Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
10553
BLOG

Sławomir Sierakowski: klasa i kasa

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Kultura Obserwuj notkę 34

Polskiej niepodległości nie dałoby się pogodzić z utopią multi-kulti, która dziś stanowi natchnienie dla polskiej nowej lewicy wyżywającej się w antypatriotycznych happeningach.

Niemieccy bojówkarze, którzy przybyli do Warszawy rozbijać polskie demonstracje w Święto Niepodległości cztery lata temu, schronili się w siedzibie Krytyki Politycznej. Policja odkryła w tym miejscu pałki, miotacze gazu, kastety do bicia Polaków świętujących wolność narodową. Tak objawił się „antyfaszyzm" antypatriotyczny w lokalu pod nazwą Nowy Wspaniały Świat. Jeszcze lepszy miał nadejść później w postaci odrodzonego – w formie artystycznej prowokacji – konceptu Judeo-Polonii.

Krytyka Polityczna rok wcześniej, zaledwie kilka miesięcy po tragedii smoleńskiej, stanęła na drodze Marszowi Niepodległości. Wysłała swojego człowieka, Michała Sutowskiego, do Porozumienia 11 Listopada: ruch ten pod pozorem organizowania koncertu szykował burdę w Warszawie na Święto Niepodległości. Wystawiła również grupkę aktywistów, żeby jako żywe tarcze zatrzymali oni „faszyzm". Utalentowany performer Paweł Althamer przebrał ich w pasiaki oświęcimskie i posadził na ulicy mur ludzi dobrej woli. Pokazał dobrze odżywione towarzystwo jako możliwe, tyle że jeszcze żywe, ofiary ludobójstwa polskich patriotów. Miało ładnie wypaść w telewizji, w kraju i za granicą. Sławomira Sierakowskiego, szefa Krytyki Politycznej, nie było wtedy w Polsce.

Klub KP mieścił się w najlepszym punkcie stolicy, na rogu Świętokrzyskiej i Nowego Światu, tuż obok Uniwersytetu Warszawskiego. Grupa artystów Twożywo Krzysztofa Sidorka i Mariusza Libela doskonale urządziła wnętrze, łącząc socrealizm tej starej kawiarni z układanką białych cegieł, w smak rewolucji paniczyków. Lokal przyciągał wyszynkiem młodzież studencką do wyższego powołania. Piętro wyżej trwała wielka praca formacyjna: w redakcji kwartalnika „Krytyka Polityczna" odbywały się debaty. Młodzież zaciągała się do stworzenia Nowego Wspaniałego Świata.

Wielki Powrót

Sierakowski przebił konkurentów do międzynarodowej klasy i kasy. Wystąpił w cyklu trzech filmów izraelskiej artystki Yael Bartany pod wspólnym tytułem „I zadziwi się Europa", będących fantazją o powrocie do Polski 3 milionów 300 tysięcy Żydów – tylu, ilu mieszkało w II Rzeczypospolitej przed Zagładą. Projekt ten wykonano z poparciem ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego. Tak trzeba rozumieć zgodę na pokazanie dzieła na Biennale w Wenecji w 2011 roku w polskiej ekspozycji narodowej.

W następnym roku odbył się w Berlinie, w formie happeningu, kongres Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce w ramach Berlinale 2012. Kurator tej edycji festiwalu, kolejny utalentowany performer Artur Żmijewski głosi ideę kultury zaangażowanej. Mimo artystycznej formy nie są to więc tylko błahe zabawy, ale raczej owoc ideowych konceptów pojawiających się w tym środowisku.

Sierakowski wystosował list do Kongresu. Wyraził w nim gotowość zapłacenia życiem za szlachetne idee. Następnie wysunął następujące postulaty: 1. Polskie obywatelstwo dla wszystkich imigrantów. 2. Podatek na pokrycie kosztów sprowadzenia do Polski 3,3 miliona Żydów. 3. Hebrajski jako drugi język urzędowy w Polsce. 4. Wypowiedzenie konkordatu z Watykanem. 5. Utworzenie Izby Mniejszości zamiast Senatu.

Natomiast Yael Bartana zainscenizowała w swoim filmie podstępną okupację naszego terytorium przez pięknych, młodych Żydów rzuconych wśród nierozgarniętych Polaków. Wyrażała oburzenie, gdy następował zamach na Młodego Przywódcę za to, że ten wezwał, by Żydzi wrócili do Polski. Artystka, przedstawiając projekt w Guggenheim Museum w Nowym Jorku, powiedziała, iż chce pobudzić działania mające na celu jego realizację.

W praktyce, rzecz jasna, wydaje się to nierealne. Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce, twierdzi, że to niemożliwe. Piotr Paziński, redaktor miesięcznika „Midrasz", pomysł gani. Bardziej ma za złe to, że ignoruje on Żydów już mieszkających w Polsce, niż to, że pomija interes Polaków.

Pierwszy film Bartany, „Mary-koszmary", dzieje się na Stadionie Dziesięciolecia PRL. Trybuny i boisko to obraz ruiny, metafora biednej Polski. Na przenośnej trybunce stoi Sierakowski w białej koszuli, czerwonym krawacie i skórzanym płaszczu zarzuconym po leninowsku na ramiona. Przemawia do harcerzy: – Ludzie, rodacy, Żydzi, myślicie, że stara kobieta, która wciąż śpi pod pierzyną Ryfki, nie chce was widzieć, że zapomniała o was? Nie, nawiedzają ją mary-koszmary. Darujcie jej tę pierzynę. To uleczy nasze i wasze rany i znów będziemy razem. Kiedy was zabrakło, cieszyliśmy się, że jesteśmy sami we własnym domu. Ale okazało się, że potrzebujemy „Innego", bo jedna kultura, język, jeden kolor to za mało. Nie ma przyszłości dla narodów wybranych do cierpienia ani narodów w ogóle. Będziemy Europejczykami – zapewnia Młody Przywódca.

Rozlegają się burzliwe brawa rozradowanych harcerzy. Mają biało-czerwone chorągiewki, a Przywódcy wręczają bukiet czerwonych goździków. On ustawia się z młodzieżą do zdjęcia. To przyszli „ludzie dobrej woli". Na program rozbudowy kraju nakładają się przebitki zarośniętych trawą trybun stadionu. Wszyscy kroczą razem do dźwięków „Mazurka Dąbrowskiego". Film powstał w roku 2007 za rządów PiS oskarżanych o nacjonalizm.

Pierzyna Ryfki za 65 mld dolarów

Filmowe przemówienie Sierakowskiego lekceważy główny powód lęku przed powrotem Żydów, a ten nie wynika bynajmniej z obawy, że trzeba by oddać jakąś starą „pierzynę Ryfki". Roszczenia żydowskie obejmują bowiem mienie bezspadkowe wycenione na 65 miliardów dolarów.

Jest to zapewne wyjściowa suma do targu. Jednak gdyby rząd „ludzi dobrej woli" uległ, nie obeszłoby się bez wypłaty tych miliardów, mimo że z mocy prawa ten rodzaj spadku przejść powinien na Skarb Państwa. Wykoncypowany przez Krytykę Polityczną wielki powrót Żydów stworzyłby w kraju nacisk obywatelski na wypłatę odszkodowań za mienie osób zmarłych bezpotomnie.

W drugim filmie („Mur i wieża") Żydzi powracają do Warszawy jako masa dorodnej młodzieży (w białych koszulach – kolor niewinności) o „semickim wyglądzie" – co podkreśla opis. W latach 30. XX wieku osadnicy żydowscy tak brali w posiadanie ziemię w Palestynie: w ciągu 24 godzin wznosili strażniczą wieżę, a teren otaczali drewnianym wysokim płotem zwieńczonym drutem kolczastym. Dzięki temu już bezpiecznie budowali domy na zajętym i chronionym obszarze. W filmie tę metodę zastosowali na Muranowie. Obecnie stoi tam imponujące Muzeum Historii Żydów Polskich.

Bartana gra znakami pełnymi emocji. Jedzie ciężarówka z płotem i strażnicą prowadzona przez rozradowanych żydowskich pionierów. Zbiorowym wysiłkiem stawiają wieżę pod okiem lidera, który woła: „wszyscy mają wiedzieć, że Żydzi wracają do Warszawy". Wznoszą płot i domek, na którym utalentowany Wilhelm Sasnal maluje godło: orzeł złączony z gwiazdą Dawida. Jesteśmy więc w Judeo-Polonii.

Osadnicy pilnie uczą się polskiego. Akcji przyglądają się miejscowi gapie. Otwierają się wrota kibucu i wkracza Sierakowski jako gospodarz tej ziemi. Wręcza osadnikom czerwony sztandar z godłem judeopolskim. Zręczny żydowski młodzieniec wiesza to wysoko na wieży.

Snop światła w środku nocy rzucony na pomnik Bohaterów Getta wyraża nabycie prawa moralnego do tego terenu. „Jeszcze Polska nie zginęła" – uspokajają słowa hymnu, ale ciarki przechodzą po plecach. Jakim prawem to się dzieje? Ileż w tym jest humanizmu najwyższej klasy!? Bo nie wypada wątpić, że może chodzić o cokolwiek innego...

Ten film Yael Bartany z 2009 r. nawiązuje do początków Państwa Izrael, ukazując Żydów w roli farmerów, którym bliska jest polska, chłopsko-szlachecka umysłowość. Polacy mogą ich zrozumieć, nie muszą się ich obawiać. W rolnictwie wytrzymają rywalizację.

Ale gdyby ten obraz potraktować jako coś więcej niż zabawę, to okazałoby się, że przemilcza on ogromną intelektualną nadbudowę judaizmu, sieć globalnych kontaktów i legendarną potęgę finansową. A Sierakowski trywializuje problem, sprowadzając go do lęku przed zwrotem starej „pierzyny Ryfki", rzekomo marnego majątku.

Dać się zabić i zarobić

Ludzie złej woli zauważyli, co wyrabia Młody Przywódca. Poległ więc od trzech strzałów – wyjaśnia tłumom żałobników „wdowa" w mowie na placu Piłsudskiego w Warszawie. Trzeci film cyklu, zatytułowany „Zamach", ukazuje pogrzeb. Zaczyna się od wprowadzenia trumny do Pałacu Kultury przez sześciu przedstawicieli społeczeństwa Judeo-Polonii: Murzyna, Chińczyka, Hindusa, Żyda oraz dwóch białych Europejczyków, w tym jednego Polaka. Na ramionach mają żałobne opaski z godłem nowego państwa: orzeł z gwiazdą Dawida. Ciało ofiary zamachu zostaje złożone na estradzie Sali Kongresowej.

Ostatni hołd oddaje tłum multi-kulti, z harcerzami w białych koszulach i czerwonych chustach. Żałobnicy wpisują się do księgi kondolencyjnej, a w tle jest obraz „Sierakowski z młodzieżą", który pojawił się już w pierwszym filmie, kiedy Przywódca wzywał Żydów do powrotu. Za to został zamordowany.

W pochodzie widać też transparenty z napisami: „Nacjonalizm = terroryzm" i „Żydzi i Polacy odrzucają wrogość" (po angielsku). Kondukt żałobny na placu Piłsudskiego musi osłaniać policja w rynsztunku na wypadek napaści polskich antysemitów, którzy nienawidzą pięknej idei multi-kulti. Marszałek, współtwórca (z Romanem Dmowskim) Polski Niepodległej, patrzy z pomnika na pogrzeb „Sławka" ze spiżowym spokojem.

Tysiące ludzi na placu Piłsudskiego pod sztandarami Polski i Judeo-Polonii słucha mów płynących z trybuny u popiersia Sierakowskiego. Przepełniona dobrą wolą Anda Rottenberg wspomina ród panów polskich: „Jan Zamoyski wychowany przez króla Francji i wykształcony na uniwersytetach włoskich nosił ukraiński strój, polskie buty i turecką szablę. W 1601 r. zbudował Zamość, idealne miasto renesansowe, gdzie ludzie różnych kultur i religii pracowali razem, żeby stworzyć lepszą przyszłość. Taki model wymagał myślenia o swoim mieście z perspektywy Europy".

Czy to tylko naiwność na użytek artystycznej prowokacji? Panowie polscy mieli zagwarantowaną władzę w kraju. Dziś wygrywa ten, kto jest bardziej wykształcony, ma więcej pieniędzy i międzynarodowych kontaktów.

A śmiertelna ofiara polskiego antysemityzmu na użytek światowej publiczności ma się bardzo dobrze. Sierakowski dostał stypendia uniwersytetów amerykańskich najwyższej klasy: Harvardu, Princeton i Yale. Jesienią 2013 r. został komentatorem „The International New York Times" (nie na długo – ostatni artykuł opublikował rok temu).

Krytykę Polityczną dotuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Redakcja i jej wydawnictwo pobrały w sumie milion sto tysięcy złotych do roku, w którym szef dał się „zabić" w filmowym zamachu dokonanym przez polskich antysemitów. „Sławek" w drodze do banku pozdrawia ludzi dobrej woli nad Wisłą.

Inżynieria narodowa Bartany i Sierakowskiego nie działa w historycznej próżni. Przypomina marzenia niektórych o stworzeniu państwa polsko-żydowskiego zamiast odrodzenia Rzeczypospolitej. Współcześnie jednak nie chodzi tu o stworzenie osobnego państwa, ale o deklarację pojednania narodów.

Idea Judeo-Polonii pojawiła się w drugiej połowie XIX wieku. Miałby to być twór zależny od Niemiec po ich zwycięstwie w wielkim konflikcie europejskim (którym okazała się I wojna światowa), a powstały kosztem naszej niepodległości. Na ziemiach pod zaborami mieszkała jedna trzecia globalnej populacji Żydów. Byli w większości raczej obojętni lub wrodzy sprawie polskiej.

Niektórzy jednak brali udział w demonstracjach patriotów, które poprzedzały powstanie styczniowe, a także w samym powstaniu. Henryk Wohl był ministrem rządu narodowego, a bankier Leopold Kronenberg dał na cele powstańcze milion rubli w złocie i zasiadał w kierownictwie Białych, stronnictwa ugodowego. Ciekawe, że pięć lat później car odznaczył go Orderem św. Włodzimierza i dziedzicznym szlachectwem.

Na przełomie XIX i XX wieku żydowskie partie polityczne różniły się programem, lecz wobec Polski miały wspólny cel: oczekiwanie szerokiej autonomii narodowej i zrównania jidisz z polskim językiem urzędowym. W planach, o których czasem dyskutowano, Dziennik Ustaw wychodziłby w obu językach. Polacy, aby pracować w administracji państwowej, musieliby nauczyć się jidisz, do tego czasu stanowiska przypadałyby Żydom, którzy znali już polski. Szkoły wyższe prowadziłyby wykłady w dwóch językach – co opisywał historyk Andrzej Leszek Szcześniak w eseju pt. „Judeopolonia", skąd pochodzą informacje na temat tego tworu.

Rodzinny spór

Debata patriotycznych Żydów ze stronnikami Judeo-Polonii dzieliła nawet rodziny w ocenie rewolucji 1905 r. Julian Unszlicht był bratem Józefa Unszlichta, przyszłego członka „rządu polskiego", który bolszewicy chcieli stworzyć po wojnie 1920 r. Patriota Julian ocenił rok 1905: „Bólem i wstydem przejmuje nas, Polaków pochodzenia żydowskiego, sama świadomość tego pochodzenia wobec niesłychanej w dziejach ludzkości zdrady przez żydostwo tak gościnnej zawsze ojczyzny naszej w wyjątkowo krytycznej chwili jej dziejów (...). Ubiegła rewolucja (...) była rewolucją żydowską, mającą na celu utrwalić hegemonię Izraela nad Polską i zrealizować utopijny ideał »Judeo-Polonii« (...). Siły proletariatu polskiego miały służyć Żydom do wywarcia presji na rząd, by zdobyć na nim ustępstwa, których koszta poniesie Polska, a korzyści zagarnie żydostwo".

Na czym polegała prawdziwa groza konceptu Judeo-Polonii?

Miało to być państwo satelickie Niemiec. Oddzieliłoby ludność polską zaboru rosyjskiego od Polaków w zaborach pruskim i austriackim, powiększonych po wojnie wygranej przez Niemcy i Austrię.

Projekt takiego państwa żydowskiego przedstawił władzom Niemiecki Komitet Wyzwolenia Żydów Rosyjskich utworzony w Berlinie we wrześniu 1914 r. Judeo-Polonia na ziemiach przedrozbiorowej Rzeczypospolitej rozciągałaby się od Bałtyku do Morza Czarnego. Miała skupiać 6 milionów Żydów z ziem polskich i Rosji. To oni, wraz z niespełna 2 milionami Niemców, byliby najbardziej uprzywilejowaną nacją. W Judeo-Polonii miało też mieszkać 8 milionów Polaków, 5 milionów Ukraińców, 4 miliony Białorusinów i 3,5 miliona Litwinów i Łotyszów.

Gdyby takie państwo powstało, odrodzenie Rzeczypospolitej stałoby się niemożliwe.

5 sierpnia 1915 r. Niemcy wkroczyli do Warszawy. Powołali Tymczasową Radę Stanu. Planowali odtworzenie Królestwa Polskiego w granicach z 1815 r. Wydali mapę tego nowego bytu politycznego z adnotacją: „Polacy silnie przemieszani z Żydami"; ci ostatni mieli się stać równouprawnioną mniejszością. Niemcy zastrzegli, że o ich autonomii narodowej zdecyduje konstytucja Polski w porozumieniu obu narodów. Natomiast już teraz otrzymują samorząd szeroki bez precedensu w historii.

Niemieckie poparcie dla koncepcji utworzenia Judeo-Polonii wzbudziło niepokój u części Żydów. Światowa Organizacja Syjonistyczna odcięła się od Niemieckiego Komitetu Wyzwolenia Żydów Rosyjskich. Sekretarz ŚOS Julius Berger określił działanie Komitetu „kryminalną lekkomyślnością, nieodpowiedzialnym politycznym dyletanctwem", które wzmaga negatywny stosunek Polaków do Żydów. Martin Buber, wybitny filozof dialogu, po początkowym entuzjazmie dla Judeo-Polonii doszedł do wniosku, że Żydzi nie powinni brać udziału w wydarzeniach, które nie łączą, ale dzielą narody, i wycofał się z Komitetu.

Kres Judeo-Polonii

Również Niemcy porzucili tę ideę. Sytuacja wojskowa ich i Austro-Węgier się pogorszyła. Oba mocarstwa zaborcze wystąpiły z projektem bardziej przychylnym Polakom, licząc na dopływ polskiego rekruta. Wydały więc akt listopadowy 5 listopada 1916 r. powołujący Królestwo Polskie pod patronatem cesarzy Niemiec i Austro-Węgier.

W Polsce miał powstać rząd żydowskiej mniejszości jako Sekretariat Stanu powołany według odrębnej konstytucji, niemal państwo w państwie. Naczelnik Józef Piłsudski stanowczo temu się sprzeciwił. Premier Ignacy Paderewski 18 lutego 1919 r. oświadczył reprezentacji polskich Żydów, że zarówno on, jak i rząd opowiadają się za całkowitym ich równouprawnieniem na wzór angielski lub amerykański, czyli bez specjalnych przywilejów, takich jak autonomia narodowo-personalna. Obaj przywódcy Rzeczypospolitej okazali więc Żydom maksimum dobrej woli, jednak zgodnie z polską racją stanu.

Państwo, które odrodziło się w roku 1918, jest więc niesłychanie dalekie od współczesnych wizji Sierakowskiego i jego środowiska. Polskiej niepodległości nie dałoby się pogodzić z utopią multi-kulti, która dziś stanowi natchnienie dla polskiej nowej lewicy wyżywającej się w antypatriotycznych happeningach.

PS Autor tego artykułu także ogłosił, by sprowadzić do Polski z Izraela pół miliona Żydów. Myśl rzucił pół żartem, pół serio, żeby pobudzić krążenie idei w polskich głowach. Jednak nie da się zabić za ten pomysł – nawet w kinie.

Krzysztof Kłopotowski jest publicystą, krytykiem filmowym. Recenzuje filmy w TV Republika. Ostatnio wydał książkę „Geniusz Żydów na polski rozum"

Artykuł ukazał się w PlusieMinusie Rzeczpospolitej 7.11.2015

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura