Podziwiam biegaczy. Podziwiam ich upór, samozaparcie, wytrwałość w realizowaniu swojej pasji... Ja bym tak nie potrafił. Choć i ja mam przecież swoje pasje... Uwielbiam wędkować, grać w brydża i katować Was zdjęciami mojego autorstwa :) Gdyby nie to , że choroba Córki tak mnie absorbuje a i praca nie pozwala o sobie zapomnieć , oddawałby się swoim pasjom z taką samą gorliwością jak biegacze... Tylko jakby to powiedzieć - nie paraliżowałbym połowy miasta by tym pasjom się oddawać... A przecież uliczny hałas płoszy mi ryby , bardzo chętnie zagrałbym w brydża w Komnatach Królewkich, a i pewnie katowałbym Was ciekawymi ujęciami ul. Kalwaryjskiej gdybym tylko wstrzymał ruch na Rondzie Matecznego (krakusy wiedzą iz to ekstremalne żadanie)... Być może trochę przesadzam ale trzeci maraton w przeciągu kilku tygodni to też chyba przesada... Niekoniecznie chęć sprawdzenia się ma pociagać za soba, z taką częstotliwością, paraliż połowy miasta...
Nie mogąc zatem zbyt wiele wymagać od otoczenia muszę się do niego dostosować ;) Tak na ten przykład muszę wstać skoro świt i próbować z tą mgłą walczyć skoro nie mogę się doprosić tej sztucznej a i nikt też o tej porze nie włazi mi w kadr bo Plant przecież dla mnie nie zamkną... Jeśli o tej porze śpicie, pogoda Was zniechęca do wyjścia, bądź nie ma Was w Krakowie zapraszam na spacer po zamglonym Wawelskim Wzgórzu Zobaczcie czego możecie mi pozazdrościć ;)