Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1385
BLOG

Gdy zachodzą nas od strony rodziny

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 34

      W świątecznym zamieszaniu przepadł nam gdzieś najnowszy felieton dla „Warszawskiej Gazety”. Nadrabiam więc zaległości.

 

       Oto właśnie teść mój oświadczył, że tym razem nie przyjdzie do nas na wigilijną kolację, bo, jak się wyraził, nie życzy sobie być gościem u ludzi, którzy uważają go za gestapowca. I ja sobie oczywiście zdaję znakomicie sprawę z tego, jak komicznie może zabrzmieć to zdanie dla kogoś, kto patrzy na sprawę z boku, jednak jestem przekonany, że sprawa ma wymiar znacznie bardziej uniwersalny, a skoro tak, to i znacznie też poważniejszy. Rzecz w tym, że wielu z nas przez ostatnie miesiące, ale również przez minione 10 lat uodporniło się na ów język propagandy do tego stopnia, że praktycznie każde słowo, jakie dochodzi do nas z tamtej strony traktujemy jako element, fakt że brudnej, ale jednak zaledwie gry, której nie możemy przegrać, jeśli tylko uda nam się zachować odpowiedni dystans. Patrzymy więc naszym fantastycznie chłodnym okiem na te wszystkie wysiłki, których wyłącznym celem jest wzbudzenie w nas tej życiodajnej nienawiści i jedynie uśmiechamy się z satysfakcją, że nic nie jest w stanie nas złamać, bo jesteśmy czujni i gotowi na wszystko.

      A tu tymczasem wychodzi na to, że tej jednej rzeczy nie przewidzieliśmy. Skupieni na tym, by nie dać się pożreć temu kłamstwu, przestaliśmy zauważać tych, z którymi i wśród których żyjemy i dla których, właśnie przez to, żeśmy się nie dali porwać temu szaleństwu, staliśmy się najgorszymi wrogami, w dodatku wrogami całkowicie bezbronnymi. Z ich bowiem punktu widzenia, to, że jesteśmy tacy cwani, tacy przebiegli i tak bardzo odporni na wszelkie kłamstwo, jest jeszcze jednym argumentem przeciwko nam. I to argumentem jak najbardziej realnym.

     W tym momencie pozostaje nam już tylko oddać to co się należy mediom. To media bowiem, ze skutecznością na poziomie dla zwykłej polityki niedostępnym, ową agresję poprowadziły niejako bokiem i uderzyły bezpośrednio w polskie rodziny. To media, i tylko media, doprowadziły do sytuacji, gdzie faktyczny konflikt nie dzieje się już na poziomie relacji między polityką, a elektoratem, bo tu tak naprawdę wszystko ogranicza się do zwykłej gry, ale w przestrzeni wyznaczonej przez relacje między ludźmi. To media, częściowo motywowane swoimi politycznymi sympatiami oraz politycznym zamówieniem, ale też zwykłą, podłą naturą, zaatakowały rodzinę. Czy zrobiły to celowo? Nie sądzę. Myślę, że oni ani efektu swoich działań nie przewidzieli, ani też dziś nie mają najmniejszej ochoty, by brać na siebie jakąkolwiek odpowiedzialność. Tak czy inaczej, to z czym mamy dziś do czynienia, to poziom społecznej agresji, dotychczas chyba niespotykany. I mam tu również na myśli czas, gdy polskie miasta zostały ozdobione kampanią billboardową radia RMF-FM pod hasłem „Nadchodzi IV RP. Nie wracajcie”. To co mamy dziś, to już prawdziwa apokalipsa.

      Nie dajmy sobie zawrócić w głowie. Tu już nie chodzi o kolejne wybory, ale o to, byśmy się zaczęli zwyczajnie mordować.

 

Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można zamawiać wszystkie moje książki.

      

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka