W czasach mojej młodości która przypadła na druga połowę lat 70-tych i całe lata 80-te istniała pewna prawidłowość u tzw krytyków literackich którzy sami się tak określali a byli to ludzie którzy pisali recenzje jak od nich partia i cenzura oczekiwała .
„Krytycy” ci to była ekipa jakiś PRL-owskich inteligentów z awansu społecznego , jakieś chłopstwo co zaczęło się w różnych gazetach parać piórem i samo siebie z pomocą czynników partyjnych ludowi miast i wsi recenzowało wartości zawarte w książkach .
Najczęściej owi arbitrzy nie czytali książek bo i po co się męczyć ,skoro niemal każda recenzja leciała z klucza .
Literaturą wiodącą z entuzjastycznymi recenzjami było wszystko co pisały persony pokroju Putramenta , nikt z recenzujących tego nie czytał ale to było słuszne , linia wzorcowa entuzjazm wykuwamy nowy ład .
Na drugim krańcu była każda pozycja wydawana przez Instytut Literacki w Paryżu i niedostępna w PRL – cenzura – niemniej czsmi recenzja powstawała . Z klucza było wiadome , że jest to literatura beznadziejna , wymierzona w zdobycze socjalizmu , wraża i obca , a autorzy to była klika przegranych osobników którym się marzył powrót reakcji .
Książki te zwierały według recenzentów jakieś beznadziejne mrzonki pseudointelektualistów z kawiarni paryskich , którzy oderwani od polskiej prlowskiej rzeczywistości walki o lepsze jutro w socjalizmie , nie pisali o spuście surówki czy kampanii buraczanej , nie podejmowali dylematów brygad robotniczych walczących o wykonanie planu tylko snuli jakieś intelektualne mecyje czy pierdoły , które prawdziwego człowieka zaangażowanego przyprawiały tylko o senność i dlatego nie wydawano w PRL-u tych książek .
Niemniej czasami recenzje były . Z klucza wiadome o nacechowanym wydźwięku.
Recenzje pisarzy tzw Zachodu były też z klucza – żadne nie pochylał się nad losem amerykańskiej klasy robotniczej , a jak się jakiś pochylił to i tak niedostatecznie .
Cackiem tamtych lat była chyba recenzja Steinbecka czy Caldwella w której to książce utrudzony robotnik , zjadł kanapkę z szynką po czym zapalił podłe cygaro , w polskim tłumaczeniu ukazała się sucha kromka chleba i zawinięty w gazetę machorkowy .
I ta sucha kroma i ten podły tytoń machorkowy z całą jaskrawością w recenzji wykazywał niedolę proletariusza amerykańskiego na tle innych proletariuszy z krajów demokracji ludowej .
Jeśli chodzi o recenzje pisarzy z krajów o kwitnącej demokracji ludowej , to każdy pierd literacki byleby tylko zawierał treści słuszne , był krokiem milowym w literaturze światowej . Ktoś to czytał z recenzentów – a po co ? Recenzja z klucza . Czasami ktoś płatał figle – ot zbiór opowiadań s-f made by pisarze z NRD nazwano Niemoc – o kultowym wydaniu Zoszczenki przez Naszą Księgarnię nie wspominając.
Oczywiście zdecydowanie przerysowałem zawartość recenzowanych ale liczył się „trynd” jak mawiał tow. Grudzień . Trynd w recenzowaniu .
Można sobie pomyśleć , ale to śmieszne było , takie typowe dla komuny i jej przedstawicieli .
Dziś nie do pomyślenia .
A ja uśmiecham się z rozkoszą , gdy czytam sobie jak młodsze pokolenie chłopstwa z PRL-u , które dziś według własnego mniemania robi za intelektualistów - recenzuje filmy których nie widziało czy książki których nie czytało – bo wie z klucza jak recenzję napisać . I co lud powinien od nich usłyszeć – co wraże i obce dla polskiego ludu , na czyj młyn to woda a co dobre i po linii .
I ja im z całego serca dziękuję – lubię tak sobie odmłodnieć – niby 35 lat minęło – zmienili się recenzenci ale mentalność i pochodzenie w nich taka sama jak w ich starszych kolegach.
I marzy mi się taka książka – recenzje filmów których nie widziałem i książek których nie czytałem – autorzy różni - lektura jak znalazł na 2015 rok .