rosemann rosemann
1102
BLOG

Pułapka kadencyjności

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 22

Trwająca właśnie dość brutalna wiwisekcja drugich, trzecich i kolejnych szeregów naszej sceny politycznej i życia gospodarczego zachęciła mnie by pochylić się nad pojawiającym się od lat postulatem kadencyjności sprawowania urzędów i aspirowania do gremiów wybieralnych. Wiem, że jest on dość popularny i chyba to ten punkt skleconego i upublicznionego niedawno programu .Nowoczesnej, który zebrałby poklask największej liczby wyborców. Nie tylko zresztą wspomnianej partii.

Nie przypadkiem przywołałem w tym kontekście partię Ryszarda Petru choć nie po to by deliberować o jej programie. Jest ona bowiem doskonałą ilustracją tego, czym zaowocuje ograniczenie możliwości zasiadania i pełnienia urzędów do dwóch czy tam trzech kadencji. Jest też doskonałą ilustracją kilku innych kwestii ale to taka mało związana z tematem dygresja.

Ja, i pewnie nie tylko ja, nie wierzę oczywiście w to, że rok przed wyborami parlamentarnymi naszedł Ryszarda Petru, który dotąd wycierał z zapałem różne rządowe korytarze z nadzieja na jakąś znacząca posadę, taki wqrw, że szybko zbudował sobie od zera partię i z nią ruszył (mam nadzieję, że dłuuuugą i krętą) drogą ku władzy. Po długich miesiącach obserwowania pana Ryszarda jestem pewien, że sam nie byłby on w stanie zbudować nawet karmnika dla ptaków. Myślę, i nie jestem na pewno w tym osamotniony, że .Nowoczesna to dość sensownie wymyślony zawczasu projekt kogoś, kto, mówiąc kolokwialnie, nie dopilnował projektu poprzedniego a gdy tamten sam zaczął się kłaść położył na nim lachę i zdecydował, że czas na coś nowego. Skoro ten ktoś miał doświadczenie, wiedział czego chce i co robi, co zatem poszło nie tak?

Mam nadzieję, że obserwacja poczynań partii .Nowoczesna przez czytelników zwalania mnie z obowiązku wyjaśniania czemu uważam, że „coś poszło nie tak”. Lecąc klasykiem zauważę więc, że to widać, słychać i czuć.

Istotą i zarazem punktem krytycznym tej nowej, przemyślanej inicjatywy było postawienie na stosunkowo świeże, nie opatrzone jeszcze w społeczeństwie „twarze”. Czyli sięgnięcie tam, gdzie będziemy musieli sięgać jeśli spełnimy będący tematem rozważań postulat kadencyjności. Na przykładzie .Nowoczesnej możemy zobaczyć, że przy najgorszej nawet opinii o naszej scenie politycznej jej najbliższe zaplecze stanowi prawdziwy dramat. I na tym ów sensowny plan się ślizga. Z tendencją do kolejnych wywrotek.

Kiedy przypominam sobie kuriozalną akcję posłanek partii Ryszarda Petru, domagających się publicznie dyscyplinarnego karania posłów za to w jaki sposób w Sejmie głosują przestaję się boczyć na Brudzińskiego czy Kempę bo przy tych, jak je ktoś nazwał, „głupich dzidach z Nowoczesnej” są oni tytanami intelektu. Mi się w głowie do dziś nie może pomieścić, że można tak dalece pewnych rzeczy nie pojmować. Choć z drugiej strony jak sobie przypomnę ile wysiłku zajęły mi nieskuteczne próby przekonania w tej samej sprawie Lchlipa to może jednak przesadzam…

Aby odeprzeć zarzut jednostronności powiem, że obecne okładanie się #Misiewiczami, #Balcerowiczami i #Pihowiczami  to jeden z efektów owej miernej jakości najbliższych nawet zapleczy wszystkich chyba partii politycznych. Nie wierzę, że jakakolwiek partia, mając do rozdysponowania setki odpowiedzialnych (tak zakładam ale nie mam pewności) stanowisk i do dyspozycji setki kompetentnych fachowców rozdaje synekury jakiemuś „paździerzowi” właściwie zorientowanemu politycznie. To było, jest i zawsze będzie działanie o znamionach odroczonego samobójstwa. Ów „paździerz” to właśnie przyszłość naszej polityki o ile skażemy się na kadencyjność wszędzie gdzie się da.

Wracając jeszcze do .Nowoczesnej warto zaznaczyć, że jej klub parlamentarny a wcześniej listy wyborcze nie był budowany w ten sposób, że dokonywano jakichś łapanek na ulicach. Znaleźli się na nich ludzie aktywni już wcześniej ale z jakichś powodów nie potrafiący się przebić. Z jednej strony pani Lubnauer, która zaistniała we władzach Unii Wolności ale dopiero wówczas, gdy Unia Wolności przestawała istnieć. Z drugiej strony Scheuring-Wielgus, która chwile wcześniej zaistniała w samorządzie jako szefowa ruchu miejskiego. Scheuring to dla mnie szczególna zagadka i szczególny powód do zadumy bo jest zwyczajnie głupia i jest posłem z mojego okręgu.

Jeśli więc ma być jakiś pożytek  dla Polski z owej .Nowoczesnej to nie jej program a pokaz tego jakich będziemy mieli posłów, radnych czy burmistrzów jeśli damy się wpędzić w pułapkę kadencyjności.

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka