Irytujące jest powszechne kwestionowanie decyzji Antoniego Macierewicza w sprawie dołączenia apelu pamięci o ofiarach smoleńskich do uroczystości 72-giej rocznicy Powstania Warszawskiego. Irytuje z jednej strony brak świadomości wielu Polaków, jak ważnym wydarzeniem była ta katastrofa i jak fundamentalną symbolikę przedstawia dla naszych dziejów, zwłaszcza gdy przyjrzeć się dokładnie hańbie ostatnich 6-ciu lat. Z drugiej strony, nie da się łatwo zrozumieć, dlaczego tak wielu krytykom deklarującym wspieranie PiS nie przeszkadza zaskakująca harmonia i stanięcie w tej sprawie tuż obok, ramię przy ramieniu, z najgorszymi anty-polskimi łachudrami, którzy na co dzień nas obrażają i nie kryją nawet, że w niszczeniu Polski, w pomiataniu Jej godnością, znajdują jakąś perwersyjną przyjemność.
Nie widzę potrzeby, by analizować te postawy i chcę wierzyć, że wynikają one głównie z nieświadomości. Tak odebrałem dzisiejsze wypowiedzi Pani Marty Kaczyńskiej, której wcześniejsze doświadczenia powinny podpowiedzieć milczenie w tak delikatnej sprawie. Szczególnie ona ma prawo do różnych wątpliwości, ale powinna jednak zorientować się, że przy braku rozwiniętego instynktu politycznego w sprawach państwowych, nie rozumiejąc w pełni problemu, lepiej jest wstrzemięźliwie milczeć. Mniej wyrozumiałości mam dla p. Krzysztofa Łapińskiego, którego dotychczas znałem tylko z kilku scen ostatniej kampanii wyborczej jako zabawnego, podrygującego człowieka. Ostatnio występuje w TVN24, gdzie z pewnością jest zapraszany jako pożytecznie kompromitujący PiS, bo chyba nikt z PiS nie delegował go tam w tym celu. Ten polityk jeszcze bardziej dosadnie, i w pełnej symbiozie z siedzącym obok posłem Kierwińskim, wyraził swój sceptycyzm wobec planów Macierewicza; z ostrożności podkreślił tylko, że mówi tylko w swoim imieniu.
Tymczasem Ministerstwo Obrony Narodowej podjęło decyzję o spotkaniu się z Powstańcami Warszawskimi, by szczegółowo wspólnie rozważyć kwestię obchodów i apelu pamięci. To bardzo ważna decyzja, bo przyjdzie na to spotkanie zapewne grono Powstańców o wiele szersze, niż ci, którzy nie wstydzą się kontaktować w tej sprawie z HGW. Jestem przekonany, że Powstańcy Warszawscy poprą powiązanie Apelu z uroczystościami. Oni na pewno pamiętają, o co walczyli Oni i za co zginęła polska delegacja z Prezydentem. Na pewno szczególnie wyraźnie pamiętają o trzech swoich bliskich Kolegach, którzy zginęli w Smoleńsku.
Chyba nikt o tym wcześniej nie wspomniał w tej awanturze, ale ja przeszukałem listę 96-ciu Ofiar Katastrofy Smoleńskiej i znalazłem wśród nich trzech wybitnych Powstańców Warszawskich:
Tadeusz Norbert Lutoborski (ur.6 czerwca 1926 wWarszawie[1], zm.10 kwietnia 2010 podSmoleńskiem[2]) – polskiekonomista, były prezesWarszawskiej Rodziny Katyńskiej. Od 1943 Tadeusz Lutoborski był członkiemAK, uczęszczał na tajne komplety doGimnazjum Wojciecha Górskiego w Warszawie, w 1944 zdał maturę miesiąc przed wybuchempowstania warszawskiego, w którym brał udział w ramach IV Obwodu AK „Reduty Kaliskiej”
gen. bryg.Stanisław Nałęcz-Komornicki – kanclerz Orderu WojennegoVirtuti Militari (ur.26 lipca 1924 wWarszawie, zm.10 kwietnia 2010 wSmoleńsku) –generał brygady Wojska Polskiego, żołnierzArmii Krajowej,historyk wojskowości i autor pamiętników. Zginął wKatastrofie Smoleńskiej.
Był żołnierzem 2 plutonu kompanii "Aniela" Batalionu "Antoni"NOW. Pluton miał się zgromadzić 1 sierpnia 1944 przyKanonii[6]. Pomimo zgłoszenia się na zbiórkę, część plutonu została rozproszona, zaś Komornicki wraz kpr. pchor. Mieczysławem Teisseyre "Teść" przyłączyli się do 2 plutonu104 Kompanii Syndykalistów[7]. Jako dowódca drużyny, a następnie od 27 sierpnia dowódca II plutonu walczył w104 Kompanii Syndykalistów, wZgrupowaniu Róg naStarym Mieście. Brał udział w walkach oPaństwową Wytwórnię Papierów Wartościowych przy Sanguszki, oKatedrę, Dom Profesorów naul. Brzozowej 12. W trakcie walk został ranny odłamkami granatu. Rano 2 września wraz z resztami kompanii (33 żołnierzy) przeszedł do Śródmieścia[8]. Po przejściu został wraz z oddziałem włączony w skład Grupy "Powiśle" walcząc przyul Foksal. Po upadku Powiśla przeszedł z oddziałem bna Czerniaków wchodząc w składbatalionu "Tum" Zgrupowania "Kryska". W nocy z 14 na 15 września na rozkaz mjr. "Bicza" przedostał się na drugi brzeg Wisły, i powrócił z desantem9 pułku piechoty. Ponownie przepłynął Wisłę tuż przed upadkiem Czerniakowa.
Ppłk. Zbigniew Franciszek Dębski (ur.29 listopada 1922 wŁasinie, zm.10 kwietnia 2010 wSmoleńsku) –powstaniec warszawski,podpułkownik WP (pośmiertnie awansowany do stopniapułkownika)[1], członek Kapituły Orderu WojennegoVirtuti Militari, sekretarz Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari[2]. Wpowstaniu warszawskim był dowódcą 7 drużyny 3 kompanii – "Szare Szeregi-Junior" (pseudonim "Zbych", "Prawdzic"[4]). Uczestniczył w walkach o Pocztę Główną oraz oPAST - był jednym z 3 żołnierzy (obok Teodora Karczewskiego "Orła" i Stanisława Zielaskowskiego "Wiąza"), którzy 20 sierpnia 1944 zawiesili polską flagę na budynku PAST[5]. 8 września został ranny w trakcie obrony kina "Coloseum".