Między Bogiem a prawdą Między Bogiem a prawdą
458
BLOG

Cybernetyka Wszechświata cz.XI.

Między Bogiem a prawdą Między Bogiem a prawdą Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Copyright:                                                                          Lennestadt, listopad 2007 - luty 2008
Stanisław Heller
ISBN 83-915922-2-7
Wykład III - cz. V (Przybliżenie V)
 
O istocie grawitacji, przestrzeni, ciała, cząstek elementarnych, ruchu i czasie
 
1.  Streszczenie wykładu
2.  Teoriopoznawcze przygotowanie poprawnego wyprowadzenia dowodów
2/1.  Rytm cybernetyczny a rytm językowy
2/2.  Cybernetyka a hipostazy logiczno-fizyczne
2/3.  O nieskończoności w sensie cybernetycznym
2/4.  Rytm jakość-ilość, a rytm ciało-przestrzeń
2/5.  Wyprowadzenie modelu sposobu istnienia Wszechświata
    A.  Aksjomaty i pojęcia
    B.  Elementy modelu sposobu istnienia Wszechświata
        1.  Ideogram nieskończoności jednopostaciowej substancji
        2.  Zobrazowanie aktywności substancjalnej Wszechświata
        a)  Przybliżenie I
        b)  Przybliżenie II
        c)  Przybliżenie III
        d)  Przybliżenie IV
        e)  Przybliżenie V
3.  Logiczne odzwierciedlenie sposobu istnienia Wszechświata
4.  Zakończenie
 
e)  Przybliżenie V .
 
Tło dzienne eksponuje masę. Przejawem masy jest zdecydowana gęstość, a więc nieprzezroczystość, ciężar i zdolność zatrzymywania światła. Cechą szczególną obiektów mających masę jest ich dookolna stwierdzalność, a więc to, że możemy stwierdzić obiekty obchodząc je wkoło. Mój stół, przy którym piszę, widzę z każdego kierunku:
http://sheller.pl/assets/images/schemat_34_ws3_5.gif
: Wolno nam jeszcze dopowiedzieć, że widzenie obiektów masowych jest zgodne z istotą grawitacji, a tę można odnieść do zjawiska spoistości.
Tło nocne zupełnie zmienia ogląd przyrody. W nocy nie widzimy masy, lecz światło (E?). Wszystko staje się czarne, zaś na niebie ukazują się gwiazdy, planety Księżyc, mgławice, które widzimy jako światło. W przypadku planet i Księżyca także widzimy te obiekty jako świecące. Skłonni jesteśmy jednak sądzić, że widzimy masowe obiekty, ponieważ narzucamy na ogląd nieba nasze pamięciowe pojęcio-wyobrażenia dzienne, jak również dane z eksperymentów kosmicznych nie do końca rozumianych. Prawda zaś w tej sprawie jest daleko inna. Otóż niebo nocne eksponuje światło, którego ogląd ma tylko jeden kierunek stwierdzalności, kiedy oczy nasze są zwrócone wprost na dany obiekt świecący:
http://sheller.pl/assets/images/schemat_35_ws3_5.gif
W analizie własności światła ujawnieniu uległo i to, że jest ono niewidzialne "od tyłu":
http://sheller.pl/assets/images/schemat_36_ws3_5.gif
Należy się więc zastanowić nad tym, jak odnieść nasze postrzeganie efektu jasności i czerni w odniesieniu do "widzenia". Uważna analiza ujawnia, że światło i obiekt mający masę widzimy podobnie: otóż rozżarzony obiekt i obiekt zimny będziemy widzieli tak samo, a różnica polega na tym, że obiekt rozżarzony w dzień jest mniej wyraźny, ponieważ mniej się odcina z uwagi na jasność przestrzeni dziennej. Prościej mówiąc, tak efekt światła (jasność) jak i efekt masy (czerń) zasłaniają przezroczystość przestrzeni. Gdyby w dzień znaleźć się poza atmosferą Ziemi, wtedy obiekt mający stan zimnej masy będzie nieodróżnialny od czerni przestrzeni makrokosmicznej, zaś jego właściwością będzie to, że będzie zasłaniał światło. Oznacza to, że w odpowiednim oddaleniu od Słońca, w przypadku przesłonięcia przez obiekt gwiazdy, nie zauważymy obiektu, lecz efekt zaniku światła gwiazdy, ponieważ obiekt ciemny nie będzie odróżnialny od czerni nieba kosmicznego. Stąd przy zaćmieniu Słońca przez Księżyc fotografie ujawniają zrównanie się efektu tarczy Księżyca z efektem czerni nieba (patrz rys. nr 8a w pracy "Cybernetyczny sens logiki i fizyki sposobu istnienia Wszechświata").
 
Efekt świecenia i efekt czerni okazują się więc przejawami obiektów, które muszą być substancjalne, a różni je to, że mają odmienne formy przejawu: ciało gorące ujawnia swoją istotowość energią, zaś ciało zimne ujawnia swoją istotowość masą. Zatem to, co jest rzeczywistą substancją tych obiektów nie może być ani tym, co nazywamy masą, ani tym, co nazywamy energią. Masa i energia są własnościami czegoś trzeciego(!): Istotowości megaobiektu, jakim jest całość Wszechświata nie można zatem sprowadzić ani do substancji zwanej "masą", ani do substancji zwanej "energią". Zatem masa i energia wymagają uzasadnienia przez ich wywiedzenie z czegoś trzeciego. Owym trzecim aspektem, który dopiero teraz nabiera wielkiego znaczenia jest to, że oglądalność energii (światła) i masy wymaga przezroczystości czyli przestrzeni zdolnej eksponować przez swoją odmienność tak obiekty czarne jak i obiekty jasne. Zatem czerń tkwiąca w przestrzeni makrokosmicznej musi polegać na własności szerszej od własności energii i szerszej od własności masy. I tak jest rzeczywiście. Oto bowiem zwróćmy uwagę, że czerń dla wzroku ludzkiego ujawnia się po obu stronach widma światła białego. Czerń ujawnia się poniżej czerwieni i powyżej fioletu.(!)
Rys. nr 9
http://sheller.pl/assets/images/schemat_37_ws3_5.gif
Uzgodnienia zatem wymaga: energia, masa i czerń Olbersa czyli przestrzeń głęboko makrokosmiczna, która jest tłem ujawniającym masę i energię (Czerń Olbersa jest także istotą przestrzeni mikrokosmicznych(!)).
Wielkiego miłośnika astronomii, lekarza Henry'ego Olbersa zaintrygowała właśnie czerń nieba nocnego. Później nazwano to "paradoksem Olbersa". Zwróćmy zatem na czerń makrokosmiczną uwagę jeszcze raz. Zgodnie z odkrytym przez nas rytmem tkwiącym w bicie informatycznym i prawie obiekt-tło, energia i masa na tle czerni Olbersa stają się obiektami o sygnale (przejawie) dodatnim, zaś sama czerń Olbersa przyjmuje wartość ujemną jako tło. Tło, jak to udowodniliśmy, nie może być "niczym", gdyż nie miałoby wkładu informatycznego w dualizmy: czerń Olbersa-masa i czerń Olbersa-energia. Jest to zgodne z udowodnionym przez informatyków faktem, iż rozdzielnie obiekt i tło nie mają sensu zjawiskowego, logicznego ani informatycznego. Zatem względem czerni Olbersa masa i energia są równorzędnymi obecnościami dodatnimi. Aby właściwie związać relację czerń Olbersa → masa → energia, należy odwołać się do zjawiska przenikliwości. I oto zauważmy:
 
:energia i masa są w takim samym znaczeniu fizycznym stanami zdolnymi przenikać czerń Olbersa, a to oznacza, że czerń Olbersa jest stanem przezroczystym tak dla energii jak i masy. Zatem energia nie może być przestrzenią, ani masa nie może być jednostronną substancją fizyczną, ponieważ są faktami w przestrzeni.(!) Ponieważ czerń Olbersa jest przezroczysta dla masy i energii, przeto obie nie mogą się zderzać z nią, a więc nie mogą jej nagrzewać. Energia nie może podgrzewać czerni Olbersa!
Przenikliwość i przezroczystość ujawniają się przeto jako stany, które cechuje to, że nie wchodzą w zderzenie z obiektami.(!) Zatem, nie mogą być ani masą, ani energią, a przez to nie mają zdolności spełniać trzeciej zasady dynamiki Newtona. Gdyby bowiem spełniały, to ujawniałyby się energią lub masą wedle następujących zasad:
                  -  jeżeli masa ulegnie zatrzymaniu, to oznacza, że zderzyła się z masą lub energią,
                  -  jeżeli energia ulegnie zatrzymaniu, to oznacza, że zderzyła się z energią lub masą.

Jest to prosta logicznie transpozycja zasady Newtona, która odnosi się do zasady postaciowości: w zderzenie mogą wchodzić tylko postacie względem siebie nieprzenikliwe. Zatem wniosek jeszcze głębszy:
Masa jak i energia są stanami "kwantowymi" wobec czerni Olbersa w znaczeniu tym, iż są względem przestrzeni Wszechświata (tła) stanami częściowymi: zawierają się jako odmienne momenty przejawów sposobu istnienia Wszechświata jako całości.
Z powyższego wynika, że względem światła (rozumianego jako energia) i względem masy (rozumianej jako ciało) przestrzeń Olbersa jest przestrzenią nadrzędną, a przez to pojęcie przestrzeni ujawnia się jako zjawisko przezroczystości (a nie jako brak zjawiska). Zatem wedle tego kryterium: przenikliwość jako zjawisko polega na tym, że otoczeniem każdego efektu przenikliwości jest przezroczystość, a więc przestrzeń. Oznacza to, że jeżeli energia przechodzi przez masę, to masa ujawnia się przestrzenią, zaś energia przenikliwa staje się funkcją masy.(!) "E → m" ulega odwróceniu na m → E. Wykazaliśmy więc, że ani masa, ani energia nie mogą być substancjami wypełniającymi Wszechświat. Nie mogą także być względem siebie równoważne, ponieważ musiałoby to ostatecznie polegać na jednopostaciowości, a co nie dozwalałoby na zjawisko przenikliwości i oddziaływań między masą a energią. Zatem substancja "organizująca" przejawy masowe i energetyczne musi odnosić się do całościowej zawartości Wszechświata, a co już wykazaliśmy. Tym, co jeszcze pozostało, to zobrazować sposób istnienia Wszechświata bardziej modelowo. Na początek proponuję rysunek nr 10:
http://sheller.pl/assets/images/schemat_38_ws3_5.gif
Istotą odkrycia dualizmu informatycznego było ujawnienie tego, że odmienność w przyrodzie jest następstwem kontrastu zjawiskowego, a nie odmienności typu coś-nic. Ponieważ dualizm bitu okazał się polegać na nierozdzielności swoich składowych, przeto składowe te okazały się przynależeć do jednej i tej samej substancji. Stąd to, jak Czytelnicy pamiętają, wykazaliśmy, że generator w swym napięciu musi być także substancjalnie jednorodny i jego objawy nie mogą być porcjami o niezależnych substancjach, ponieważ nie byłoby możliwe powstanie informatywnego bitu, gdyby ten składał się z oddzielnych porcji sygnału i braku sygnału. Złożenie obydwu wniosków doprowadziło do odkrycia związku między nieskończonością a rozległością substancji Wszechświata. Na tej drodze odkryliśmy, że przejaw zawartości Wszechświata musi być lokacyjnie przesunięty od objawu objętości, a co interpoluje na istotowość w relacjach: sygnał-brak sygnału, definiens-definiendum, korpuskuła-pole, ciało-przestrzeń, obiekt-tło, masa-energia, obiekt pojęciowy-pole wyobraźni, iż są to przejawy jednej i tej samej substancji: substancji Wszechświata zdolnej do nieskończonej ilości form przejawu swojego dualizmu totalnego, który jest owym kreatywnym napięciem wyjściowym, a co transformuje (koryguje) sens "materii pierwotnej" na sens substratu: Wszechświata jako podłoża zjawisk. Substrat jako całość Wszechświata okazuje się dynamiczny przez własną autoreaktywność. Sposób istnienia Wszechświata polega więc na nieustającej transpozycji wypełniania w objętość z jednoczesnym objawem przesunięcia lokacyjnego. Stąd w każdym obszarze lokalnym Wszechświata doświadczać musimy zjawisk masy, energii i przestrzeni. Obiekt i tło "obsługuje" jedna i ta sama substancja, która jednocześnie jest ośrodkiem podtrzymującym swoje przejawy. Przejawem ośrodkowej własności Wszechświata jest właśnie czerń Olbersa, która, jak to pokazaliśmy, eksponuje zjawiskowo tak masę jak i energię. W miejscu, gdzie przebiega styk obiektu i tła, realizuje się stan osobliwy, jego przekroczenie jest związane z odwróceniem się relacji obiekt-tło. W rytmie zmian obiekt-tło następuje także przesuwanie się czerni Olbersa w mikrokosmos lub makrokosmos. Zatem najgłębszy (nigdy nie skończony) mikrokosmos jest w związku z najdalszym (także nigdy nieskończonym) makrokosmosem i na tej zasadzie objawiają się tak atomy, jak i układy planetarne. Popatrzmy zatem na rys. nr 10 będący ideogramem (uproszczonym) tak Układu Słonecznego jak i każdego innego fragmentu złożoności przyrody:
Słońce jest obiektem mielącym się, a więc takim, w którym zachodzi różnica prędkości między obszarami równikowymi a podbiegunowymi. Zatem promień geometryczny Słońca nie jest odcinkiem prostym, lecz krzywym. Odbicie tego faktu realizują planety przez odmienne nachylenia swych osi obrotowych względem Słońca: to zbieżność pierwsza. Jeżeli prędkość kątową przełożymy na prędkość liniową, to prędkość ta wzrasta w miarę oddalenia od środka. Zwróćmy zatem uwagę, że planety najbliższe Słońcu są wolnoobrotowe, zaś planety olbrzymy należą do szybko obracających się. Zgadza się to z odniesieniem do odwrotności między mikro- a makrokosmosem. W podobny sposób przebiega przybór gęstości: planety najbliższe Słońcu są procesualnie związane z najgłębszymi warstwami naszej gwiazdy, a przeto masywność ich jest zgodna z ich odniesieniem. To zgodność druga i trzecia. Planety olbrzymy swoimi sposobami bycia odzwierciedlają liniową i gęstościową dynamikę warstw średnich i górnych Słońca. Kiedy fotografować Słońce z użyciem filtrów selekcjonujących promieniowanie, to okaże się, że: im wyższa częstotliwość promieniowania jest ekspozycyjnym oglądem tarczy słonecznej, to jej średnica maleje. Stąd w szczególnie wysokiej częstotliwości centrum Słońca przybierze przejaw krążka czarnego.(!) Natomiast Słońce fotografowane w podczerwieni ma średnicę geometryczną o dobry milion kilometrów większą niż średnica dla nas ludzi optyczna.(!) Słońce przechodzi zatem zjawiskowo w czerń makrokosmiczną Olbersa, aby na tle tej czerni się odcinać. Stąd gwiazdy nie podgrzewają czerni Olbersa, jak i promieniowania wysoko przenikliwe nie wywołują efektu ciepła i nie wnoszą przyczynku temperaturowego do obiektów, które przenikają. Ponieważ tegoż rytmu nie uwzględnia abstrakcjonizm matematyczny, przeto opisy matematyczne załamują się w miejscach, gdzie relacje fizyczne ulegają odwróceniu lub znoszeniu częściowemu.
 
Kontrast zjawiskowy między czernią Olbersa a masą i energią ulega pogłębieniu, kiedy zbadamy relację światło-cień. Zwróćmy bowiem uwagę, że przyjmując, iż światło ma ruch liniowy z prędkością "c", rodzi się pytanie: jak należy traktować zjawisko cienia? Czy cień również ma ruch liniowy od?do? Czy jego prędkość jest także wartością "c"? Kiedy poddać cień analizie pod takim samym kątem jak badanie światła na podatność rozpraszania się, okazuje się, że cień zachowuje się identycznie jak światło. Zwróćmy zatem uwagę na poniższy rysunek nr 11.
http://sheller.pl/assets/images/schemat_39_ws3_5.gif
Jeżeli cień potraktować istotowo jako moment niefizyczny, czyli jako brak zawartości fizycznej, przeto powinien on być niepodatny na wszelkie zmiany ugięć, faz itp. Zatem cień nie powinien ulegać skupieniu. Jeżeli tak, to proponuję proste doświadczenie: przepuśćmy strumień światła z reflektora zawierającego ciemną plamkę (nieprzezroczystą), przez soczewkę skupiającą. Okaże się, że cień zachowuje się identycznie jak światło. Przy okazji chcielibyśmy zaproponować fizykom eksperymentatorom serię pasjonujących i niekosztownych doświadczeń. Proponuję wybrać noc, w której Księżyc osiąga maksymalne położenie zenitalne, aby przy użyciu soczewki np. o powiększeniu 10-20x zogniskować jego promieniowanie i zmierzyć temperaturę w ognisku właśnie. Ale nadto: warto wykonać eksperyment nieco szerszy: oto scalmy soczewkę z czujnikami temperatury tak, aby czujniki znajdowały się idealnie w ogniskowych:
http://sheller.pl/assets/images/schemat_40_ws3_5.gif
Spróbujmy dokonać pomiaru temperatur jednocześnie w ogniskach nad i pod soczewką. Doświadczenie z pomiarem nad soczewką warto powtórzyć także w odniesieniu do Słońca w ten sposób, aby przy skupieniu światła słonecznego, w ognisko pod soczewką podkładać krążki substancji o kolorach od czarnego do niebieskiego, a na dodatek użyć podkładek np. metalowych i przezroczystych np. szklanych, także cieczy. Chodzi o dokonanie pomiarów temperatury nad i pod soczewką w czasie skupiania promieniowań Księżyca i Słońca i porównania ich z temperaturą otoczenia, ale chodzi także o dokonanie pomiarów nad soczewką w dzień i w nocy w ustawieniu nie nakierowanym na obiekty świecące. W sprawie powyższej propozycji zapraszamy wszystkich, którzy doznają niepokoju teoretyczno-eksperymentalnego. Aby było uczciwie, proszę o przyjęcie powyższej propozycji pod hasłem "projekt HS", zaś my gwarantujemy współautorstwo w całej sprawie. Tak się godzi i tak wypada (w tej sprawie prosimy o kontakt przez www.sheller.pl oraz na adres prywatny Sierczynek 43, 66-320 Trzciel-PL).[40] Oczywista, że godzi się wyjaśnić oczekiwania proponowanego eksperymentu. Uważamy, że pomiar temperatury zogniskowanego światła Księżyca powinien się zaskakująco różnić od wszelkich szacowań tej temperatury opartych na współczesnej aparaturze teoretycznej fizyki. W ognisku nad soczewką winno wystąpić zjawisko obniżenia się temperatury względem temperatury zewnętrznej. Przy podkładaniu w zogniskowany obszar promieniowania słonecznego podkładek z różnych materiałów, winien wystąpić "odzew" na te zmiany w ognisku nad soczewką.(!) Także w innych konfiguracjach tego eksperymentu winny występować realne zmiany fizyczne. Do eksperymentu zachęcam o tyle więcej, o ile może to być pierwszy przypadek teoretycznego wskazania nowych danych o istocie przyrody.
 
Przyroda ujawnia swoją obiektywność tym, iż jej przejawy mają charakter strukturalny. Strukturalność ta polega na różnorodności zjawiskowej. Różnicę między np. żelazem a złotem spostrzegamy dlatego, że obie substancje mają różny wygląd oraz różne własności i właściwości. Aby różnicę tę stwierdzić, potrzebna jest przezroczysta przestrzeń i oddzielność między obiektem i obserwatorem. Myśląc o jakiejkolwiek teorii unifikacyjnej, o jakiejkolwiek teorii wszystkiego, musimy się liczyć z tym, że należy związać w jednolity system wyjaśniający dwa główne zagadnienia: zagadnienie odmienności z zagadnieniem jedności. Światy zjawisk i światy pojęć, jeżeli nie zostaną uzgodnione, to tyle, co nieuniknioność opisu tego, co jest, za pomocą tego, czego nie ma.
 
Odkąd Człowiek zainteresował się strukturą przyrody, nieustannie doświadczał tego, że przy bliższym przyjrzeniu się rzeczom, każda jest różna, każda ma swoją swoistość- indywidualność. We wszystkich przypadkach porównywań okazuje się, że obiekty bez mała identyczne jednak są różne. Ot choćby my, ludzie: o ile zdaje się nam, iż jesteśmy identycznymi osobnikami w obrębie gatunku, to jednak nasze twarze czynią nas indywidualnościami. Nasz ludzki rozwój poznawczy nieustannie oscylował między istotowością szczegółu i istotowością ogółu: między istotowością części i całości. Rzecz w tym, iż wszystko to dzieje się w przestrzeni: tworze swoiście pustym, aczkolwiek niezbędnym. I choć przestrzeń usensawnia rozróżnialność obiektów i ruchu, to za substancję jako treść przyrody obieraliśmy zawartość obiektów ważkich: tak powstało pojęcie "materii". I aż do momentu powstania mechaniki kwantowej i teorii względności święcie wierzyliśmy, iż na dnie wszystkiego jest owa cząstka substancjalnie uniwersalna, a materią okaże się subtelny pył tych i takich cząstek.
 
Mechanikę kwantową i teorię względności można by więc nazwać "zemstą przestrzeni" za jej ignorowanie. Naukowo zaś stało się to tak, iż materię zastąpiono masą i energią. W istocie było to uwolnienie się od "czego?" i przejście do dociekań "jak?". Masa i energia zostały uspójnione przechodniością w siebie, lecz założenie górnej granicy prędkości wymusiło uznanie zerowej masy energii. To zaś pociągnęło za sobą niejasność przestrzeni realnej i ośrodka. Trudność fizykalnego uzgodnienia masy, energii, ośrodka i przestrzeni pociągnęła za sobą ten skutek, że wystąpiło zjawisko nadabstrakcjonizmu matematycznego. Ten zaś przejawiać się zaczął w tym, iż pojęciom matematycznym zaczęto przypisywać funkcję zawartości zjawisk i obiektów fizycznych. Magia liczb (ilości) i przestrzenii geometrycznych spowodowała, że za pramaterię [realną substancję] przyjmować zaczęto ilość i wymiar nie stowarzyszone z niczym. Tak rozumianemu Wszechświatu odwieczną prawdziwość przydano przez sprowadzenie jego istoty do idei abstrakcyjnych. Zawartość Wszechświata zaczęto rozumieć jako substancję liczbową i geometryczną.[41] Abstrakcjonizm matematyczny stał się więc materiałem pomocniczym w zdobywaniu panowania teorii nad zjawiskami. Ponieważ przybór danych o własnościach przyrody przybrał formę intensywnego ciągu zdarzeń zaskakujących, przeto w imię dominacji eksperymentatorów nazwano "doświadczalnikami", a interpretatorów- "teoretykami". Na początku XXI wieku żyjemy więc we wzniosłym przekonaniu, iż do bomby atomowej nie przyczyniło się przypadkowe odkrycie uranu i późniejsze intuitywne eksperymentowania laboratoryjne, lecz że wynalazł ją A. Einstein, który z pracami nad tym narzędziem nie miał nic wspólnego... Z tego samego powodu zaistniała powszechna wiara, że wszystko, co nas technicznie cieszy i co przeraża jest dziełem noblistów. zaś nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to inni odkrywali, a inni brali. I tylko w taki sposób można dziś oddać hołd dziesiątkom tysięcy bezimiennych geniuszy, dziesiątkom tysięcy młodych, uzdolnionych twórców, których wyniki wchłonęli władający zespołami tuzowie z wysokimi tytułami i wpływami, a co i dzisiaj jest nadal trwającym precederem. Smutny to komunikat dla uzdolnionej młodzieży!
 
Matematyka abstrakcyjna tymczasem wcale nie jest abstrakcyjną, jak wszystkie jej pojęcia są wzięte z praktyki życiowej, a więc z odwzorowania rzeczywistych momentów przyrody i handlowych stosunków międzyludzkich. Pieniądz to wirtualny sens pracy człowieka zapisany na kartce papieru zwanej banknotem. Stąd najczęściej pieniądze mają ci, którzy nimi operują, a nie mają ci, którzy pracują. Liczby ujemne powstały przez odwzorowanie długu lichwiarskiego, a tylko od niego wyabstrahowane. Stąd to liczby dodatnie i ujemne mogą mieć ciągi nieskończone. Zupełnie podobnie jest z pojęciem "linii geometrycznej", "powierzchni", "punktów", "płaszczyzny" i "objętości": zostały przyjęte z praktyki mierniczej, zaś wyabstrahowane do idei uniwersalnych, a co np. w odniesieniu do linii i punktu geometrycznego polega na przypisaniu im braku wymiaru. Założenie braku wymiaru linii i punktu geometrycznego ma swój powód w tym, iż sądzono, że pozbawiając linię rzeczywistej grubości, uzyska ona cechę tę, że nie będzie zaburzała własności badanych obiektów fizycznych. W przyrodzie zaś linia jest efektem fizycznym i w istocie swej jest obrysem obiektu, ale czy tylko obiektu? Zauważmy bowiem, że na białym tle nie można narysować linii używając koloru tegoż tła. Zupełnie podobnie jest z tłem czarnym. Kiedy jednak na białym tle położyć czarny krążek, to widzimy obrys obiektu. Dla abstrakcjonisty geometrycznego nie ma problemu: powie on, że rzecz załatwia idea linii bezwymiarowej, a co oznacza, że nie musi ona przynależeć ani do powierzchni obiektu, ani do pierwszej warstwy okalającego obiekt tła. Analiza bitu informatycznego wykazała, że takie wyabstrahowanie nie jest możliwe ani fizycznie, ani pojęciowo. Oznacza to, że abstrakcjonista jest nieświadomy tego, że swoją linię "widzi" on w wyobraźni na tle w taki sposób, iż jego linia jest obiektem zwerbalizowanym, który odcina się na polu wyobraźni. Zobaczmy realizm linii geometrycznej na rysunkach 3-8 min. wykładu. Zobaczmy to także na rys. nr 11:
http://sheller.pl/assets/images/schemat_41_ws3_5.gif
Wadliwość abstrakcjonizmu matematycznego także w sposób dobitny przejawia się już na poziomie arytmetyki liczb naturalnych w obszarze iloczynu, ilorazu i na poziomie elementarnej różnicy między jednością i całością i między częścią i całością.
Istotą różnicy między całością i częścią jest to, że całość jest większa od części i względem części jest pojedynczością. Oznacza to, że nie wolno zamiennie nazywać ani rozumieć całości i części.
http://sheller.pl/assets/images/schemat_42_ws3_5.gif
Nie wolno całości składającej się z "a+b+c+d" zamienić z jej częścią tak, aby np. dla "a" przypisać, że jest lub może być całością. Jeżeli bowiem "CŁ" oznaczymy jako "1" i "a" oznaczymy jako "1", dokonujemy absurdu. Przyroda zaś nigdy nie realizuje czegoś takiego, aby wolno było jej składnikom przypisywać dowolnie pojęcia całości lub części. Liczby odniesione do przyrody jako obiekty bezodniesieniowe nie mogą usensawniać fizyczności.(!)
 
Jeżeli w sensie fizycznym sumowanie polega na przyborze, to oznacza, że musi wzrastać masa, siła, energia i objętość. Musi więc być to wzrost. Korektę wzrostu może zaś dokonać zmiana relacji obiekt-tło.(!) Oznacza to także i to, że jeżeli momentom struktury przyrody będziemy przypisywali sens części, to żadnego ich zbioru nie możemy nazwać całością, o ile nie wystąpi zjawisko absolutnego końca możliwości dodawania. Oznacza to, że całość ma sens totalności. Zatem jeżeli np. całość oznaczymy jako "1", to "a"+ "b"+ "c"+ "d" nie mogą oznaczać ani więcej, ani mniej niż "1". Jeżeli uznając za "1" całość, to budując układ liczb naturalnych jako ciąg 1, 2, 3, 4,... i przyjmując, że "2" od "1" różni się ilością "1", to jest to absurd matematyczny i logiczny z tego powodu, że w liczbie "2" "1+1" są częściami, a nie całościami.
Zatem nie można również dokonać działania w ten sposób, aby do całości, składającej się z "a, b, c, d" dodać te same "a, b, c, d". Oznaczałoby to, że "a1 + b2 + c3 + d4" jako "4", do którego dodamy "a1" będzie się równało "5".(!) Suma ilościowa musi mieć uzasadnienie jako przyrost poprzez zachowanie tożsamości jej składników. Zatem w 1+1, każda z jedynek ma własną tożsamość, a przez to jedynki są odmienne przez oddzielność swego bycia. 1x1 jest równe 1, ale i z tym obostrzeniem, że obie jedynki nie mogą być tym samym, gdyż pojęcie "x" (razy) ujawnia, że jedynka z lewej jest aktem obserwacji, zaś jedynka z prawej aktem występowania. Sumowanie i mnożenie mogą mieć zgodność tylko w jednym przypadku: kiedy mnożna zastępuje zliczanie sumarytywne.
http://sheller.pl/assets/images/schemat_43_ws3_5.gif
Mnożna jest aktem obserwatora, który sumuje spostrzeżenia jako "razy", zaś sumator zlicza krokami dostawiania występowań (krokami po obecnościach). Mnożenie jest zatem krokami po spostrzeganiu.
http://sheller.pl/assets/images/schemat_44_ws3_5.gif
?   ale   
http://sheller.pl/assets/images/schemat_45_ws3_5.gif
?
oraz
http://sheller.pl/assets/images/schemat_46_ws3_5.gif
Abstrakcjonizm matematyczny już na tak prostych przykładach okazuje się mieć następujące zafałszowania: w działaniach ilościowo-abstrakcyjnych zachodzi:
                  a)  mylenie rytmu części z rytmem całości,
                  b)  przydawanie częściom odniesień wykraczających poza sens całości.
Algorytm komputerowy, który nie myli zjawisk, nie potrafi mnożyć ani dzielić. Wynika to z tego, że sygnał i brak sygnału nie mają zamienności tożsamościowej w takim znaczeniu, aby sygnał był brakiem sygnału, a brak sygnału mógł być sygnałem.
Istotowość przyrody polega na wysokim poziomie uzgodnienia części z całością i nie jest dopuszczalne mylenie części z całością ani pojedynczości z mnogością. Mechanika kwantowa i teoria względności utknęły w abstrakcjonizmie matematycznym, a przez co kwantyści nie zauważyli, że obiekt bez tła jest niemożliwy fizycznie i logicznie, a więc nie uwzględnili, że na styku korpuskuły i pola zachodzi zmiana relacji obiekt-tło. A. Einstein zaś nie dopatrzył się tego, że przy zmianie relacji obiekt-tło przesunięciu fizycznemu i pojęciowemu ulegają składowe relacji E → m.(!) Rytm przyrody jest algorytmem nadrzędnym względem algorytmu matematyki abstrakcyjnej. Za ujemnością i dodatniością w relacji proton i elektron kryje się asymetria mas, zatem ten rytm interpoluje na rytm jakościowo-ilościowy, a co fizycy tak upornie nie uwzględniają. Bez relacji obiekt-tło (resp. ciało-przestrzeń, korpuskuła-pole) nie jest możliwa żadna matematyka, a więc także abstrakcyjna. Brak różnicy między obiektem a tłem kasuje realność obiektów, informacji i myślenia, gdyż jest to niemożliwość obiektu złożonego, a więc czynnego. Myślenie jest procesem, a nie emanacją czegoś zbudowanego z niczego. Związek między częścią a całością zechce Czytelnik zobaczyć w naszym wykładzie książkowym pt. "Cybernetyczny sens logiki i fizyki sposobu istnienia Wszechświata" na str. 37 rys. nr 7, ale warto także przypomnieć sobie pozostałe zanimowane rysunki tego wykładu.
Stanisław Heller
 

[40] Opisane doświadczenie warto rozszerzyć o budowę quasi soczewek wykonanych np. z aluminium, miedzi, żelaza, ołowiu i innych substancji i badaniu zjawisk w ich quasiogniskowych także z użyciem fal radiowych różnych długości.
[41] Na tym polega wirtualizm cząstek elementarnych np. Higgsa i Yukawy

Tym samym, który pisze na blogu Eureka tut.Salonu. Tu zamieszczam materiały uzupełniające.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie