Marcin Kędryna Marcin Kędryna
1091
BLOG

We the People

Marcin Kędryna Marcin Kędryna Polityka Obserwuj notkę 22

Odpowiedzialne picie alkoholu poza powszechnie znanymi plusami ma jeszcze te mniej oczywiste. Otóż pijąc odpowiedzialnie alkohol, człowiek przyzwyczaja się do miejsc, gdzie to robi, i wpada tam nawet niekoniecznie chcąc się napić. Tak mam z Krakenem/Beirutem.

I wczoraj właśnie wpadłem tam, wracając do domu z wywiadu, który z red. Kaplą przeprowadziliśmy z Grzegorzem Łapanowskim – żywym dowodem na to, że telewizyjny kucharz nie dość, że nie musi być idiotą, to jeszcze może mieć bardzo rozsądne poglądy na świat. Interesujące, że sporo pracujących dla TVN ludzi po bliższym poznaniu okazuje się naprawdę w porządku. Pan Miszczak po śmierci chyba blisko pozna Geriona.

Wpadłem na dwóch Amerykanów. Jeden – Jeff, to Kanadyjczyk. Czy można o Kanadyjczyku mówić Amerykanin? Chyba można, Stany nie zawłaszczyły jeszcze całej północnej Ameryki. Drugi, Will, to Amerykanin amerykański, czyli z USA.

Will jest dziennikarzem. Lubię jego teksty, bo pisze je amerykańsko, czyli tak, jak nikt u nas nie potrafi. Jeff zajmuje się doradztwem biznesowym albo czymś w tym rodzaju.

Rozmawialiśmy o geopolityce, Obamie (nikt go już nie lubi, nawet Oliver Stone!) i Polsce. I Jeff, i Will są w Polsce na tyle długo, że zdążyli sobie wyrobić zdanie na większość dotyczących naszego kraju tematów. Ale do czego zmierzam?

Jeff opowiedział historię, którą usłyszał od naocznego jej świadka, nazwisko jego pominę. Otóż rzecz się działa w czasie wizyty prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w Białym Domu. Podczas spotkania w węższym gronie pan Kwaśniewski zaczął opowiadać o tym, jak Polska blisko współpracuje w Iraku, kupuje amerykańskie F16, i jak się zmieniła. „George, twoi urzędnicy pamiętają Warszawę z lat 80., pamiętają kolejki, które były w każdym sklepie, za wszystkim, za jedzeniem, za ubraniami, za papierem toaletowym, za butami, za samochodami, dziś jest inaczej. Dziś nie ma kolejek. Poza jedną. Do amerykańskiej ambasady pod wizę…” George, w znaczeniu prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, popatrzył na prezydenta Rzeczypospolitej Polski i zapytał „Alexander, chcesz mi zasugerować, że Victor Ashe jest komunistą?

Rozmawialiśmy w krzywym polskim, był hałas, Will nie wszystko zrozumiał. Więc Jeff skrótowo wyjaśnił mu, że w Polsce z niewiadomych przyczyn wierzy się, że zniesienie wiz to osobista decyzja prezydenta. Z niewiadomych? Z wiadomych! Każdy ważniejszy polski polityk jadąc do USA opowiada, że załatwi problem wiz. A wracając – opowiada, że załatwił. A przecież się tego nie da zrobić. Visa Waiver Program jest prosty. Żeby do niego wejść, odmów wydania wiz musi przez jakiś czas być mniej niż ileśtam procent. Co zrobić w tym celu? Ludzie powinni pamiętać, że są kraje, w których nie powinno się oszukiwać urzędnika. Tyle. Jeżeli chcesz jechać do pracy, nie udawaj turysty. Nie załatwią tego nasi chłopcy w Afganistanie, nie załatwi przebierający się za brytyjskiego dżentelmena mąż wybitnej amerykańskiej publicystki, nie rozwiąże tego przyjaźń między krajami, nikt tego nie załatwi, bo tak wygląda prawo.

Amerykański prezydent, jak wiemy z filmów, zwłaszcza tych akcji, może wszystko. Pod jednym warunkiem. Nie może przy tym łamać konstytucji. I to wcale nie znaczy, że przez to staje się mniej potężny. Konstytucja to coś ważniejszego niż krótkotrwały zysk polityczny.

Ale skąd my to mamy wiedzieć, skoro takie numery jak ten z OFE rządzący Polską robią bez zmrużenia oka. O OFE też rozmawialiśmy. Jeff zapytał Willa, co zrobiliby amerykańscy obywatele, gdyby ktoś zrobił coś takiego w USA. „They'd take up fucking guns” – odpowiedział, choć właściwie (jak na Stany) jest lewicowcem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka