Europa jest podzielona w swoim stosunku do Rosji, w ocenie jej inwazji na Ukrainę i w swoich poglądach na sankcje wobec Rosji. Ostatnio do koalicji strachu przed Rosją dołączyły także Czechy, które ustami swojego postkomunistycznego prezydenta wypowiedziały się przeciw sankcjom (a co szokujące powiedział to w języku rosyjskim, nie do wiary, co te kremliny mają na Zemana?!).
Smutne jest to, że koalicja oporu nie może liczyć w zasadzie na żaden spośród krajów południa Europy. O ile nie całkiem mnie dziwi podejście Hiszpanii, Portugalii czy nawet Włoch, których obywatele mogą nie wyczuwać, nie pamiętać czym jest rosyjsko-sowiecki imperializm i czym jest rosyjsko-sowiecka pogarda dla człowieka, o tyle wciąż zdumiewa mnie postawa postkomunistycznych krajów takich jak Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria, które aż się proszą o nowe uciemiężenie i ścigają się w bałwochwalczych pokłonach wobec Kremla.
Zupełnie tak jak w czasie II wojny Polska walczy, a środkowa Europa się poddaje. Najbardziej mnie przy tym jednak zaskakuje to, że Węgry „już nie te co kiedyś”. Jeden z najbardziej opornych na komunę narodów na naszych oczach sprzedaje swą wolność kremlinom za krwawe, kradzione ruble. Zadziwiające. Jakże nisko można upaść. Jak bardzo można mieć przetrącony kręgosłup.
Jedyna tak naprawdę szansa dla Polski i Ukrainy to utrzymanie słabego poparcia chwiejnych Niemiec i Francji dla sankcji i oporu wobec Putlera. O dziwo szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier, którego miałem za ostatniego naiwniaka w jego podejściu do Rosji ostatnio wygłosił w ONZ mowę, w której oskarżył, że „anektując Krym Rosja jednostronnie zmieniła granice w Europie i złamała tym samym prawo międzynarodowe”. Reszta jego przemówienia równie jednoznaczna i równie mocna. Najwyraźniej wreszcie poczuł się wystrychnięty na dudka przez kremlinów i nauczony tym doświadczeniem przyjął pozycję twardego zawodnika. Lepiej późno niż wcale. Pytanie na jak długo otrzeźwiał…
Obecnie głównym zadaniem koalicji oporu wydaje się jak najdłuższe utrzymanie jak najszerszego zakresu sankcji wobec Rosji, bo Kreml nie uczynił NIC co by uzasadniało ich zniesienie. Fakt, że zaakceptował rozejm i wycofał część wojsk z Ukrainy nie zmienia tego, że nie zamierza się wycofać z żadnych, dokonywanych prawem żelaznej pięści zmian granic. Nie uzasadnia zniesienia sankcji fakt, że nie poszedł dalej i nie zajął Kijowa. Jeżeli będziemy się samooszukiwać słowami „co prawda dał w mordę, ale mógł przecież zabić”, to tylko rozzuchwalimy bandytę. Wypada mieć nadzieję, że przynajmniej część polityków europejskich będzie miała „cojones” i konsekwentnie powie NIE kremlinom.
Komentarze