Jan Herman Jan Herman
593
BLOG

Pułkowniku, szczury są w kuchni!

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 3

Ermitaż – to takie miejsce w wielomilionowym „Pitierie” (tak mieszkańcy zwą swoje miasto nad Newą). Jego nazwa oznacza po francusku „pustelnię”. W ogóle budowany był i wyposażany w arcydzieła przez wybitnych twórców Zachodu. Daj boże mi taką pustelnię!

Ermitaż to jedno z najstarszych i największych muzeów na świecie. Jego historia sięga 1760 roku. Kocie CV jest równie długie.

Cytuję obszernie artykuł ze strony internetowej „Koty”: legendarne koty mieszkające w Ermitażu pojawiły się w Pałacu Zimowym jeszcze za czasów panowania cesarzowej Elżbiety w połowie XVIII stulecia, zaniepokojonej ilością myszy i szczurów w rezydencji.

Różne są wersje co do pochodzenia pierwszego kota w Ermitażu - jedni podają Kazan w Tatarstanie, inni mówią, iż pierwszego kota, przywiezionego z Holandii, umieścił w Pałacu Zimowym na początku XVIII wieku car Piotr I.

Caryca Katarzyna II, założycielka Ermitażu, nadała tym zwierzętom status wartowników galerii. Przywożono je do Petersburga z wszystkich krańców kraju. Niegdyś zwierzęta ospale chodziły nawet po salach wystawienniczych. Na niektórych obrazach widać nawet drobne ślady obecności uzbrojonych w pazury czworonogów. Za czasów carskich były na garnuszku władz, po Rewolucji Październikowej - pozostały pod opieką wolontariuszy. Podczas II Wojny Światowej i oblężenia Leningradu wyginęły wszystkie koty nie tylko Ermitażu ale i całego miasta - to był czas wielkiego głodu... Po wojnie, w 1945r. koty wróciły do Leningradu - przywieziono dwa wagony pełne kotów. W latach 60-tych populacja muzealnych mruczków rozrosła się do tego stopnia, że zaczęto wywozić je na wieś i szukać im nowych domów.

Dzisiaj koty można spotkać na zewnątrz muzeum, w oknach piwnic, ale nie w salach wystawienniczych (teoretycznie). Nie mają prawa wychodzić poza piwnice - to w podziemiach są najbardziej potrzebne do ochrony niewystawianych zbiorów muzealnych przed gryzoniami. Co prawda nowoczesne trutki na szkodniki sprawiają, że ich rola nie jest już tak poważna jak jeszcze 100 lat temu, ale zwierzęta zostały i nadal są uważane za część „muzealnej ochrony”.

Obecnie Ermitaż zamieszkuje ok. 50 kotów.

Tradycyjnie 28 marca Ermitaż wesoło i uroczyście obchodzi Dzień marcowego kota, poświęcony muzealnym szczurołapom.

Co innego Kreml.

 Według Pedii  jest to gród warowny lub twierdza sytuowana w obrębie miast ruskich, budowana zwykle na wzniesieniu i obejmująca: siedzibę władcy, cerkwie oraz budynki o funkcjach urzędowych lub państwowych. W XVIII wieku, w związku z rozbudową miast, kremle straciły swoje obronne znaczenie, pełniąc jedynie funkcje reprezentacyjne (do dziś – w kilkunastu dużych miastach).

Nazwa "Kreml" jest także używana jako synonim najwyższych władz rosyjskich, a wcześniej radzieckich, których siedziba znajdowała się tradycyjnie na kremlu moskiewskim.

Kreml moskiewski – to jedno z największych muzeów świata, a na jego terenie eksponowane są choćby dwa gigantyczne dzieła sztuki ludwisarskiej: największy na świecie dzwon „Car kołokoł” z roku 1735 i jedna z największych na świecie pod względem kalibru armata „Car puszka” z 1586 roku.

To, że po Kremlu biegają szczury – dla mnie jest jasne. 28 hektarów, tysiące zaułków, higiena typu „z wierzchu blask”, stosunkowo niskie zaludnienie, mnóstwo „specjałów” – to wszystko jest pożywka dla tych nad-inteligentnych stworzeń. Zaznaczam, że rozróżniam dwa rodzaje inteligencji: ptasią, która preferuje ogląd „z perspektywy” i rozwiązania wiodące wprost do celu oraz szczurzą, która oparta jest na zapamiętywaniu labiryntów i sposobów pokonania różnorodnych przeszkód. Otóż na Kremlu dominuje inteligencja szczurza, legendarna zresztą. Czymże są służby specjalne, w dowolnym kraju?

Rzecz w tym, że szczury widzą świat od spodu, od strony tych wszystkich plugastw i podłości, które obślizgle zbierają się pod bursztynami i złotem, pod tym całym blichtrem. Gdybyż Kreml zatrudnił kilku orłów, i nie pomylił ich z sępami! Taki orzeł – jak czytamy u Wyspiańskiego – nie polezie „w gówna”, ale wychwyci ze swoich wyżyn, który szczur się przemyca i dokąd.

Żaden monitoring nie zastąpi orła. Zwłaszcza, że orzeł nie pleciuga i do kuchni nie zagląda z cicha. A tam, pułkowniku, same turkucie podjadki.

Pedia odnotowuje: rodzina Putina posiada sięgające daleko wstecz tradycje „związków z władzą” w Rosji. Dziadek Władimira Putina jako chłopiec dostarczał posiłki dla Rasputina, później był kucharzem Lenina i szefem kuchni w jednej z willi Stalina. No, trudno o lepsze kwalifikacje do tego, by zrobić porządek w kuchni. A ten porządek aż się sam prosi! Bo w tej kremlowskiej nie ma nawet Remika ze słynnego filmu hollywoodzkiego, któryby przygotował jakieś powalające z nóg  „ratatouille”.

Choć, jak widać, powalać z nóg umieją…

Orzeł zrozumiałby, że to jest zamach stanu, choć wygląda akurat odwrotnie, że to „stan” się zamachnął…

 

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka