Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
764
BLOG

Ukraiński mit, ukraińskie problemy

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 16

Znajomy poseł do ukraińskiej Wierchownej Rady, młody człowiek debiutujący w parlamencie, przyznaje szczerze, że jego dwójka małych dzieci dopiero teraz zaczęła uczyć się ukraińskiego. Dotychczas cała rodzina mówiła bowiem po rosyjsku. To jeden z wielu przykładów odrodzenia się ‒ a może po prostu: narodzenia ‒ narodowej tożsamości w państwie naszego wschodniego sąsiada. To efekt Majdanu.

Niepodległość i … wiele problemów

Wielu z moich rozmówców, nie tylko polityków, podkreślało, że ukraińska niepodległość uzyskana w 1991 roku ‒ skądinąd Polska uznała Ukrainę jako pierwszy kraj na świecie, tuż zresztą przed Kanadą ‒ nic Ukraińców nie kosztowała, nie była specjalnym przełomem, nie wzbudziła jakichkolwiek narodowych emocji. Rok 1991 nie stał się narodowym mitem założycielskim. Stały się nim dopiero wydarzenia kilkudziesięciu ostatnich dni roku 2013 i kilka pierwszych tygodni roku 2014. Wtedy ukraińska niepodległość narodziła się w sercach, emocjach, dumie i umysłach – a nie tylko na mapie, formalnie, jako podmiot prawa międzynarodowego. To Majdan stał się ojcem chrzestnym nowoczesnego narodu ukraińskiego. Takiego, który chce być „na własnym”, a nie tylko częścią rosyjskiej strefy wpływów. Takiego, któremu nie wystarczy już pokrzepianie się historia Kozaków, Łesi Ukrainki i wierszami Tarasa Szewczenki.

Ale ta nowa, już naprawdę swoja, teraźniejszość to nie tylko uniesienia. A w zasadzie: coraz mniej uniesienia, coraz więcej problemów. Warto je wymienić. Po pierwsze: tarcia w obozie władzy. Są one faktem, ale Ukraińcy odrobili jednak pracę domową z okresu „Pomarańczowej Rewolucji” i uważają, aby tym razem nie wylać dziecka – wolności z kąpielą walki o władzę, skądinąd naturalnej w demokracji. Tym niemniej jednak liderzy i wpływowi przedstawiciele obu głównych partii pięciopartyjnej koalicji rządowej nie kryją istotnych różnic nawet w rozmowach na szczeblu międzynarodowym. Ludzie premiera Jaceniuka, nawet z nim samym na czele, podkreślają, że prezydent Poroszenko jest bardziej „miękki” wobec Rosji niż szef rządu. Liderom Bloku Poroszenki zdarza się uprzejmie donieść, że najwięksi oligarchowie ‒ a za oligarchizację życia publicznego Kijów jest atakowany na arenie międzynarodowej ‒ popierają teraz Jaceniuka przeciw prezydentowi. Pewnie to prawda, ze Ihor Kołomojski i Rinat Achmetow sprzyjają szefowi rządu (ten pierwszy pamięta komu zawdzięcza nominację na gubernatora obwodu dniepropietrowskiego...). Z drugiej jednak strony zapewne uważają, że Poroszenko-prezydent nie do końca przestał być Poroszenką-oligarchą... Z kolei bardziej lewicowa Partia Radykalna Oleha Laszki do polityków europejskich grymasi na zbyt liberalny i wolnorynkowy kurs obecnego rządu (w którym skądinąd ma wicepremiera), co grozić może, jej zdaniem, nowym Majdanem, tylko tym razem społecznym i skierowanym już w zupełnie inną politycznie stronę niż ten ostatni. A przedstawiciele ukraińskich organizacji pozarządowych wprost mówią nam, że reforma administracyjna, samorządowa owszem jest, ale jakby jej nie było. I podają konkretne nazwiska „hamulcowych” z obozu władzy. No i wreszcie skądś biorą się plotki, że za parę miesięcy będzie na Ukrainie zmiana premiera i obecnego Arsenija Jaceniuka zastąpi przewodniczący Wierchownej Rady, zaufany Poroszenki (obaj pochodzą z Winnicy...) Wołodymyr Hrojsman. Zresztą przed zeszłorocznymi, jesiennymi wyborami był on kandydatem Bloku prezydenta na szefa rządu. Ten, skądinąd bardzo sympatyczny, człowiek będąc merem Winnicy postawił w tym mieście pomnik Piłsudskiego i mocno postawił na współpracę z partnerskimi Kielcami.

Realizm – w naszym interesie

Problem drugi to bardzo pogarszająca się sytuacja gospodarcza. Dramatyczny spadek wartości hrywny, niczym rubla w sąsiedniej Rosji, znaczący spadek płacy realnej, duża inflacja, bardzo zmniejszona produkcja (wyłączony Donbas!), pozbawienie wpływu Kijowa na gros produkcji zbrojeniowej, ulokowanej na wschodzie Ukrainy (jeszcze w 2013 roku nasz sąsiad był czwartym eksporterem boni na świecie!) ‒ to twarze, i to nie wszystkie, tego kryzysu.

Wreszcie problem trzeci, który wszak na „long term”, dłuższy okres czasu może być problemem „nr 1” i strategicznym wyzwaniem dla Ukrainy. Cóż, jest on… identyczny jak nasze, polskie główne wyzwanie na najbliższe dekady ‒ chodzi o olbrzymią emigrację. To niebywale osłabia oba państwa w dalszej perspektywie czasowej. Może nawet być korzystny dla władzy w Warszawie czy Kijowie, bo oznacza chwilowe podniesienie pokrywki nad garnkiem z kipiąca (społeczną...) wodą. Ale w wymiarze dziesięcioleci jest dla obu naszych krajów po prostu katastrofą.

Ukrainę trzeba wspierać nie z sentymentu, emocji, potrzeby serca, ale z racji polskiego interesu i wymogów nieubłaganej geopolityki. Emocje wcześniej czy później opadną ‒ polski interes pozostanie w mocy. Tym bardziej warto wiedzieć, co tam naprawdę się dzieje ‒ poza kliszą rosyjskiej agresji na naszego sąsiada. Warto patrzeć na Ukrainę nie zamykając oczu na problemy i konflikty. Rozwój sytuacji w tym kraju nie może nas zaskoczyć. Nie jesteśmy odległą Portugalią ‒ wszelkie niespodzianki mogą odbić się na naszych, polskich aktywach.

*jest to pełna treść artykułu dla dzisiejszej „Gazety Polskiej Codziennie”

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka