Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
2699
BLOG

"Fronda" Luxtorpeda

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Rozmaitości Obserwuj notkę 15

Zmiana profilu kwartalnika Fronda wywołuje prostesty i pochwały. Zaprotestował Łukasz Warzecha, że nowe wcielenie „pisma poświęconego” jest niesolidne, a właściwie frywolne. Ma rację. Okładka numeru najnowszego pokazuje spasione knury w różowych spódniczkach i baletkach obżerające się fast foodem na afterku. Z okładki poprzedniego numeru kusił kulturysta wytatuowany niczym bandzior, ze swą czułą babcią. Minęły czasy, gdy dobry katolik chodził w trzyczęściowym garniturze lub w sweterku wyciętym w serek.

A w środku pisma groch z kapustą! Gdzie wyczerpujące prezentacje problemów? – wyrzuca Warzecha - Gdzie żelazne argumenty dla sporów z ateistami! Gdzie bloki tematyczne!

No nie ma. Ale czy to wada? Jego główny zarzut, że Fronda stała się chaotyczna uważam – tak jest! – za zaletę. Nie można dzisiaj stawiać za wzór kwartalnika sprzed dwudziestu lat, kiedy powstawał, ani nawet pod ostatnią redakcją Tomasza Terlikowskiego. Żyjemy w czasach rosnącego chaosu. A Fronda wybuchła kiedy niemal nie było powszechnie dostępnego internetu. Założyciel Facebooka chodził do przedszkola. Dzisiaj surfowanie po necie i FB wypiera młodym ludziom czytanie książek i solidnych rozpraw. Zewsząd atakują nas niechciane i zbędne informacje. Pojawiła się więc stosowna do epoki forma publicystyczna, czyli „ćwierk” na maximum 160 znaków.

Ujmij trafnie problem w ćwierku, a będziesz liderem opinii publicznej.

To wyrabia pewne nawyki w odbiorze. Przede wszystkim czytelnicy tracą umiejętność skupienia uwagi dłużej na jednym temacie. Śledzenia rozbudowanej argumentacji. Kto jeszcze potrafi to robić, ten czyta monografie (w naszych czasach straszne słowo). Natomiast kwartalnik ideowy dla szerokiej publiczności powinien przyciągać rozmaitością ujęć różnych problemów zachowując wspólnotę głównych zasad. We Frondzie minimum aksjologicznym może być – moim zdaniem - szacunek dla roli Kościoła i wrażliwość metafizyczna. Z zarzutów Warzechy przekonuje mnie tylko wytknięcie pewnej prowincjonalności z braku materiałów zagranicznych. Ale temu można zaradzić bez sugestii wyrzucenia zespołu, prawda?

Redakcja zaznaczyła zmianę tonu dodając tytułowi ironiczne „lux”. Naczelny Mateusz Matyszkowicz z kolegami chcą dogonić czas. To nie Fronda Lux, to Fronda Luxtorpeda! Dopiero szukają własnego stylu. Dzięki temu mogą trafić do młodych ludzi, którzy potrzebują metafizycznej perspektywy na życie a sami o tym nie wiedzą. Tacy nie będą słuchać zgranej kataryny katolickiej, lecz posłuchają religijnego rapu. A zresztą - na Frondzie nie kończą się czasopisma przychylne Kościołowi. Kto woli po staremu, coś sobie znajdzie.

Oczywiście zawsze może być lepiej. Czasem bywa, że tygodnik potrzebuje roku, by znaleźć swą niszę na rynku. Zaś redakcja kwartalnika musi wydać sporo więcej niż trzy numery, zanim się odnajdzie w roli katechety hipstera.

Powyższe uwagi są szalenie interesowne, stronnicze i może nawet błędne. Autor jest kibicem Kościoła i prawicy, lecz nie należy w pełni. Pisuje do nowej Frondy, choć nie pisał do starej. A ostateczny werdykt wydadzą czytelnicy. Jeśli wsiądą do Frondy Luxtorpedy, to redakcji ... szczęść Boże.

PS. Tekst ukazał się na portalu www.sdp.pl
 

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości