rab bożyj rab bożyj
533
BLOG

Murzowie i sobole, czyli o sojuszach. Przykład na ciężkie czasy.

rab bożyj rab bożyj Polityka Obserwuj notkę 36

My tu gadu, gadu, a termin ucieka. Termin konkursu, ogłoszonego na blogu Fundacji Współpracy Polsko  - Niemieckiej, a dotyczącego właśnie tekstów mówiących (w dużym uogólnieniu) o różnych postaciach tejże współpracy. Długo zastanawiałem się nad wzięciem udziału w konkursie. Sądziłem, że trudno mi będzie w syntetycznym skrócie ująć temat tak rozległy i wieloznaczny, rodzący tyle sprzecznych, często - kontrowersyjnych interpretacji.

Od prób zmierzenia się z tematem odstraszała mnie tak jego objętość, zawierająca w sobie doświadczenia tysiącletniego sąsiedztwa dwóch ludzkich żywiołów, skrajnie odmiennych mową i kulturą, jak i faktografia tego sąsiedztwa: Trzeba bardzo tęgiej głowy, żeby stwierdzić, gdzie i kiedy w tym splocie losów i interesów mamy do czynienia ze współpracą, a gdzie z rywalizacją, posuniętą nawet do otwartej walki, w której starcia stricte militarnej natury (choć przecież w przypadku naszych dwóch narodów tak częste, liczne i krwawe) są tylko ułamkiem z całej sumy zmagań (np. konflikty na tle gospodarczym, etnicznym, kulturalnym, czy historiograficznym, żeby wspomnieć tylko nieszczęsnego Kopernika).

Ograniczenie rozważań wyłącznie do problemów dnia dzisiejszego nic właściwie nie ułatwia. Wprawdzie Rzeczpospolita i Bundesrepublik są od lat militarnymi sojusznikami w ramach NATO i siostrzanymi częściami europejskiej wspólnoty państw, inwestycje niemieckiego kapitału nakręcają polską gospodarkę i rynek medialny, a polska siła robocza podpiera system socjalny niemieckich landów i osiąga znaczne sukcesy w zaodrzańskim rolnictwie, ale nie znaczy to, żeby ubyło tematów kontrowersyjnych i kwestii spornych*.

Mając te przykłady przed oczyma, nie byłem pewien, czy potrafię przedstawić optmistyczną wizję polsko - niemieckich stosunków, póki nie natrafiłem na pewien historyczny epizod, mówiący o tym, że współpraca dwóch państw połączonych równie trudną historią, jest nie tylko możliwa, ale też może nieść  obopólne korzyści, choćby związany z nią dialog sprawiał stronom wielkie trudności. Wypada - po tym przydługim wstępie - przytoczyć ten, jakże aktualny w swojej wymowie, epizod.

Trudno było znaleźć w Europie dwa państwa bardziej skonfliktowane, niż Rzeczpospolita Obojga Narodów i Chanat Krymski. Historię ich sąsiedztwa pisała krew i ogień, coroczne najazdy i rozpaczliwe starania obrońców, tłumy jasyru, gnane na południe i dymy krymskich miast, palonych przez kozackie "chadzki". A jednak, w chwili  przesilenia dotychczasowego status quo, tradycyjni wrogowie znaleźli się w jednym obozie. W chwili, gdy wojska szwedzkie zajęły niemal całą Polskę, a zbuntowani kozacy Chmielnickiego poddali się pod władzę "prawosławnego cara", tworząc siłę, śmiertelnie niebezpieczną dla Krymu, dotychczasowi wrogowie zawarli wojskowy sojusz.

Chan zdecydował wysłać na pomoc "bratu swemu, królowi polskiemu" kilka tysięcy swoich drapieżnych jeźdźców. Choć niedawna bitwa pod Beresteczkiem wykazała, że przeciw wojsku walczącemu na wzór zachodni (jak Szwedzi), muszkietem i artylerią, tatarska jazda jest  praktycznie beużyteczna, polscy dowódcy ucieszyli się z tej propozycji: wiadomo było, że ordyńcy zajęci Szwedami nie wpadną przez bezbronną południową granicę, łupić Podole, a użycie ich do zagonów na szwedzkie tyły pozwoli uwolnić do poważniejszych zadań kilka zawodowych "kwarcianych" chorągwi.

Hetmańscy komisarze udali się na spotkanie sojuszników. Wbrew obliczonej na "pokrzepienie serc" historiografii polskiej, orda szła pod własnym dowództwem, więc polscy delegaci wieźli ze sobą obfite upominki dla tatarskich wodzów, by ci powściągnęli podkomendnych od gwałtów i rabunków podczas przemarszu. Ta dobra wola przyniosła efekt zgoła nieoczekiwany; jak zapisał jeden z polskich parlamentariuszy, obdarowani gotówką i postawami cennych sukien murzowie się tym nie kontentowali, a zgoła mówili  "prostym ordyńcom naszym te dary, nam, murzom, konie z rzędami i szuby sobole!"

Rozkazy dla obu stron były jasne, więc mimo nieporozumień tatarski korpus wyruszył w stronę frontu. I choć opinia o bojowych walorach ordyńców, i o ich przydatności, okazała się słuszna, a posiłkowe wojsko szerzyło spustoszenie głównie wśród kobiet i kur, to przecież oddało Polakom wielkie usługi - wysłane dla plądrowania dóbr sojusznika Szwedów - elektora brandenburskiego, zatrzymało jego regimenty z dala od teatru rozstrzygających walk.

I choć historia za niedługi czas znów obróciła się kołem, a niedawni sojusznicy skoczyli sobie do gardeł na polach Podhajec, Chocimia i Wiednia, po krótkotrwałym sojuszu pozostały zapiski jego uczestników - świadectwo tego, jak wielkie pożytki niesie ufne patrzenie w przyszłość, niepamięć o dawnych urazach i szczera chęć współpracy. Pozostało świadectwo dla potomnych:

Orda, co nam w sukurs przyszła, licha i źle okryta, w pancerzu żaden, mało który z szablą, większa z kiscieniem, co jest kość oprawna w gibkie drewno.
A murzów, z k...y synów, dwóch z ludźmi tymi przyszło, jeden w musułbasie** tureckim, drugi w kożuchu baranim, na wierzch wywróconym, a dajże im soboli! A czego się spodziewać, gdy starszyzna ich nadejdzie?


* Wiele jest takich kontrowersyjnych spraw: bałtycki gazociąg, zróżnicowanie poziomu dopłat rolniczych, sprzeczne z międzynarodowym prawem uroszczenia ziomkostw, czy przyjęcie "paktu fiskalnego" wspierającego "strefę euro" przez państwo, które z braku pieniędzy nie tylko nie może dofinansować hospicjów i leków przeciwnowotworowych dla swoich obywateli, ale nie jest w stanie zapewnić im normalnej wypłaty emerytur i rent, choć dla oszczędności zlikwidowało już własne siły zbrojne, a zapasy mobilizacyjne i eks-wojskowe nieruchomości wystawiło na sprzedaż (pełzająca demokratyzacja państw arabskich zdaje się świadczyć, że przynajmniej na zapasy broni i amunicji nabywców nie brakowało).

** musułbas - "płótno liche tureckie"; podobno popularny w owych latach materiał na namioty.

 

rab bożyj
O mnie rab bożyj

Niepiśmienny. Pochwytałem koncepta od księdza Bohomolca i tym baki świecę Large Visitor Globe Dobra, teraz Was widzę. Całą dwudziestkę :). Kierownik stołówki poleca: Dziewczyny bez zęba na przedzie. Podgaje; Polnische Wirtschaft. Wzorce osobowe na trudne czasy; Spelunka. Poziom przekazu, a skuteczność wobec targetu; Wojny owadów, wojny ludzi. I maja na Ziemiach odzyskanych; Analiza. Poliytkal fikszyn bliskiego zasięgu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka