Jan Herman Jan Herman
775
BLOG

Czuję się wrabiany

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 16

Powinienem napisać dwie równoległe notki: jedną o tym, jak trudne jest dla Ukraińców budowanie własnej tożsamości w oparciu o przeszłość i rodowód, drugą zaś o tym, na czym polega trwająca od upadku ZSRR wojna globalna. Ale spróbuję to połączyć w jedno, zwłaszcza że akurat Ukraina jest najbliżej mi położonym teatrem jednej z odsłon tej wojny.

Najpierw dwa „odrębne” akapity:

  1. Pomiędzy wychowywaniem bezstresowym a wychowaniem autorytarnym jest cała gama możliwości, z których ja stawiam na „anioło-stróżowanie”: nie da się uniknąć błędów, do których każdy młody organizm lgnie czy to na skutek temperamentu, czy przypadkowo znalazłszy sprzyjające okoliczności, czy na przekór standardom, czy za jakimś wzorcem, czy dla jakiegoś interesu. Skoro nie da się uniknąć – to najgorsze są połajanki, przypominanki, zakazy, nakazy, karniaki, szyderstwa: trzeba raczej przyjmować do wiadomości i podpowiadać rozwiązania inne, pośród których tak zwany własny przykład nie jest do pogardzenia, choć „pracę wychowawczą” czyni podobną do katorgi (jak tu oduczać latorośl plugawej mowy, kiedy samemu się chce zakląć?). Ukrainę wychowują wszyscy, bliscy i dalecy. Ona zaś uważa, że wszystko co „radiańskie” warte jest totalitarnej penalizacji, a wszystko co faszystowskie ma swoje głębokie uzasadnienie w patriotyzmie. Dla nas, Polaków, jest to albo śmieszne, albo straszne, choć nie pamiętamy, że sami stalinizm zrównaliśmy z hitleryzmem (niejeden Czytelnik teraz mnie krzyżuje): myśmy półgębkiem dokleili „komunizm” do faszyzmu, Ukraińcy takim samym półgębkiem dokleili selektywnie faszyzm do sowietyzmu, bo to sowietyzm im najbardziej uwiera, a selektywność polega na wyłączeniu własnego nacjonalizmu (i jego powiązań) z obszaru faszystowskiego. Wolno Ukraińcom, podkreślam: wolno, i nic nam do tego, choć ten ich czteropak ustawowy z 8 kwietnia 2015 nie trzyma się logicznej kupy, chyba że czegoś nie wiemy (pytam: czy Leonid Kuczma albo Leonid Krawczuk, żywa propaganda komunizmu, mają teraz prawo wchodzić do studia telewizyjnego?). Żal tylko, że zbiegło się to z serdeczną do bólu wizytą Pana Komorowskiego (z naciskiem na „Pan”), bo w ten sposób jego zaplecze okazało się znów niekumate. Ukraińcy – choć ich najnowsza iteracja państwowa jest młodziutka – miotają się z naprawdę poważnymi wyzwaniami: krańcowe nierówności społeczne, uzależnienie gospodarki od Rosji, drenaż gospodarki przez własnych oligarchów, niezdefiniowana tożsamość narodowa (kwestie językowe, kwestie tradycji, kwestie etniczne), słabe Państwo rozszarpywane przez rozmaite siły odśrodkowe, no, i wkręcenie przez Amerykę w wojnę globalną. Anioło-stróżujmy Ukrainie, nie wystawiając cenzurek, bośmy sami nie bez takich młodopaństwowych win, jak Piłsudski, Żeligowski, Śmigły-Rydz;
  2. Siedzimy w polskiej, prowincjonalnej filii globalnego teatru, w której scena przesłonięta jest półprzezroczystą kotarą, niczym reklama na szybie autobusu: z zewnątrz wszyscy widzą kolory i napisy, a od środka widać świat jak po uderzeniu w głowę: niby widać, ale mroczki w oczach przeszkadzają. U nas za tę reklamę robi Transformacja: propagandziści widzą ją kolorowo i dostatnio, ale ci, którzy są „wiezieni”, mają ustawiczny problem z widocznością. Półki pełne darów są widoczne z daleka, ale jeśli wyciągać po te dary rękę – to tylko z banknotami, których już większości z nas nie wystarcza nawet „do dziesiątego”, nie mówiąc o „do wypłaty”. Jest więc siermiężniej niż „za komuny”, gdzie przynajmniej zakwaterowanie i wikt oraz alkoholowy szum w głowie gwarantowano wszystkim. Tak czy owak, transformacyjna kotara nie pozwala nam dostrzec wojny, której uwerturą były takie historie jak Solidarność, Mur Berliński, Aksamitna Rewolucja (czes. Sametová revoluce, słow. Nežná revolúcia), fala kolonizacji środkowo-europejskiej zainicjowana rozmaitymi „kuponovkami”, a której Aktem Pierwszym była jelcynowsko-gorbaczowowska gra w durnia zakończona spiskiem białowieskim. Kto czyta między wierszami epok minionych, ten rozumie, że trwa – i jest w połowie zapewne – proces przenoszenia przywództwa globalnego z tzw. Zachodu na tzw.  Chiny (które są wszak nie narodowym państwem, a imperium skupiającym co najmniej 4 żywioły pod „kuratelą” Han, tych „konfucjańskich”). Treścią symboliczną tej globalnej przemiany jest batalia o ryglowanie Azji Centralnej (Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgizja, Turmenia, Afganistan, płn-zach. Iran, Ujguria, Sajany, Ałtaj, zach. Mongolia): rozgrywającym aktywnym jest Ameryka, która najpierw stawiała na Arabię (wyrugowanie jej z roli rygla za pomocą awantur izraelskich), a teraz stawia stopę na Europie Środkowej (poprzez nią dążąc do redukcji rygla rosyjskiego). Taki jest sens – naprawdę, tak to widzę – zarówno kompletnie „nielogicznej” Umowy Atlantyckiej, jak też „wiercipięctwo” Rosji w BRICS. Separatyzm na Ukrainie czy choćby wykupienie TVN przez błazeńskiego producenta amerykańskich papek – to tylko drobne kawałeczki puzzla;

No, to tak spreparowanego Czytelnika prowadzę ku sednu, tak jak je pojmuję. Bo podczas, kiedy nad Wisłą załamujemy ręce i lamentujemy nad niewdzięczną Ukrainą, która wrobiła Komorowskiego w firmowanie glorii dla UPA i toleruje odsunięcie Polskiej dyplomacji od wszelkich stołów decydujacych o sprawach ukraińskich – wszyscy wtajemniczeni powoli i konsekwetnie zmierzają do rozwiązań natury „alokacyjnej”.

Czy ktoś zauważył, że najważniejsze tematy strategiczne w zasięgu naszego postrzegania (Europa, Rosja, Ameryka, Arabia, Bliski Wschód, Azja Środkowa-Chiny) kręcą się wokół energetyki (paliwa), kosmosu (inwigilacja i ryglowanie) i edukacji (produkcja „człowieka globalnego”)? Spróbujmy to wszystko rozkminić, zwłaszcza że najwyraźniej zbliżamy się do rozstrzygnięć siłowych.

Energetyka

Pierwszym źródłem energii użytkowej – poza wydolnością niewolników i oswojonych zwierząt – było drewno zasilające ogniska. Od tamtego czasu zmieniło się wiele: węgiel, ropa naftowa, gaz, dynamit i inne prochy, nuklearia, geotermalia, do tego rozmaite źródła ekologiczne, np. pływy wodne czy promieniowanie kosmiczne (np. słoneczne).

Na dobrą sprawę energii w świecie jest wbród i tylko politycy oraz ich eksperci wiedzą, dlaczego najbardziej wszystkich ma interesować sprawa paliw płynnych i gazowych oraz energia atomowa. Może w grę wchodzą przyzwyczajenia wspomagane przez infrastrukturę (ani jedno, ani drugie nie da się zastąpić „na komendę” czymś innym)? Jednym słowem, zarówno Arabia, jak i Rosja nie chcą przyjąć na siebie roli skolonizowanego dostawcy, wolą raczej wszelkimi dostępnymi sposobami umocować swoje pozycje przetargowe, korzystając z dobrodziejstw, jakie kryje „ich” ziemia. Rosja uciekła pod kuratelę BRICS, a Arabia jeszcze próbuje uporać się z tym na własną rękę, ale wybiera między Ameryką i Chinami, czego już na sobie doświadczyli Saddam i Kaddafi, a doświadczą inni.

W każdym razie w sprawach energetyki ja sam, mały żuczek, widzę z bliska fruwające wokół – niczym zbierające się na jesień do migracji rzesze ptactwa – rozmaite różnojęzyczne raporty, analizy, artykuły, książki, biznesy, narady, konferencje, opinie inwestycje (patrz: łupki). Dzień-w-dzień. Tylko dzieciak przedszkolny nie zastanawiałby się nad tym, zwłaszcza że gorączka wokół sprawy rośnie.

Kosmos

Gdzie te czasy, kiedy o tym, jak wygląda nasza planeta, wiedzieli wyłącznie Argonauci, Ciołkowski, Verne, Lem, Gagarin i Armstrong! No, może jeszcze obalacze konceptu ptolemeuszowego, z Kopernikiem na czele.

Dziś wszystko stoi pod znakiem dronów, a sytuacja cywilizacyjna przypomina zapewne tę z początków motoryzacji. Co nas czeka – niech dowie się każdy, kto potrafi rozpoznać 100 i więcej różnic między światem sprzed lokomotyw i automobilów a światem autostrad i parkingów. W każdym razie czeka nas wielopokoleniowa kampania regulacyjna, która – nie mam wątpliwości – ustanowi nowy ustrój globalny, a nawet uruchomi nowe gałęzie prawa i państwowości.

W sprawy kosmosu zaangażowane są najlepsze siły tele-informatyczne, czyli multimedialne. Wszystko zmierza do stanu, w którym przewagę będzie miał każdy, kto uruchomi lepszą inwigilację, lepsze sposoby „punktowego unieszkodliwiania celów” (tak jak kiedyś „punktowo działały pistolety i karabiny, tyle że występują w ilościach masowych), lepszą technologię „zarządzania szokowego” (huknąć, a potem spokojnie komenderować, wide: terapia Balcerowicza).

”Perspektywa kosmiczna” pozwala spoglądać decydentom (niestety, w większości umundurowanym) na Ziemię i Ludzkość w taki sam sposób, w jaki spogląda się na krople wody, małą, ale powiększająca wybrane nisze, jesli sie dobrze ustawić pod właściwym kątem.

Ale przestrzeń kosmiczna, choć przecież trójwymiarowa – jest bardzo ograniczona, nieprawdaż?

Edukacja

Jeśli edukacja ma mieć postać „ustawiczną” (od podlotka do staruszka) – a taką postać właśnie przybiera – to dzisiejsza formuła szkół, uczelni, kształcenia równoległego – okazuje się przeżytkiem. Nieuchronnym procesem jest wydzielenie z wielomiliardowej masy ludzkiej osobników najbardziej bystrych i zarazem najmniej wrażliwych humanistycznie, których zadaniem będzie ostateczne przeistoczenie ludzkiej rzeczywistości w syntetyczną.

Syntetyczność zaczyna się od ścieżki, wydeptywanej przez człowieka, od kryjówki, w której człowiek zamieszkuje sam lub składa swoje skarby, od wynalazków, którym powierza swoje sekrety. Dziś tę syntetykę mamy w postaci urbanizacji, mediów masowych, produktów zastępujących wszystko co naturalne, a nawet w postaci wirtualnych światów, w które coraz bardziej masowo się zanurzamy nie zauważając, że są obce człowieczeństwu, niehumanitarne.

Wyselekcjonowana grupa cynicznych bystrzaków dopełni dzieła, zamieniając pozostałą (90%?) część ludzkości w łatwo sterowalną, otępiałą i nierozgarniętą, powolną masę. Gatunek ludzki już dziś, na naszych oczach, dzieli się konsekwentnie na fenomen szlachetny (żyjący w kokonie dóbr konsumpcyjnych, wyposażenia mieszkań i biur, systemu prawnego, infrastruktury, opieki zdrowotnej i rzetelnej edukacji oraz bezpieczeństwa) oraz fenomen podły (żyjący nie tyle poza światem kokonów, ile w świecie zdegenerowanym, wyjałowionym z esencji, toksycznym, poświęconym dla wytworzenia owych kokonów).

W tym świetle sprawy GMO, niewidzialnych pól promieniowania, nano, robotyzacji, cybernetyki społecznej, mass-mediów – nabierają cech demonicznych, nieprawdaż?

 

*             *             *

Oczywiście, że opisane powyżej trzy zagadnienia są po prostu konsekwencją „dziejących się spraw” pospinanych procesami kontynentalizacji i globalizacji. Tyle że – począwszy od ugody Wojtyła-Reagan-Gorbaczow (niekoniecznie każdy z nich miał to samo na myśli, kiedy do ugody przystępował) – sprawy nabrały tempa, a to co naturalne i odruchowe stało się treścią projektów i przedsięwzięć. Przypadek zaczął ustąpować planowym działaniom o skutkach globalnych. I to trwa, w dodatku jest rozpędzone do nieprzytomności, niczym roll-coaster.

Oto istota globalnej wojny, toczonej między BRICS a Pacta Americana. Na tym tle nasze popiskiwania związane z Putinem i Ukrainą czy Łukaszenką, z wizami do USA, z awansami dygnitarskimi Polaków w UE – przypominają laboratoryjne igraszki eksperymentalnych myszek albo muszek-owocówek.

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka