Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
318
BLOG

Winda i milczenie (zachodnich) owiec

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 2

Winda w Parlamencie Europejskim, zwłaszcza w Strasburgu, stanowi cenną platformę integracji międzyludzkiej i międzynarodowej. Jest też giełdą informacji i plotek, miejscem, gdzie słychać co w eurotrawiepiszczy i gdzie niewątpliwie bije swoisty europuls. Jest to też przestrzeń absolutnie demokratyczna, gdzie komisarz, szef, czy wiceszef europarlamentu spotyka się z posłem- debiutantem, także z tylnych rzędów i tym tzw. niezrzeszonym czyli znaczącym mniej więcej tyle w unijnej nomenklaturze, co pariasi w Indiach.

Ostatnio właśnie w windzie wyściskałem rumuńską kandydatkę na komisarza rozwoju regionalnego Corinę Creţu. Nie jest zagrożona na swojej drodze z Brukseli do Brukseli. To pozorny paradoks, ale po prostu zamieni fotel wiceszefowej PE na fotel komisarza. Corina załatwiła mi w wyborach na wiceprzewodniczących europarlamentu kilkanaście głosów rumuńskich socjalistów – to tym większy powód, aby kultywować tradycyjne dobre relacje między Polską a tym siódmym co do wielkości krajem Unii Europejskiej. Mało kto pamięta, że rumuński następca tronu służył w polskiej armii (w okresie II Rzeczypospolitej), a zarówno władze jak i obywatele Rumunii przyjaźnie witały polskich oficerów i żołnierzy internowanych po Wrześniu ’39.

Już nie w windzie, ale na korytarzu, spotkałem innego europosła – kandydata na komisarza, mojego przyjaciela z Łotwy Valdisa Dombrovskisa. Nazwisko wskazuje, że ma polskie korzenie, a jako szef rządu kraju, który kiedyś był częścią polskich Inflant i Kurlandii robił wszystko, aby do swojego gabinetu nie wpuścić partii reprezentujących silną tam rosyjską mniejszość. Też gratuluję koledze i zacieśniam relacje z tym małym, acz walecznym narodem. Nie wypominam mu, że w szefostwie „Czeka” poza Polakami: Dzierżyńskim i Mierżyńskim oraz polskimi Żydami Józefem Unszlichtem i Jagodą oraz ich pobratymcami najwięcej było właśnie Łotyszy. Nie wypominam, bo wiem, że zaraz usłyszę historię o prezydencie Kwaśniewskim, który w czasie oficjalnej wizyty państwowej w Rydze mówił, że cieszy się, że jest… na Litwie (!). Łotysze ten „drobiazg” pamiętają do dziś. Trudno się dziwić, bo pomylenie tych dwóch nie największych przecież krajów to jest trochę tak, jakby Polakowi powiedzieć, że Rzplita to część Niemiec, albo zapytać czemu się w Warszawie nie mówi po rosyjsku…

W windzie właśnie w głównym budynku PE w Strasburgu spotkałem Estończyka Tunne Kelama. Ten dżentelmen w każdym calu jest jednym z największych „prywatnych nieprzyjaciół Rosji”. Estoński europoseł, starszy pan, po dziesiątkach lat spędzonych na Zachodzie nienagannie władający angielskim, od 2004 roku walczy z wpływami Moskwy w Brukseli, a także zajmuje się odkłamywaniem zniekształconej przez komunistów historii naszego regionu Europy. Mówiliśmy o całkowicie przemilczanej w zachodnich mediach 75. rocznicy paktu Ribbetrop-Mołotow. Przepadła ona jak kamień w wodę, żeby Ruskich nie drażnić. Bo jak się zdenerwują, to nie będą chcieli z Unią handlować, gaz zakręcą i Zachód nie zarobi tyle, ile by chciał zarobić na rosyjskim niedźwiedziu.

Tunne ma rację, ja mam rację, wszyscy mamy rację, ale najbogatsze kraje UE chcą pomnażać swój szmal. I tu cel uświęca środki, a Moskwa warta jest mszy. Czarnej mszy, dodajmy. Szkoda tylko, że naszym ‒ Polaków, ale także Bałtów ‒ kosztem.

W tym wszystkim pocieszające jest jedno: w ramach moich kompetencji jako wiceprzewodniczącego PE wywalczyłem między innymi reprezentowanie europarlamentu wobec krajów bałtyckich i szerzej – politykę wschodnią. A ja milczeć nie będę.

*felieton ukazał się w "Gazecie Polskiej" (24.09.2014)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka