ich życia. To rozpoczęło rzeź lekarzy, personelu szpitala i chorych. |
3. W holu umieszczona jest tablica upamiętniająca zamordowanych tego dnia lekarzy wolskiego szpitala.
|
4. Po Apelu Poległych orszak uczestników przeszedł ulicą Górczewską, tą samą drogą, którą w sierpniu 1944 Niemcy odprowadzili ze szpitala tych co mogli się poruszać, a nieświadomych jeszcze swego przeznaczenia, w miejsce straceń za wiaduktem kolejowym gdzie czekało na nich wojsko z karabinami maszynowymi. |
5. Przybyli w orszaku pod Krzyż zapalili lampki i złożyli kwiaty.
|
6. Nie zabrakło biało - czerwonej chorągiewki - małego symbolu za który nasi tutaj oddali życie.
|
7. U dołu pod napisem wyrytym na pamiątkowym postumencie ktoś przypiął kartką z napisem: "to nie byli hitlerowcy, naziści, faszyści - to byli NIEMCY" |
8. Wspierający się laską Pan Profesor Jan Zieliński swoją osobą uszlachetnił tę społecznie zorganizowaną uroczystość. |
Na prośbę Profesora, podczas Jego starań o zbudowanie w miejscu wolskiego mordu nowego, trwałego krzyża, grupa blogerów interweniująca w 2009 roku u Rzecznika Praw Obywatelskich w związku z podejrzeniem złamania podstaw Konstytucji RP przez władze Warszawy *) powstrzymywała się od interwencji w tej sprawie. *) W międzyczasie, m.in. dzięki działaniom Rzecznika Praw Obywatelskich zostało ujawnione, że zabudowanie pawilonami handlowymi i wystawą samochodów tego miejsca - sanktuarium czczonego przez mieszkańców Warszawy od stycznia 1945, było dokonane w wyniku działań Biura architektury i planowania przestrzennego Warszawy, kierowanego przez p.o. dyrektora Marka Mikosa przy milczącej aprobacie kontrolującego tę budowę Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Tylko cichej, chociaż konsekwentnej, postawie personelu szpitala wolskiego z profesorem J. Zielińskim i grupie kombatantów zawdzięczamy, że nie udało im się, jak zaplanowali, całkowite usunięcie krzyża i obelisku z miejsca zalegania spalonych prochów gdzieś pod wiadukt kolejowy albo na chodnik pobliskiej Alei Prymasa Tysiąclecia. 9. O godzinie 16. po południu, przy Krzyżu odbyła się oficjalna uroczystość z udziałem władz Dzielnicy Wola. |
Po zakończeniu przekazałem Pani Urszuli Kierzkowskiej, Burmistrzowi Woli, załączone poniżej informacje o faktach, o których podczas spotkania w tej sprawie w Urzędzie Dzielnicy Wola, 6.04.2010, delegat Prezydent Warszawy, pani Karolina Malczyk(fot.), wówczac Pełnomocnik do spraw równego traktowania [sic!], nie pozwoliła Zarządowi Dróg Miejskich nas poinformować. Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich przekazało wówczas do ZDM nasze pytania i otrzymało poniższe informacje. Poprosiłem Panią Burmistrz aby, jako gospodarz tego terenu, spowodowała wykonania przez właściciela salonu polecenia ZDM tak, aby miejsce to zostało przez niego doprowadzone do stanu zgodnego z prawem zanim w tym roku zostaną ustawione tu tablice zawierające sporządzaną staraniem Profesora Zielińskiego listę zawierającą już ponad 1000 nazwisk ludzi tutaj zamordowanych i spalonych. Pani Burmistrz, wyraźnie przejęta, obiecała wkrótce się tą sprawą zająć. |
|
|
NIEMCYWiele razy w tym tekście celowo, a może nawet brutalnie, użyłem nazwy "NIEMCY". Uważam, że teraz jest o tym mówić konieczne - zwłaszcza w związku z przypomnieniem rzezi mieszkańców Woli. Niemcy, chociaż przyznają się do udziału „nazistów” w holokauście Żydów, to z pełnym wyrachowaniem zamilczają prowadzone przez wojsko niemieckie na wielką skalę już od 1.września 1939 ludobójstwo Polaków. Od pierwszego dnia wojny zaczęło się ono od z premedytacją prowadzonych ataków lotniczych na ludność cywilną, od bombardowań miast i masowych rozstrzeliwań cywilnych Polaków - na przykład w Budgoszczy. Już 5. września'39 wyciągnięto tam z domów 5.000 mężczyzn od 14 do 60 lat i pognano z podniesionymi rękami do punktów zbornych. Ustawiono ich w szeregi i rozstrzelano. Polowano specjalnie na uczniów gimnazjalnych i harcerzy. Nie zapomniano i o dziewczętach, kilkaset harcerek i gimnazjalistek podzieliło los swych kolegów i braci. Po ustaniu walk wrześniowych polscy nacjonaliści, polscy socjaliści, polscy profesorowie i polscy księża byli pierwszymi podczas II Wojny światowej, których Niemcy rozstrzeliwali w egzekucjach ulicznych, mordowali masowo w lasach nad Piaśnicą, w Palmirach czy w Aktion AB, wieszali publicznie w wielu polskich miejscowościach, wywozili do obozów koncentracyjnych w Dachau i Oświęcimiu. Przez pierwsze niemal trzy lata wojny, do 22. lipca 1942, z wyjątkiem ekscesów przyfrontowych, mordowani byli przez Niemców niemal wyłącznie Polacy. W walce cywilnej prowadzonej przez Polaków w kraju od pierwszego dnia wojny Żydzi nie brali udziału. Praktycznie akceptowali przyznaną im przez Niemców samorządność gett. Być może dlatego Niemcy Żydów początkowo - zwłaszcza podczas trwania sojuszu Hitlera ze Stalinem - na masową skalę tak jak Polaków - nie represjonowali - chociaż teoretycznie prawodawstwo w niemieckiej Rzeszy tam żyjących Żydów i Polaków traktowało identycznie. Wobec Holokaustu Żydów trwającego kilka miesięcy a rozpoczętego ogłoszeniem 22.lipca 1942 przez Judenrat warszawskiego getta obwieszczenia o wysyłaniu codziennie z getta 6000 ludzi do, co wykryto natychmiast, obozów zagłady - wśród Aliantów zapanowała niezrozumiała cisza. Milczeli również Żydzi całego świata gdy masowo mordowano ich braci w Polsce. Należy wiedzieć przy tym, że o faktach tych mieli oni doskonałe i szczegółowe informacje. Jak zachowało się społeczeństwo polskie wobec tej zbrodni? Mimo zachęty ze strony okupanta, współdziałania ze strony polskiej nie było. Pomoc okazywana żydom przez Polaków musiała być znaczna i wydatna, gdyż władze niemieckie wydały w początku września 1942 specjalne zarządzenie, grożące śmiercią za udzielenie pomocy żydowi. W zarządzeniu tym obiecywano, że kto do dnia 7 września dobrowolnie wyda ukrywanych zbiegów, nie poniesie żadnej odpowiedzialności. Wezwanie to nie odniosło skutku. Oczekiwane zgłoszenia nie nastąpiły. W szeregu polskich pism tajnych, bez względu na zapatrywania polityczne, ukazały się artykuły piętnujące zbrodnię. Jedno z ugrupowań katolickich wystąpiło z protestem w formie ulotki. Żadne, nawet najbardziej antysemickie wydawane podczas okupacji polskie pismo, nie pochwaliło tej strasznej zbrodni niemieckiej. Warto to powtarzać teraz każdemu! Pomimo tego Żydzi nie stają teraz w obronie opinii o Polakach, z którymi współcześni Niemcy starają się podzielić odpowiedzialnością za zbrodnie holokaustu. Niemcy o zbrodni popełnionej na Polakach jakby całkiem zapomnieli. Dla ilustracji wyrachowanych kłamstw niemieckich pokażę jeszcze dwie fotografie Polaków prowadzonych w pierwszych dniach sierpnia 1944 czwórkami ulicą Wolską w stronę opisanego miejsca masowego rozstrzeliwania. Zdjęcia te w niemieckim filmie „Speer i Hitler: Architekt diabła” pokazano jako ilustracje jakoby Żydów prowadzonych do gazu.
Prawda że dziwni są teraz Niemcy? Do mordowania Żydów przez „nazistów” przyznać im się łatwiej. Do mordowania Polaków - trudno. |
Mój dziadek TeofilProfesor J. Zieliński zgromadził już informacje z nazwiskami tam rozstrzelanego ponad tysiąca mieszkańców Woli. Ale czy jest możliwe poznać dane każdego z kilkudziesięciu tysięcy ludności cywilnej na Woli wtedy zamordowanej? Tam ginęły całe rodziny. Matki trzymające za ręce swe dzieci. Wszyscy mieszkający obok siebie sąsiedzi, przypadkowi przechodnie. To nie był Dachau czy Oświęcim początku wojny kiedy Niemcy każdego rejestrowali i na przedramieniu tatuowali numer. W Warszawie już na to nie mieli czasu. Może pod tym Krzyżem są też prochy mojego Dziadka? W końcu lipca 1944 moja Mama, nie chcąc przeżywać w kruchym domu na Grochowie traumy frontu, czego wraz z wówczas dwuletnim synem przez dwa tygodnie doznawała we wrześniu 1939, zdecydowała przenieść nas w lipcu'44 do swojej ciotki mieszkającej w solidnej kamienicy w śródmieściu, przy Złotej 36. Tam, dla świętowania Wolnej Polski przyłączył się do nas na początku Powstania jej Tata - mój Dziadek Teofil Sadkowski. Dziadek Teofil zamieszkał w Warszawie w 1912 przeniósłszy się tu z Petersburga. Do połowy lat trzydziestych w gimnazjum matematyczno - przyrodniczym swego imienia u zbiegu Leszna i Żelaznej uczył matematyki. Wykształcił tam kilkanaście roczników wolskich maturzystów. Wielu z nich miała żydowskie nazwiska, co podaję jako przyczynek do wiedzy o polskim antysemityzmie. kliknij na podpisy aby zobaczyć pełną stronę
Po kilku dniach, chyba właśnie 5. sierpnia, dziadek Teofil podjął się przynieść dla dzieci świeże mleko. Gdzie go szukał? Zapewne na Woli, tam przecież mieszkał, znał swoich uczniów i ich rodziny. Wiedział kto z nich ma krowę lub kozę. Wydaje się to dziś dziwne, ale na obrzeżach Warszawy pasące się zwierzęta w pobliżu miejskich zabudowań spotkać było można jeszcze przez wiele lat po wojnie. Dziadek już się więcej nie odezwał. Co mogła zrobić niemiecka armia widząc na Woli około 5. sierpnia starszego pana z bańką na mleko? Z bliskim pewności prawdopodobieństwem włączono by go do jednej z grup cywili prowadzonych na zachód Wolską lub Górczewską na rozstrzelanie za wiaduktem kolejowym. Czy Jego prochy są dziś niepokojone przy Górczewskiej 32? Nie jest to niemożliwe. ... Dziadek zginął gdy miał dokładnie tyle lat, ile ja mam teraz... |
741
BLOG
Komentarze