Ewaryst Fedorowicz - specjalista ds. reklamy, bloger_fot. archiwum
Ewaryst Fedorowicz - specjalista ds. reklamy, bloger_fot. archiwum
Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
917
BLOG

Rządzić wizerunkiem

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Polityka Obserwuj notkę 8

 

Rząd Tuska koncentruje się na tym, co mu wychodzi najlepiej – z EWARYSTEM FEDOROWICZEM, specjalistą ds. reklamy, rozmawia Waldemar Żyszkiewicz

– Opinie, że rząd Donalda Tuska stał się wielką agencją reklamową, nie należą do rzadkości. Czy to właściwe zajęcie dla rządu?

Każdy rząd, a z pewnością każdy rząd europejski, jest narażony na zarzuty tego rodzaju. Mnie to nie specjalnie dziwi, bo współcześnie większość dużych podmiotów gospodarczych ma rozbudowane działy komunikacji, działy marketingu, a niejednokrotnie korzysta również z zewnętrznych agencji reklamowych czy firm pijarowskich. Jestem przekonany, że żadnego poważnego biznesu (a rządzenie krajem to przecież jeszcze coś więcej niż zarządzanie wielką korporacją), nie da się dziś prowadzić bez stosowania narzędzi nowoczesnej komunikacji społecznej. Rząd, któryby tego nie robił, wykazałby brak instynktu samozachowawczego.

– Ale ograniczając się do pijaru przejawia chyba brak rozsądku?

Zgoda, rząd powinien dbać o coś więcej niż własna polityka wizerunkowa, ale to już zależy od przyjętych priorytetów. Pewni swej bezkarności, współcześni politycy coraz chętniej zamiast strategii stosują prostacką taktykę, ale rekordy pijarowskiego picu w Europie nie należą wcale do polskiego premiera, lecz do prezydenta Francji Sarkozy’ego.

– W Polsce na niedostatek wrażeń też uskarżać się nie możemy.

Premier Tusk skutecznie realizuje zalecenia Igora Ostachowicza, którego uważam za naprawdę dobrego fachowca. Konsorcjum specjalistów pracujących dla obecnej władzy, trochę informacji o nich pojawiło się przy okazji kampanii pod hasłem „zabierz Babci dowód”, jest o wiele bardziej profesjonalne niż pijarowcy opozycji. Nic dziwnego, że rząd Donalda Tuska koncentruje się na tym, co mu wychodzi najlepiej.

 – I odnosi sukces za sukcesem, jeśli oczywiście za kryterium brać wyniki sondaży.  

Ostatnio notowania trochę się omsknęły: wskaźnik poparcia jest znacznie niższy od ocen negatywnych. Zważywszy jednak na realną sytuację w kraju i na fakt, że ekipa Tuska pozostaje u władzy już piąty rok, to są wciąż jeszcze całkiem niezłe wyniki. Pragmatyczna postawa przynosi efekty: wystarczy zadowolić około 35 proc. głosujących, żeby utrzymać się u władzy.

– Jak to wygląda w praktyce?

Roczny wzrost PKB na poziomie 9 proc. zapewniłby rozwój kraju i przyniósł odczuwalną dla wszystkich poprawę. Ale nawet przy skromnych 3 proc. wzrostu dla swoich, dla urzędników, dla policji wystarczy. Jeśli jeszcze do tego umiejętnie rozdzieli się europejskie granty, to następnych wyborów można się nie obawiać.  

– A co z modernizacją, z niezbędnymi dla kraju reformami, które podczas kampanii Platforma miała na sztandarach?

Zwykła wyborcza propaganda. Janusz Lewandowski otwarcie powiedział o „durnych klipach”, w których zdarzyło mu się przy tej okazji wystąpić. Ściemniali, i co z tego? Rządzący wciąż mają poparcie, dysponują pakietem kontrolnym, nic im nie można zrobić.  

– Może warto tę wizerunkową sprawność rządzących prezentować jako nasz znak firmowy?

Niezły pomysł, ale raczej wyłącznie na użytek wewnątrz kraju, w którym przeciętny, słabo zainteresowany sprawami publicznymi i niezorientowany w polityce wyborca reaguje zgodnie z zamierzeniami pracujących dla władzy fachowców od wizerunku. Bo w Polsce wystarczy, żeby premier zagroził, że tupnie nogą z całej siły, ale z Europą tak łatwo już nie pójdzie. Tam musiałby naprawdę tupnąć mocno, a nie tylko ograniczać się do poklepywań i uścisków z możnymi tego świata.

– Ostatnio trochę się wizerunek rządu posypał.

Poszło zwłaszcza o ACTA, a zadecydowały w znacznej mierze względy pokoleniowe. Warto pamiętać, że dla uczestników protestu Igor Ostachowicz, mimo że o jedenaście lat młodszy od premiera, jest człowiekiem z innej, raczej telewizyjnej niż internetowej epoki. Dla młodych Tusk i jego pijarowcy są ludźmi z zupełnie innej bajki. To może być przykra wiadomość dla premiera, który robi wiele, by pielęgnować swój młodzieńczy wizerunek.

– Obserwujemy też renesans sprawy smoleńskiej.

Tak, tego na dłuższą metę nie da się już zaklajstrować prymitywnym pijarem, bo zwykli ludzie, nie tylko ci, dla których Smoleńsk był ważny od początku, coraz wyraźniej czują, że to wszystko śmierdzi. W dodatku, profesor Binienda umie w prosty i przejrzysty sposób mówić o technicznych niuansach sprawy, a eksperci od Millera nie są w stanie merytorycznie z nim polemizować. Trzeba też pamiętać, że ogromną część pijaru, większą niż rządowi sztabowcy, robią Tuskowi media: telewizja publiczna, TVN, „Gazeta Wyborcza”. Bez ich wsparcia ten rząd nie utrzymałby się dłużej niż przez miesiąc.

– Na przestawienie wajchy jakoś się nie zanosi.

Jak dotąd, układ medialny wyraźnie sprzyjał rządowi. Słyszał pan może, żeby ktoś zamarzł tej zimy? Nie, tylko kilkadziesiąt osób zmarło z wychłodzenia organizmu. „Zmarło z wychłodzenia”… na kość, przy temperaturach poniżej minus 20 st. C. Już sobie wyobrażam, jak brzmiałyby tytuły, gdyby premierem był np. Jarosław Kaczyński.

– Co nam przyniesie wiosna?  

Wraz z ociepleniem, znacząco wzrośnie ruchliwość społeczna, bo ludziom, nawet tym, którzy głosowali na Platformę, coraz więcej się nie udaje. I paradoksalnie, ważniejsze od Smoleńska mogą okazać się drobiazgi, takie jak fryzjer minister Muchy, czy słabe wyniki polskich piłkarzy podczas Euro. Jeśli nasza reprezentacja nie wyjdzie z grupy, Donald Tusk może być w opałach. A gdy cena benzyny przekroczy 7 złotych, wszystko się tu zagotuje.

 

rozmowa przeprowadzona w połowie lutego 2012

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka