coryllus coryllus
215
BLOG

Ucieczka ekonomiczna

coryllus coryllus Gospodarka Obserwuj notkę 15

Kilkakrotnie opowiadano mi o tym, jakoby – być może to prawda, nie wiem – w USA do normalnych praktyk należała i należy wędrówka za pracą i częsta zmiana miejsca zamieszkania. Ludzie w czasie swojego życia zamieszkują kilka domów, pracują w wielu odległych od siebie miejscach. Jeśli ktoś urodził się i pracował w Teksasie ma wielkie szanse na to, że pochowają go na małym zielonym cmentarzu w stanie Maine.

 

Ci, którzy m i to opowiadali twierdzili także, podpierając swoją tezę mimiką i gestykulacją, że podobne praktyki muszą odbywać się także w Polsce, bo będzie to oznaczać, że jesteśmy wreszcie krajem normalnym i stabilnym ekonomicznie. Dziwne było to, że moi rozmówcy nie dopatrywali się niechęci Polaków do podróżowania w słabości gospodarki, a w ich lenistwie i niechęci do zmian, a czasem wręcz w XIX wiecznej, chłopskiej mentalności.

 

Ja mam jednak na temat owych ekonomicznych wędrówek opinię odmienną zgoła od dwóch wyżej przedstawionych. Uważam, że ekonomiczne wędrówki w Polsce odbywają się, a jakże, ale mają one charakter ucieczki. Jest to w dodatku ucieczka systemowa, czyli wpisana w ekonomiczne realia, w których wszyscy funkcjonujemy. Musimy po prostu uciekać żeby przeżyć. Tak już jest od bardzo dawna.

 

W PRL oczywiście mówiono o takich ekonomicznych ucieczkach i wskazywano, że były one charakterystyczne dla niesprawiedliwego systemu, który funkcjonował przed wojną. Aby nie psuć ludziom samopoczucia nie wydawano wtedy wspomnień z okresu międzywojennego, a jeśli już to były to wspomnienia działaczy robotniczych zaangażowanych w walkę z sanacją. Nikt nie mógł więc przeczytać o tym, że kiedy pan motorniczy z zajezdni na Grochowie (na przykład, bo nie wiem czy taka była) dostawał pracę w zajezdni na Ochocie to nie dojeżdżał do roboty z Pragi tylko wynajmował mieszkanie w okolicach placu Starynkiewicza, żeby mieć bliżej.

 

Nie była to żadna ucieczka, tylko właśnie zdrowa ekonomiczna wędrówka z jednej dzielnicy do drugiej. Oczywiście, ludzie przed wojną wyjeżdżali do wielkich miast, ciężko pracowali i płynęli za ocean szukać szczęścia, bo w Polsce była bieda. To prawda, ale robili to także Włosi, Rumuni i Węgrzy. Polska i Polacy nie byli żadnym szczególnym przypadkiem na tle ówczesnej Europy wschodniej i południowej.

 

W PRL, nie robił tego prawie nikt, bo nie było takiej możliwości. W PRL ludzie snuli się od jednej wielkiej budowy do drugiej i jeździli na Śląsk, by zatrudniać się w kopalniach. I to była ekonomiczna ucieczka przed nędzą ukierunkowana tak, by uciekinier nie mógł wydostać się z systemu naprawdę, ale tylko przemykał się z jednego miejsca w drugie. Wieś w PRL była miejscem nadającym się do życia dopiero po zniesieniu obowiązkowych dostaw żywności. Wcześniej było miejsce upiorne, z którego uciec starali się wszyscy nie mający szans na odziedziczenie kawałka ziemi. Uciekali oczywiście do miast, gdzie ich życie stawało się jeszcze bardziej nieznośne. Mieszkania – o ile je mieli – były ciasnymi klitkami – praca, była źle płatna, wyczerpująca i nie dająca satysfakcji. Były oczywiście jeszcze sektory takie, jak górnictwo, hołubione w latach siedemdziesiątych, a nawet w osiemdziesiątych, no i było wojsko, a także milicja. To były główne kierunki ekonomicznej ucieczki ludności w Polsce komunistycznej.

 

Dziś pozornie mamy to samo co przed wojną. Pozornie, bo nie ma żadnych inwestycji, które pozwoliłby ludziom na zamianę ekonomicznej niepewności w pewność. Jedynym kierunkiem ucieczki jest zachód, z którego nie ma powrotu, bo nikt przecież nie traktuje poważnie zachęt rządu do zatrudniania się w Polsce. To kolejna próba zaczarowania rzeczywistości. Dzisiejsze ucieczki ekonomiczne są, z mojego punktu widzenia – a ja nigdy nie uciekałem – czymś o wiele gorszym niż te z czasów PRL i sprzed wojny. Są czymś gorszym poprzez kłamstwo, którym się je przykrywa. Tendencja jest bowiem taka, że coraz młodsi ludzie z coraz mniejszą widzą i słabszym kręgosłupem muszą uciekać coraz dalej. I niewielkie są szanse na to, że kiedyś tu wrócą. Ucieczka ekonomiczna to nie jest bowiem wyjazd grupy menadżerów do Londynu na szkolenia finansowane przez sieć sklepów „Tesco”. Ucieczka ekonomiczna dziś to wyjazd dużej grupy niewykształconych i słabo przygotowanych do życia Polaków, którzy mozoląc się z życiem za granicą przestają być powoli Polakami, bo ich kraj rodzinny nie kojarzy im się z niczym poza oszukańczą propagandą.

 

Ludzie wyjeżdżający w Polski za cara, przed wojną, czy nawet w PRL, przyjeżdżali czasem do Polski, a kraj i naród nie były dla nich czymś od czego się uciekało. Nie były jednoznacznie kojarzone ze złem. Dzisiaj udało się osiągnąć coś nieprawdopodobnego, ludzie wyjeżdżają po to, by uwolnić się od Polski. I rząd im w tym pomaga.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka