Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
6690
BLOG

Pięć pereł mądrości dla Prawa i Sprawiedliwości

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Kultura Obserwuj notkę 88

   Watahy barbarzyńców stoją u bram Zachodu, wcześniej przybyłe są już z nami w środku, gdy rodzimi barbarzyńcy kręcą się przy wewnętrznej robocie rozkładowej. Czyż Polska ma zamknąć się w Okopach św. Trójcy? Niczego nie należy przesądzać. Na przykład, że papiestwo zostanie w Rzymie. Może będzie musiało przenieść się do Krakowa? Czy mamy tworzyć katolickie państwo narodu polskiego rozluźniając więzi ze zmurszałą Europą zachodnią? Według założenia: Zachód ulegnie islamowi, a my oprzemy się o chrześcijaństwo. Nawet dla ateistów lepsze to niż szariat, który ścina im głowy.

   Ta tragiczna wizja wydaje się szalona. A jest niewykluczona, lecz niepożądana. Próbujmy ocalić sobie tyle wolności, ile można w tych trudnych warunkach.

Co nam mówi „Q”

   Rękę na pulsie czasów zawsze trzymało kino. Dziwna zbieżność wątków w filmach właśnie na ekranach odsłania nam wycinek krajobrazu przed bitwą o przyszłość Zachodu. To „Sufrażystka” i „Spectre”, czyli nowy Bond. W pierwszym filmie aktor Ben Whishaw gra męża sufrażystki, gdzie stoi na straży tradycyjnego podziału ról seksualnych: Kobiety podlegają mężczyznom prawnie w życiu prywatnym i politycznie w życiu publicznym. Tenże aktor gra „Q”, asystenta Bonda, który jest specem od informatyki.

   Prywatnie Ben Whishaw żyje w związku partnerskim od trzech lat z kompozytorem imieniem Mark Bradshaw. Wprawdzie „Q” oznacza po angielsku inicjał tytułu Kwatermistrza ale zgodnie z duchem czasu obecnie może odnosić się do „queer”. Problematyka homoseksualna w świecie akademickim Zachodu nazywa się „queer studies”. Ben Whishaw jako aktor, a prywatnie jako życiowy partner Marka, znalazł się na pierwszej linii frontu wyzwolenia płci sto lat temu i teraz. Jak do tego doszło?

   Kobiety mogły zbuntować się przeciw panowaniu mężczyzn ponieważ rewolucja przemysłowa stworzyła im miejsca pracy. Zarabiając pieniądze zamiast być „przy mężu” mogły usamodzielnić się prywatnie a następnie politycznie. Ruch sufrażystek powstał w „wieku pary i elektryczności”. Był to pomysł idealistek z wyższego towarzystwa. Bez rewolucji przemysłowej idea wyzwolenia kobiet nie zdobyłaby szerokiej podstawy społecznej.

   Co zaczęło się od mechanicznego wrzeciona i maszyny parowej zaprowadziło do seksu. „Ruch wyzwolenia gejów” tak się nazwał podkreślając, że jest tylko kolejnym etapem walki o zmianę ról erotycznych po emancypacji kobiet, której nikt na Zachodzie już nie kwestionuje. Zrazu bano się, że emancypantki podważą rodzinę. Kobiety są rzekomo niezrównoważone psychicznie i zbyt uczuciowe, nie dojrzały więc do praw  wyborczych. Obrażałyby mężczyzn niezależnością i horror – mogłyby mężczyznami rządzić. Dziś nikogo nie gorszą Margaret Tatcher, Angela Merkel, Ewa Kopacz, Beata Szydło. Gorszą geje.

Ile geja w Bondzie

   Myślicie, że homoseksualizm jest najwyższym stadium imperializmu lewicy? Bardziej zaborczy jest biseksualizm. Oto skala Kinseya popędu: „0” tylko hetero i „6” wyłącznie homo, a pomiędzy jest wahlarz postaw. Kinsey był oszustem. Zawyżył udział homoseskualistów w społeczeństwie, ale skala wyraża tylko natężenie popędu u danej jednostki, który ujawnia się lub nie, zależnie od sytuacji.

   Daniel Craig grający supemęskiego Bonda wszedł do kultury rolą kochanka Francisa Bacona w filmie „Miłość jest diabłem”. Grał prostego heteryka, który przyszedł okraść wielkiego malarza, ale się w nim zakochał i odrzucony popełnił samobójstwo. To autentyczny przykład, jak sytuacja ujawnia tłumiony popęd. Pogarda dla gejów temu zapobiega, aby chronić reprodukcję. Czy jest potrzebna, gdy coraz bardziej zastępują nas maszyny? W polskiej debacie obyczajowej odgrywa się teatr zgorszenia zamiast odpowiedzi na pytanie: Czym zająć ludzi zbędnych w gospodarce?

   Wskutek postępu technicznego zmienił się popyt na rodzaj mężczyzn. Wyraża to postać „Q” z Bonda. Nie potrzebuje siły mięśni ani twardej pewności siebie wobec wroga. Potrzeba mu za to inteligencji  i giętkiej wyobraźni. A komu zależy na tradycyjnej obyczajowości ten musi ochronić starą gospodarkę: górnictwo, przemysł ciężki im bardziej zacofany tym lepiej oraz rolnictwo nie zmechanizowane. Jednak dominacja nad światem i największe zyski są w postępie informatyki. Im bardziej będziemy przenosić się w rzeczywistość wirtualną, tym łatwiej przybierać rozmaite role, także  erotyczne.  

Tęcza tolerancji

   Tęcza na pl. Zbawiciela w Warszawie mogła stać się symbolem Unii Europejskiej, bo została zamówiona na prezydencję polską w Radzie UE i ustawiona przed siedzibą parlamentu Unii w Brukseli. Jako znak wielokulturowości została przyjęta przez ruch gejowski. Po przeniesieniu do Warszawy wieloznaczny symbol fanatycy uznali za promocję homoseksualnej deprawacji, gdy liberalna lewica za symbol wolności.

   Hanna Gronkiewicz Waltz zdemnotowała tęczę, by poprawić opinię o PO wśród prawicowych wyborców, choć wcześniej zawzięcie broniła instalacji przed radykałami. Należało iść tropem, który HGW sama wskazała: to znak pokoju, który Bóg według Biblii zesłał rodzajowi ludzkiemu po potopie. Ale wyśmiali ją zacietrzewieni ludzie na prawicy. Myślę, że w uzgodnieniu z autorką Julitą Wójcik można było umieścić na placu pary zwierząt ocalone przez Noego, by włączyć tęczę w  tradycję judeo-chrześcijańską. Wrosła w pejzaż stolicy Polski. Trafiła też do światowych gazet jako symbol naszej tolerancji.  Życzliwy reportaż z Warszawy „The New York Times” ozdobił jej zdjęciem. A doprawdy nie mamy za granicą za dużo dobrej prasy.

   Tęczę zamiast demontować lepiej było ochrzcić, żeby gejów zbawiać na wezwanie patrona świątyni. Wszak „przestawał z celnikami”, najgorszym   wówczas elementem społecznym. A półkolistym kształtem dobrze pasowała do kolistego placu. Warszawa straciła symbol. Mógł łączyć chrześcijan, Żydów, gejów i polono-europejczyków. Przepadła okazja ugody wokół znaku biblijnego. Tak różnorodny jest dzisiaj świat, że warto się uczyć jak mamy nawzajem się znosić.

W okopach św. Trójcy

   Być gejem to grzech w chrześcijaństwie lecz niekoniecznie w chrześcijańskiej gnozie, w której chodzi o samozbawienie człowieka, również przez grzech wszelaki, by poznać swoje własne zło. Także w Talmudzie znajduje się myśl, że „człowiek, który nigdy nie zgrzeszył nie stoi tam, gdzie skruszony grzesznik gdyż człowiek prawy znajduje się niżej od grzesznika”. Zadaniem człowieka w świecie jest rozwój świadomości.

   Kościół zniszczył gnozę w II i III wieku po Chrystusie, gdyż była za trudna dla wiernych. Pisma spalił, ocalało niewiele z tej myśli i to głównie w polemikach kanonicznych autorów. Dopiero w latach 1940. odkryto zbiór ewangelii gnostyckich w Nag Hammadi w Egipcie. Wyłonił się z nich całkiem inny obraz nauczania Jezusa. W samą porę, by odnowić słabnące chrześcijaństwo, jeśli skorzystamy z szansy. Sławne słowa: „Królestwo Boże w nas” oznaczają stan naszego umysłu tu i teraz, a nie zewnętrzną przestrzeń, gdzie dobrzy ludzie wędrują po śmierci.

   Wersję gnozy dla współczesnego człowieka wypracował Carl Gustav Jung mający duże wzięcie wśród artystów współczesnych, jak Federico Fellini, Krystian Lupa i inni. Napisał esej pt. „Próba psychologicznej interpretacji dogmatu o Trójcy Świętej”, gdzie wprowadza do boskiego obrazu postać Złego, żeby powstała Czwórca. Tak uzyskuje symbol pełni psychicznej. To bluźnierstwo ale rozwiązuje problem zła; jest składnikiem wszechmocnego Boga oprócz miłości. Myśl warta rozważenia po horrorach XX wieku. Czyżby Szatan namówił Najwyższego na Auchswitz i Gułag? Jak namówił do zniszczenia człowieka prawego, zdaniem autora Księgi Hioba.

Wspólny język

   Nic dziwnego, że Jung fascynuje artystów, bo w dzisiejszych czasach muszą zgłębiać głównie ludzki mrok. Największym skarbem w jego dorobku jest psychologiczne ujmowanie dogmatów wiary. Pozwala to angostykom traktować chrześcijaństwo z powagą i szacunkiem, jako głęboką wiedzę o człowieku. Daje wspólny język wierzącym i niewierzącym, choć nieco inaczej rozumieją pojęcia. Agnostyków przekonuje do poparcia Kościoła wobec rozkładu społecznego.

   Jeśli mamy razem pracować dla katolickiej Polski w zagrożonej islamem Europie, Jung nam to  ułatwia. Na przykład zachwyca się dogmatem Piusa XII  o wniebowzięciu Matki Boskiej w ciele, ogłoszonym w roku 1950. Dla prostego materialisty jest to obraza rozumu. Głosi wprowadzenie materii ciała do niematerialnej sfery nieba. Ale przypomina o dwoistej formie światła: falowej i cząsteczkowej oraz równoważności masy i energii. Zaś agnostyk jungista dojrzy tu wyniesienie kobiety do boskiej pozycji, czyli najwyższej w bycie. Czyżby Kościół zapowiedział feminizm? Czy raczej pragnął zapobiec nadużyciom wywolenia kobiet przez apoteozę niewiasty pokornej?

   Obcowanie z myślą Junga ułatwi nam wypracowanie własnego podejścia do wielu problemów obecnego świata. Zamiast naśladować Zachód możemy wybijać się na niezależność. W pewnych warunkach może to sprawić odzyskanie wiary. Tylko nie można liczyć na masowe „nawrócenia” artystów. Możliwa jest współpraca z katolikami na gruncie chrześcijaństwa jako formy kultury. Gnoza nie nadaje się dla każdego Polaka, czy inteligenta. Ale mądra władza dojrzy jej potencjał i poprze próby wcielania w życie w wąskich środowiskach.

Kaczyński kontra Kant

   Prezes PiS w swoim „expose” w Sejmie skrytykował liberalną podstawę filozoficzną Platformy Obywatelskiej. Oświadczył: sądzić, że nie ma prawdy a są tylko narracje stanowi błąd, który PiS odrzuca,  bo inaczej nie ma uczciwej polityki, tylko manipulacja. Czyli jego Partia i Rząd poznały prawdę o istocie rzeczywistości. To jest niebezpieczne uroszczenie i wątpliwe. Immanuel Kant już ponad 200 lat temu rozróżnił „rzeczy same w sobie” i zjawiska. Pierwsze są niepoznawalne,  drugie poznawalne. Ale zjawiska różnie się jawią, co zależy od punktu widzenia osoby.

   Inaczej postrzega mężczyznę kobieta kochana, inaczej zdradzona, a inaczej jego pracodawca. Niemcy widzą co innego w Polakach, niż my. Np. naród nieszczęsny a my widzimy w nas „naród który wydał papieża”. Mnóstwo Polaków widzi w Niemcach byłych oprawców a nie ma pojęcia, jak wielką wytworzyli kulturę. To wszystko są różne „narracje”. Co nam nie odbiera możliwości walki o swoje interesy w wypadku konfliktu, gdy taka nasza wola.

   Politycy wiedzą, że relatywizacja prawdy, pozorność rzeczywistości i względność moralności nie nadają się na hasła dla wyborców PiS, więc używają złudnej „substancjalności” rzeczy do walki o władzę: bóg to Bóg, honor to Honor, ojczyzna to Ojczyzna jakby to były byty absolutne nie budzące wątpliwości wśród ludzi sceptycznych.

Płaszczyzna porozumienia

   Czemu autor relatywista popiera PiS? Gdyż w nabliższych latach złodziejstwo trzeba ścigać, korupcję wyplenić, rodzinę wzmacniać, polską rację stanu chronić, obcą agenturę wykorzenić, winnych tragedii smoleńskiej ukarać i kulturę narodową rozwijać - aby stać się gospodarzem w swoim wysprzątanym domu. Chcecie wica na wiece? „Tylko pod PiSem tylko pod tym znakiem Polska jest Polską a Polak Polakiem!”

   Ale to hasło niepokoi nawet autora. Lepiej bierzmy przykład z jagiellońskich panów polskich. Byli tolerancyjni, gdyż pewni siebie. Brali z dorobku Zachodu tylko to, co pasowało do ich wizji państwa. Również bądźmy wybredni twórczo. Poluzujmy wodze wyobraźni, bo zbliża się świat inny, niż znany do tej pory.

   Oto perły mądrości dla PiS na te czasy: 1. Projektować katolickie państwo narodu polskiego na wypadek rozkładu Europy pod naciskiem islamu. 2. Chronić wolność myśli i obyczaju póki będzie można. 3. Pogodzić się z gejami, jak nasi dziadowie z emancypantkami. 4. Uznać gnostycyzm za formę chrześcijaństwa dla sceptyków i popierać w kulturze obok form tradycyjnych. 5. Odrzucić uroszczenie do posiadania prawdy o istocie rzeczy, gdy inni mają swoje prawdy.

   Proponuję płaszczyznę porozumienia z liberalnym środowiskiem twórczym. Gospodarze we własnym kraju nie mogą zostawić lewicy swobodnej refleksji nad adaptacją do współczesnego świata.

PS. Tekst ukazał się w Rzeczpospolitej 1.12.2015. Tu bez poprawek redakcyjnych.

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura