seaman seaman
5803
BLOG

Kult Jarosława Kaczyńskiego szerzy się jak płomień

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 131

Geniusz Jarosława Kaczyńskiego tchnie kędy chce, nie wybiera według prostackiego podziału przeciwnik-zwolennik. Nie ma od niego ucieczki, obrony ani schowania. Ostatnio dotknął Romana Giertycha. Tak, tego samego. „Jarosław Kaczyński jest najzdolniejszym polskim politykiem” – oznajmił Giertych bez zmrużenia powieki, patrząc prosto w oczy zaszokowanemu redaktorowi Nizinkiewiczowi z „Rzeczpospolitej”. Ja co prawda temu biedakowi w oczy nie zaglądałem, ale tak przecież musiało być.

To oczywiście dopiero pierwszy mały kroczek. Iluminacja po tak długim okresie życia w sprośnych antypisowskich błędach musi potrwać. Jednak światełko w tunelu już Giertych zaświecił i teraz będzie troskliwie nań chuchał i dmuchał, podążając w kierunku większego światła. Może liczy na biblijny rys natury Kaczyńskiego, który słynie równiez z tego, że zostawi całe stado, żeby poszukać jednej zbłąkanej owieczki? Są zresztą precedensy, zatem należy spodziewać się wielu powrotów do źródła prawdy.

Natomiast profesor Magdalena Środa jest wyraźnie urzeczona uniwersalnym wymiarem  osobowości Kaczyńskiego. Według dyżurnej filozofki Gazety Wyborczej, Jarosław  Kaczyński  posiada  monopol  nie tylko w swojej partii, lecz także w Kościele. I nie chodzi jej bynajmniej o monopol spirytusowy. Chodzi o monopol na władzę.

Bowiem wedle wiedzy Środy Kaczyński zawładnął Kościołem i w związku z tym zadaje ona retoryczno-dramatyczne pytanie, czy Kościół jest jeszcze katolicki? Jako wykładowcę filozofii zapewne najbardziej ją dotknął wywód Kaczyńskiego, że nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół. Dla świeckiego filozofa taki monopol to rzeczywiste zagrożenie. Generalnie Środa jest oburzona odejściem Kościoła od katolicyzmu do kaczyzmu, lecz pomiędzy wierszami wyraźnie przebłyskuje jej fascynacja geniuszem Kaczyńskiego. I w tym miejscu trzeba powiedzieć, że nie jest to fascynacja zdrowa dla kogoś, kto pisze felietony do Gazety Wyborczej.

Także warto pokazać przykład znanego komedianta Tomasza Karolaka, który udał się wręcz do Canossy, czyli do braci Karnowskich Jacka i Michała, żeby się uderzyć w piersi za swoje grzechy wobec prezydenta-elekta Andrzeja Dudy i jego nadobnej córki. A przecież mówimy Duda, myślimy Kaczyński, jak pisze Gazeta Wyborcza, więc tu nie może być wątpliwości, że Karolak poszedł tam oddać hołd geniuszowi Kaczyńskiego. Tamże Karolak po złożeniu samokrytyki odciął się od „beznadziejnej” kampanii Bronisława Komorowskiego, deklarując jednocześnie gotowość do współpracy w duchu wzajemnego poszanowania i w serdecznej atmosferze.

Ale co tu się dziwić Środzie czy Karolakowi, skoro sam Jacek Żakowski, zwany przecież „prorokiem mniejszym michnikowszczyzny”, od lat znajduje się pod wpływem geniuszu Kaczyńskiego, czego nie ukrywa.  Iluminacja zeszła na niego już w 2005 roku, kiedy to napisał słynną odę do Kaczyńskiego, której fragment warto przytoczyć, gdyż jest to podręcznikowy  przypadek kultu jednostki: „W III Rzeczpospolitej jego styl politycznego myślenia (ale już nie metody działania) można porównywać tylko ze stylem Adama Michnika. Jarosław Kaczyński nie uprawia polityki, lecz metapolitykę. Nie uprawia jej po to, żeby zdobyć władzę, choć władza jest mu w jakimś stopniu potrzebna. Nie zdobywa też władzy, by rządzić, chociaż możliwość rządzenia sprzyja jego celom. I nie rządzi po to, by reformować gospodarkę czy państwo. To by go chyba nużyło, chociaż reformy mogą służyć jego celom. Jego metapolityczne ambicje sięgają dużo dalej. On chce zmienić Polskę, a kluczem do tej zmiany jest redefinicja sceny politycznej”.

Jednym zdaniem, nowe kroczy szeroką tyralierą, a geniusz Kaczyńskiego zaskarbia sobie uznanie coraz to nowych wielbicieli, którzy sami dotychczas się nie spodziewali, że posiadają taki ogromny dar zachwytu. Dla utwardzenia świeżej przecież  wiary neofitów w geniusz JK,  polecam do przestudiowania fragment książki („Po południu”, Wyd. Czerwone i Czarne 2012), gdzie dziennikarz  Robert Krasowski (którego nawet poseł Niesiołowski nie posądzi o pisowskie konotacje) daje panegiryczną wręcz charakterystykę geniuszu Jarosława Kaczyńskiego:

Jedna rzecz naprawdę różniła Jarosława Kaczyńskiego w 1990 roku od obozu Bronisława Geremka – jego zupełnie wyjątkowa inteligencja polityczna. Gdy po latach nawet Kuroń i Geremek w wielu sprawach będą przyznawać mu rację, to dlatego, że nie było w polskiej polityce równie błyskotliwego umysłu. Choć za prawdziwego Europejczyka uchodził Geremek, to naprawdę jedynym nieprowincjonalnym politykiem był właśnie Kaczyński. To był fenomen, on po 1989 roku nie musiał się polityki uczyć, on nie musiał do demokracji dorastać. Od dzieciństwa śledził życie polityczne Zachodu i tak jak dzieci o słuchu absolutnym raz wysłuchane utwory zapamiętują na całe życie, tak też w nim wszystkie zasłyszane informacje ułożyły się w przemyślane polityczne doświadczenie. W 1989 roku był jedynym nieamatorem, uformowanym, dojrzałym politykiem, który rozumiał naturę politycznej gry. Wiedział, jak się buduje polityczne koalicje, jak się je obala, jak się zdobywa społeczne poparcie, jak się manipuluje opinią. Wiedział również, jakie znaczenie w polityce mają pieniądze, jakie mają media, rozumiał rolę mas, rozumiał logikę społecznych potrzeb, dynamikę ludowego gniewu, konieczność populizmu. To budziło do niego gigantyczną niechęć. Kaczyński rozbijał nie tylko hierarchię politycznej pozycji w solidarnościowej elicie, lecz także hierarchię umysłowej kompetencji. Z Kaczyńskim wszyscy intelektualnie przegrywali. Z Geremkiem włącznie.”

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka