Alexander Degrejt Alexander Degrejt
1906
BLOG

Habemus Przewodniczący

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 31

No tośmy się byli doigrali, Donald Tusk, nasze peruwiańskie słoneczko, został odźwiernym Europy... to jest, chciałem powiedzieć – przewodniczącym Rady Europejskiej. Jak to napisałe jedna z opiniotwórczych gazet - „to największy zaszczyt dla Polaka od czasu wyboru na papieża Karola Wojtyły”. Porównanie genialne. Genialnie głupie.

Powiedziałbym, że to wstyd na całą wieś – ale za późno. Wstyd był, kiedyśmy żeśmy wybrali go sobie drugi raz na premiera, teraz to już tylko konsekwencja tamtego zidiocenia. Wina i kara, jak u Dostojewskiego. Pytanie, kto będzie robił za Sonię Iwanowną – wszystko wskazuje na to, że Ewa „metr w głąb” Kopacza, ale różnie być może, bardzo różnie...

Wszystkim zachwyconym wyborem polskiego szefa rządu chciałbym uświadomić dwie rzeczy:

Po pierwsze w Europie rządzonej przez Niemcy, w której drugie skrzypce wyrywają sobie Francuzi i Brytyjczycy nie ma możliwości, by na jakiekolwiek ważne (czy to decyzyjne czy wizerunkowe) stanowisko został wybrany człowiek baczący na interes własnego Narodu. To niemożliwe z tej prostej przyczyny, że władcy Unii musieliby nakichać na własne sprawy i nieco się przesunąć na ławce włodarzy. Nie, oni wybrali człowieka, który będzie im powolny, który będzie robił co mu każą i nie podskakiwał za wysoko. Tante Angela idiotką nie jest, spośród wszystkich swoich totumfackich wyciągnęła najbardziej zaufanego...

Po drugie zaś funkcja objęta właśnie przez premiera Tuska to funkcja... jak napisałem, odźwiernego. Choć może lepiej byłoby ją określić mianem „lokajskiej”. Przewodniczący Rady Europy o niczym nie decyduje, nie ma żadnej praktycznie władzy – jego rolą jest organizować szczyty, spotkania, dobrze wyglądać i nie odzywać się za często. Ot taki stereotypowy Jan Niezbędny i tyle.

Jest jeszcze trzecia rzecz, najbardziej kłopotliwa. Posadziwszy Donalda Tuska na stołku szefa RE możemy zapomnieć o jakimkolwiek konkretnym stanowisku w Komisji Europejskiej – dostaliśmy swoje, możemy spieprzać. Radosław Sikorski nie będzie następcą Lady Ashton, nie będziemy mieli komisarza do spraw energii czy rolnictwa. Co najwyżej dostaniemy jakiś kulturalny resort na zatkanie gęby i to wszystko. Albo i nie.

Cieszycie się? No pewnie, wielu się cieszy. Jak doktor medycyny, który dostał robotę na zmywaku w Irlandii czy Anglii bo tam zarobi więcej niż u nas jako ordynator. A nawet jeżeli nie więcej, to przynajmniej w konkretnej walucie. Degradacja też podobna – z szefa rządu suwerennego (choć teoretycznego) państwa na utrzydupskiego wielkich i potężnych...

Gratulujemy, herr Tusk...

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka