mefistofeles mefistofeles
2116
BLOG

Dalmatyńska eskapada vol. 1 - Krka, Trogir, Split, Dubrownik

mefistofeles mefistofeles Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Turystyka zorganizowana mnie dotąd odstraszała całokształtem. Zwiedzanie w tłumie, napięty program, ciasny autokar. Mimo to postanowiłem dać jej szanse i wybrałem się ze świeżo poślubioną mi żoną na autokarową wycieczkę po Chorwacji.

"Będę żałował" powtarzałem sobie wsiadając do potężnego piętrowego autokaru, który miał nas zawieźć do Pszczyny, gdzie dopiero mieliśmy zostać rozdzieleni pomiędzy docelowe pojazdy. W Pszczynie zmieniliśmy autokar na nieco wygodniejszy. Dostaliśmy też dobre miejsca z przodu. Przestrzeni na nogi nie brakowało, więc nie było tak źle. Zaraz po opuszczeniu kraju dowiedzieliśmy się szczegółów programu. Najistotniejszym było to, że nasz hotel będzie zlokalizowany w Neum - jedynym nadmorskim miastem w Bośni i Hercegowinie, najtańszym kurorcie nad Adriatykiem. A potem było już tylko lepiej.

W Czechach pilotka zafundowała nam komedię o wycieczce objazdowej, tak na zachętę - wszak zawsze może być gorzej :) Mieliśmy też postój w Znojmo - dawnej strefie wolnocłowej na czesko-austriackiej granicy, dziś wyglądającej jak Las Vegas dla ogrodowych krasnali. Austrię i Słowenię przespałem, obudził mnie dopiero wschód Słońca nad skrytymi we mgle dolinami. Po postoju śniadaniowym wjechaliśmy w góry Velebit, które przekroczyliśmy prawie 6kilometrowym tunelem świętego Rocha. Za wyjazdem z tunelu pokazał nam się Adriatyk, który miał nam już towarzyszyć następne 8 dni.

Pierwszy punkt programu to wodospady rzeki Krka. Ciąg kaskad sporej rzeczki w wapiennych skałach. Autokar najpierw wspiął się na wzgórza nad wsią Skradin by potem efektownymi serpentynami zjechać na parking. Ścieżka wiedzie od parkingu skrajem lesistego urwiska co chwilę ukazując widok na wodospady. Pod największym z nich - Skradinskim Bukiem można się nawet kąpać. Wracamy do góry mając po lewej widoki na wodospady a po prawej stragany z miejscowymi specjałami - kupujemy smaczne słodkie wino domowej roboty.

Wszystkie zdjęciaWszystkie zdjęciaWszystkie zdjęcia


Dalej autostrada prowadzi nas z dala od morza wschodnimi zboczami gór Kozjak i Biokovo. Potem zwykła, wąska i kręta droga wzdłuż granicy sprowadza nas na wybrzeże. Samo Neum jest położone w zatoczce u nasady małego półwyspu. Ślady po wojnie są już słabo widoczne. Nasz hotel to największy w mieście hotel Neum pamiętający jeszcze marszałka Tito, który chętnie w nim gościł. Śladem po tym jest potężny schron przeciwlotniczy, którym wiedzie droga z wind prosto na plażę.

Poniedziałek

Następnego dnia mamy dość ambitny program - Split i Trogir, odległe od Neum o ok. 200 km. Jedziemy Magistralą Adriatycką, tzw. Jadranką przez nadmorskie miejscowości Makarskiej Riwiery - wąskiego pasa pomiędzy wysokimi szczytami gór Biokovo a morzem.

W Trogirze chwilę czekamy na przewodnika - pana Jana, pół Chorwata - pół Polaka. Przeprowadza nas on przez miast od głównej bramy przez Plac Jana Pawła II, katedrę po nadmorski bulwar. Główną ulicą wpisanej na listę UNESCO gotycko-renesansowej starówki - mającą może 2 metry szerokości. Czasu wolnego niewiele, ale wystarcza by pokręcić się zaułkami starówki i wejść na dzwonnicę katedry św Wawrzyńca.

 


Przejeżdżamy autokarem do Splitu - drugiego miasta Chorwacji. Tam znowu musimy chwilę czekać na pana Jana. Największą atrakcją Splitu jest pałac cesarza Dioklecjana z początku IV wieku po Chrystusie. Próżno jednak szukać okazałej budowli - sam pałac był tak wielki, że został dokładnie wypełniony i wbudowany w miasto. Zachowały się zewnętrzne mury (będące dziś ścianami kamienic), obszerne piwnice, kolumnada na głównym dziedzińcu (częściowo też wbudowana w kamienicę) oraz dwa budynki sakralne - świątynia Jowisza (Od VIII wieku chrześcijańskie baptysterium) oraz dawne mauzoleum cesarza - przez chrześcijan przebudowane na katedrę świętego Dujama (samego cesarza wyrzucono z niej nie wiadomo dokąd). Całość robi niesamowite wrażenie, zabytki wszystkich okresów są doskonale zachowane.

Przed odjazdem mamy jeszcze czas wypić coś zimnego na obsadzonej palmami promenadzie i autostradą wracamy do hotelu




Wtorek

Dzień wolny, akurat by przejść się po Neum. Samo miasto w czasie wojny lat dziewięćdziesiątych ucierpiało bardzo mało. W tutejszych hotelach schroniły się tysiące uchodźców, miasto było więc pod szczególnym nadzorem sił pokojowych. Jedyny dziś wyraźny ślad to zasłonięty reklamami gmach jednego z hoteli ostrzelanego przez wojska serbskie. W Neum widać jednak różnicę pomiędzy bogatą Chorwacją a wciąż biedną Bośnią - średni wiek aut na bośniackich numerach to 15 lat. Jest jednak sporo taniej przy identycznych walorach krajobrazowych.

Środa

Magistralą Adriatycką kierujemy się na południe w stronę Dubrownika oddalonego od Neum o ok. 70 km. Chyba każdy widział zdjęcie tego miasta z lotu ptaka - czerwone dachy otoczone wraz z portem potężnymi murami. Żeby ten widok oglądać wystarczy zatrzymać się w jednej z zatoczek przy drodze nad miastem. W końcu jednak zjeżdżamy w dół by rozpocząć zwiedzanie miasta od rejsu stateczkiem wokół murów i leżącej koło miasta przeklętej (rzekomo) wyspy Lokrum.

Z wody doskonale widać dlaczego tego miasta nikomu nigdy nie udało się zdobyć - mury wyrastają wprost z wody lub ze skał. W połowie rejsu jeden z członków załogi wyjął plastikowe kubeczki i plastikową butelkę wypełnioną - jak się okazało - rakiją. Okrążamy skalistą wyspę Lokrum, część skał opanowali nudyści, niestety - sami faceci...

Po rejsie ruszamy na zwiedzanie miasta z przewodniczką. Zwiedzamy klasztor franciszkanów (apteka), główną ulicą (Stradum) dochodzimy do kolumny Orlando, pałaców Sponza i Rektorów oraz zwiedzamy katedrę z imponującą kolekcją świętych relikwii.
Zwiedzanie kończymy w porcie. W czasie wolnym idziemy na mury (bilety w cenie wycieczki). Nie ma czasu obejść całego miasta, skupiamy się na najciekawszej części - od portu do bramy Pile. Mury od strony lądu mają 6 metrów szerokości i do 25 wysokości. Widok na miasto do spółki z upałem i wypitą na statku rakiją - oszałamia.



Jak wspomniałem - miasta nigdy nie zdobyto - ani od lądu ani od morza. Nawet w 1993 gdy było ostrzeliwane przez Czarnogórców z okolicznych wzgórz, mimo zniszczeń wielu zabytkowych budynków i śmierci ok. 200 ludzi nie poddało się. Zresztą nie tylko mury chroniły miasto od nieprzyjaciół, republika Dubrownicka słynęła też ze sprawnej dyplomacji. Jednym z najciekawszych jej zabiegów było sprzedanie kawałka wybrzeża Turcji. Turcja zyskała dostęp do morza (dziś ta właśnie ziemia należy do Bośni i stoi na niej nasz hotel) , Dubrownik stracił lądową granice z Wenecją.

Wycieczkę po murach kończymy przy bramie Pile. Obchodzimy raz jeszcze miasto w poszukiwaniu pamiątek i lodów. Niestety - trzeba powoli wracać. Tym razem w hotelu jesteśmy o dość wczesnej porze.

 

c.d.n.

Blog o podróżach. Dawniej moich, teraz naszych. Zapraszamy na nasz fb po więcej zdjęć. www.facebook.com/NosiNasBardzo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości