rosemann rosemann
1828
BLOG

Aborcja na życzenie czyli to jeszcze nie koniec

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 72

Po wczorajszym, burzliwym i obfitującym w, powiedzmy, niestandardowe działania części sejmowych ugrupowań posiedzeniu sejmowej  komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i zarekomendowaniu przez nią odrzucenia obywatelskiego projektu w sprawie ochrony życia inicjatywy „Stop Aborcji” zapanowała euforia. Po części niezrozumiała, po części ze zrozumiałych powodów udawana.

Euforia zwolenników PiS jest niezrozumiała, że jest jeszcze (kiedy to piszę) przed głosowaniem i nie wiadomo jak posłowie z tej partii się zachowają. Pojawiają się głosy niektórych z nich, mówiące o „łamaniu sumień”.  Może być więc tak, że największy kryzys związany z tym projektem jeszcze przed PiS i szefem tej partii.  Tym bardziej, że Ordo Iuris wprost wyraża nadzieję, że cześć posłów PiS jednak poprze projekt i nie dopuści do jego odrzucenia. (Pisałem przed głosowaniem. W nim ponad 30 posłów PiS głosowało przeciwko odrzuceniu projektu).

Euforia części opozycji, przynajmniej tej z Platformy Obywatelskiej nie wyglądała zbyt szczerze i z trudem maskowała wściekłość, że tak dobrze zapowiadający się temat walki politycznej tak szybko się wyczerpał. Symbolem rachub tej partii była kuriozalna próba odroczenia prac komisji do połowy stycznia przyszłego roku, podjęta przez posła PO, Roberta Kropiwnickiego. Znanego przede wszystkim z tego, że był on odpowiedzialny za wprowadzenie do projektu ustawy  o Trybunale Konstytucyjnym z lata ubiegłego roku feralnego art. 137.

Sporo o intencjach Platformy mówi i to, że wściekłej reakcji i ostrym słowom głownie jej posłanek na skierowanie przez Sejm projektu Ordo Iuris do komisji nie towarzyszyła żadna próba rozliczenia czworga posłów Platformy, który głosowali przeciwko odrzuceniu tego projektu. Przynajmniej nic o niej nie słychać.

Wśród tej euforii, zdołano zauważyć trzeźwy głos posła klubu Kukiz15 Piotra Liroya Marca, zarzucającego opozycji czytelną grę cyniczną chęć wożenia się na społecznych obawach i społecznych protestach. Nikt albo mało kto natomiast zwrócił uwagę na poprzedzającą rozmowę z udziałem Marca wypowiedź Włodzimierza Czarzastego, szefa SLD. Zapowiedział on, że on i jego ludzie już szykują się do akcji zbierania podpisów w sprawie referendum.

Nie wiem czego będzie dotyczyć referendum ale to rzecz drugorzędna. Bo, jak mi się wydaje, nie o to, przynajmniej teraz, Chodzi Czarzastemu.

Poczuł on gdzie ukryty jest klucz to wrót, którymi można na powrót dostać się do Sejmu i wrócić do wielkiej polityki miast zachwycać kolorowymi sweterkami widzów wszystkich istniejących stacji telewizyjnych.

Oczywiście droga ta nie będzie łatwa bo nie tylko Czarzasty widzi potencjał tej właśnie sprawy i pewnie oburzone damy w czerni będą sobie wyrywane przez kolejnych potencjalnych „obrońców ich interesów” niczym kęsy jadła przez wygłodzoną psiarnię.

By było jasne, że jednym będzie łatwo a innym więc przeciwnie warto odnotować zapowiedź Tomasza Terlikowskiego, że będą kolejne restrykcyjne projekty. I straszy, że im bliżej wyborów…

Tak więc wczorajsza komisja i dzisiejsze posiedzenie i głosowanie to nie koniec a raczej początek kłopotów.

A jaki będzie koniec?

Będzie taki, do którego doskonale pasuje powiedzenie, ze dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło.

Jeśli lewicy, już nie samemu Czarzastemu ale do spółki z Nowacką i z „Razem” uda się doprowadzić do referendum to…

Przez moment zastanawiałem się, czego mogą chcieć. Bo mogliby zapytać „czy jesteś za utrzymaniem istniejącego kompromisu aborcyjnego”. Tym pytaniem, choć jest ono bez sensu, wygraliby w cuglach. Tyle, że bez Nowackiej i bez „Razem”. Z nimi muszą zapytać o liberalizację. I tu właśnie dochodzimy do tego piekła z brukiem z dobrych chęci. Jakiś czas temu bez większego wahania powiedziałbym, że takie referendum lewica przegrałaby z kretesem.

Jeśli środowiska lewicowe ruszą z kopyta już teraz, tak, aby zdyskontować sukces „czarnego protestu” wezmą się do pracy to nie da się zapomnieć związku przyczynowo skutkowego między referendum i odrzuconym właśnie projektem ustawy Ordo Iuris.

Jeśli więc referendum zakończy się sukcesem lewicy, która zyska na tym potężnie i może powrócić do władzy szybciej niż się nam zdawało, oczywistym jest, że złagodzi prawo aborcyjne (bo już nie antyaborcyjne) podpierając się jak najsłuszniej wolą społeczeństwa, będzie za tym stał także wysiłek ludzi związanych z Ordo Iuris. A wobec możliwego wzrostu wykonywanych zabiegów ich tłumaczenia, że chcieli dobrze nie będą miały znaczenia. W każdym razie dla wyskrobanych. A o nich wszak chodzi. Nie przede wszystkim ale jedynie o nich.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka