Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
506
BLOG

Gra o Europę, gra o Eurazję

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 9

Toczy się gra. Wielka gra. Gra o panowanie nad Eurazją. Szerzej – chodzi także o sporą część „nowej Unii”, jeśli nie o jej całość ‒ czyli kraje z naszego regionu Europy, które weszły do Unii Europejskiej po 2004 roku. Graczami w tej polityczno-dyplomatyczno-gospodarczej, ale także i w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, militarnej wojnie jest Rosja i szeroko rozumiany, choć niejednolity, Zachód.

Ukraina front niejedyny

Owa wojna – to doprawdy dobre określenie ‒ toczy się od dłuższego czasu ze zmiennym skutkiem dla obu stron. Warto podkreślić, że toczy się na wielu frontach, jednym z nich jest Ukraina – front najbardziej spektakularny, widowiskowy i, niestety, krwawy. Ale przecież wyraźnie widać intensyfikację „działań zaczepnych” ze strony Moskwy również w krajach bałtyckich. Objawia się to grą rosyjskimi mniejszościami na Łotwie i, w pewnej mierze, w Estonii. Być może są to działania po części pozorowane, tak, aby odwrócić uwagę od tego, co zapewne nastąpi wkrótce czyli próby zdobycia przez Rosjan i separatystów Mariupola, a więc otwarcie drogi lądowej dla Kremla na Krym. Pytanie tylko czy nastąpi to przed defiladą w Moskwie 9 maja, czy też Putin poczeka, aby nie zniechęcić tych przywódców krajów zachodnich, którzy jednak podjęli, kontrowersyjną i narażająca ich na ostracyzm, decyzję o przyjeździe na tzw. Dzień Zwycięstwa. W każdym razie już sprowadzone są duże ilości ciężkiego sprzętu artyleryjskiego w pobliżu linii demarkacyjnej rosyjsko(de facto)-ukraińskiej. Nie jest to zapewne li tylko demonstracja siły.

Kolejnym obszarem starcia, choć oczywiście w wersji soft, jest próba wpływania na „miękkie podbrzusze” Europy Zachodniej, a zawłaszcza południowej. A rosyjska ofensywa polityczna i ‒ w mniejszym stopniu, na szczęście ‒ ekonomiczna w kierunku Grecji i Cypru gra na neutralizację Austrii – a więc państw, które najchętniej ze wszystkich innych ze „starej Unii” zniosłyby sankcje lub je zawiesiły.

Rosja wykorzystuje dla uczynienia wyłomu w murze europejskiej solidarności kulturowo -cywilizacyjnej wspólnotę z krajami prawosławnymi – członkami Unii Europejskiej, jak Bułgaria, Grecja, Cypr (w mniejszym stopniu udaje się to w kontekście Rumunii). Używa do tego instrumentów, takich jak Międzyparlamentarne Zgromadzenie Prawosławne. Jednocześnie stara się skusić zachętami ekonomicznymi głównych rozdających w Unii, jak Francja czy Niemcy do powrotu na drogę bilateralnego załatwiania z Rosją przez państwa Zachodu swoich interesów, oczywiście kosztem europejskiej solidarności. Temu służyło ostatnie spotkanie w cztery oczy Putin ‒ Hollande w Armenii w ostatni piątek, do czego pretekstem była obecność prezydentów pięciu państw na uroczystościach upamiętniających stulecie ludobójstwa Ormian.

Rosja gra też... opozycją

Jednocześnie Moskwa usiłuje „podkręcić” tempo interrelacji swojej Unii Euroazjatyckiej. Tu jednak napotyka na niespodziewane dla potocznych obserwatorów, a przewidywane przez ekspertów, przeszkody. Białoruś i Kazachstan już wiedzą, że wzmocnienie pozycji Kremla w strukturze ekonomiczno-politycznej z ich udziałem będzie w sposób naturalny ograniczać ich suwerenność i odbywać się kosztem Mińska i Astany. Stąd ostatnie demonstracje Łukaszenki i Nazarbajewa. Ten pierwszy nawiedził Gruzję i spłatał figla Federacji Rosyjskiej, oświadczając, że nie uzna „niepodległości” Abchazji i Osetii Południowej. To policzek dla Putina. Rewanż przyszedł błyskawicznie: tuż po gruzińskiej wizycie białoruskiego prezydenta dzień po dniu rosyjskie służby sanitarno- epidemiologiczne wykryły nagle w żywności importowanej z Białorusi do Rosji... pałeczki salmonelli i natychmiast zablokowały eksport. Cóż, w dawnym ZBIR–ze mores musi być.

Podobny „gest Kozakiewicza” wykonał Nursułtan Nazarbajew mający wszak znacznie silniejszą ekonomicznie pozycję niż Łukaszenko (choćby użytkowany przez Rosjan kosmodrom). Jego stanowcze „nie” dla pomysłu Putina o wprowadzeniu euroazjatyckiej wspólnej waluty było demonstracją siły i niezależności od Rosji. Ten planowany przez Moskwę odpowiednik euro miał być tym samym, czym wspólny europejski pieniądz jest dla UE: tutaj głównym beneficjentem „eurolandu” zostały Niemcy, a w „strefie euroazjatyckiej” miała być nim Rosja.

Co ważne, obaj ci władcy wiedzą, że tak jak na Ukrainie, nawet w dobie spolegliwego wobec Kremla Janukowycza, Rosja grała też kartą jeszcze bardziej prorosyjskiego Medwedczuka ‒ tak i w przypadku obu tych państw, a zwłaszcza Białorusi, może w każdej chwili zagrać kartą prorosyjskiej opozycji. Oczywiście w tym duecie pozycja Nazarbajewa jest silniejsza, bo właśnie po raz kolejny wygrał tam wybory prezydenckie (skądinąd to fenomen, bo rządzi już ponad ćwierć wieku!).

Ta „gra o wszystko” toczy się na wielu frontach. Charakterystyczne, że Rosja mimo słabnącej pozycji ekonomicznej jakoś nie chce tracić politycznej inicjatywy i imperialnego impetu.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (27.04.2015)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka