Grudeq Grudeq
1048
BLOG

Dlaczego My, to Polacy, a Wy to Niemcy

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 26

Odpowiedzi można udzielić najprostszej. Ponieważ my o sobie, Polakach, zawsze mówimy w pierwszej osobie, dla was, Niemców, zaszczytnie zachowując osobę drugą. I nawet uważamy, to za sprawiedliwe, bo przecież Wy, Niemcy, o sobie też mówicie tylko w pierwszej osobie, a mówiąc o nas zachowujecie osobę drugą. To chyba całkiem dobre i uczciwe i co najważniejsze pozwala nam na porozumienie. Bo my mówiąc o naszej gospodarce, myślimy o Gdyni, o COPie, o Staszicu, o handlu zbożem przez Gdańsk i jesteśmy nawet z tego dumni. Natomiast dla was nasza gospodarka to zawsze polnische wirtschaft, i sygnalizujecie w ten sposób naszą leniwość, brak zorganizowania, etc. Więc musi być tutaj to rozgraniczenie na osoby, bo inaczej nie stałoby się dogadać.

 
Najgorsze są zaś te momenty, kiedy właśnie to wpada się na pomysł, aby zlikwidować tą drugą osobę i wchłonąć ją do pierwszej. A tak już w historii bywało. Chcieliście przecież mniej więcej od 1795 roku przerobić nas na polskich poddanych jej Królewskiej Mości Króla Prus, a potem Cesarza Niemieckiego. Tą naszą drugą osobę zamienić na pierwszą. Tak aby naszym i naszymi stały się porządek, dyscyplina, buta, wysokie umiejętności techniczne. A przecież to nie jest nasze, to jest wasze! Naszymi jest umiłowanie wolności, nasze poczucie estetyki, zdolność improwizacji, lekkomyślność. To są nasze cechy i namiętności, z których czasem jesteśmy dumni, czasem mniej, dają nam czasem wiele wspaniałych chwil i radości, a czasem przeklinamy je stokrotnie, ale to jednak jest nasze.
 
Nie można tak po prostu mieszać podstawowych zasad gramatyki. Chociażby było to prawnie uzasadnione traktami rozbiorowymi, czy było poparte różnicami potencjałów ekonomicznych. To przerzucanie nas z naszej pierwszej osoby do drugiej/ dla was z drugiej do pierwszej, rodziło z naszej strony ruch, że przestaliśmy do was mówić w osobie drugiej, ale przesunęliśmy was do osoby trzeciej – oni, Ci Niemcy. Zmusiliście nas do tego abyśmy się wypowiadali w trzeciej osobie o naszych sąsiadach! W ten sposób został zakończony jakikolwiek dialog między nami, bo jeżeli nawet mieliście czasem jakieś słuszne rady, obserwacje na nasz temat, to były one dla nas wypowiadane w osobie trzeciej: „Oni uważają”. No to niech sobie uważają. W odpowiedzi Wy, wpadliście nawet na taki pomysł, aby nas w całości wykreślić z jakichkolwiek form gramatycznych, a jak się nie da, to wysłać gdzieś w rejony Azjatycko-Syberyjskie. My później też mieliśmy podobne pomysły, i gdyby po 1945 roku wprowadzono plany zamienienie Niemiec w wielkie pole ziemniaczane, nie spotkałoby to się z żadnym oporem z naszej strony.
 
Z resztą. Intencją moją nie jest wzajemne wypominanie sobie, kto co i jak. Bo to też taka dyskusja bez sensu. Bo też rozmawiamy jakby o różnych rzeczach. Dla was złodziejstwo to kradzież z ulicy waszego ślicznego i jakże doskonałego mercedesa (po czym poznać, że Polacy są w niebie? Po tym, że Wielki Wóz nie ma kół). A dla nas złodziejstwo to doczepienie do warszawskiego pomnika Mikołaja Kopernika tabliczki z napisem „był Niemcem”. Gdy my bagatelizujemy to pierwsze, wy bagatelizujecie to drugie. Dla nas pierwsze to przejaw naszego sprytu i naszego myślenie: skoro macie dwa mercedesy, to jednym możecie się podzielić. Dla was to co my nazywamy złodziejstwem, to nie potrzebne rozpamiętywanie historii.. (ale to jednak przyznacie, kradzież tysiąclecia, żeby tak człowieka który nie żył od 450 lat, nagle przekabacić z poddanego Króla Polskiego na Wielkiego Naukowca Niemiec).
 
Kiedyś, dawniej, chyba Wy lepiej nas rozumieliście. W końcu wasi Hohenzollernowie przez długi czas byli wasalami naszych Króli, a przez to, że w ich niemieckich Prusach mieszkało bardzo dużo Polaków ( i przybywało ich z każdym rozbiorem) i przez to aż do połowy XIX wieku, każdy z nich znał język Polski. Wasi Wettinowie byli naszymi Monarchami i mogli sobie w Dreźnie na każdym z pałaców wyrzeźbić Orła i Pogoń z dopiskiem „Koenig von Polen”. Bywało, że wasza szlachta z Prus Książęcych widziała w naszym państwie zabezpieczenie swoich wolności. W końcu niegdyś Niemiecki Zakon Kawalerów Mieczowych poddał się władzy Króla Polskiego.
 
Dzisiaj to chyba my lepiej rozumiemy was. W końcu prawie połowa naszego państwa leży na terenach, które niegdyś były wasze, i na których do dziś pozostały ślady po was i po was pamiątki: wasze siatki ulic, wasze style architektoniczne, tablice w kościołach, czy nawet tak banalne rzeczy, jak wasze systemy kanalizacyjne. Czasem gdy przeglądamy stare zdjęcia tych naszych miast, gdy były wasze, to chyba rozumiemy to uczucie, że miejsca niegdyś piękne, mogliśmy tak popsuć. Tylko, że zatrzymanie się w tym momencie, to dla nas jest już zdradą narodową. Co prawda są czasem ludzie w Polsce, którzy po obejrzeniu takich albumów „Stettin 1930 – Szczecin 1990” czy „Breslau dawniej i dziś” wpadają w kompleksy na swojej Polskości, uważają ją za coś gorszego, zaczynają się wstydzić. Dla nas to są zdrajcy. Wy, patrzycie znów ze swojej osoby, i dla was takie osoby, są bardzo korzystne politycznie. Można na nich doskonale realizować maksymę Fryderyka słusznie nazywanego Wielkim: „Polskę trzeba obgryzać jak karczocha”. Znów to całkowicie inne rozumienie tych samych słów.
 
Dla nas zdrajcy, którzy zapominają o tym kto i z której strony przekraczał granicę 1 września, kto i dlaczego kapitulował bezwarunkowo 8 maja, kto i dlaczego zdecydował, że wasz Stettin stanie się naszym Szczecinem, Danzig – Gdańskiem, Breslau – Wrocławiem, a Hirschberg – Jelenią Górą. A dla was – racjonalni politycy europejscy, którzy potrafią przełamać uprzedzenia II Wojny Światowej. No i znów rozmawiamy niby rozmawiamy o tej samej racjonalności, a jednak nie. Bo dla was racjonalnym jest nawrót do Idei Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (ech, znów te wasze rabunkowe zapędy na wielką skalę, tym razem podczepiliście się pod starożytnych).
 
Może po prostu tak jak istnieją nieprzekraczalne gramatyczne granice pomiędzy 1 osobą a 2 osobą, tak samo muszą istnieć wszędzie w życiu narodów i państw nieprzekraczalne granice. Musi istnieć zawsze między nami jakaś Odra i Nysa Łużycka, bo bez tego, nigdy nie będziemy się w stanie porozumieć. Czasem skłaniam się ku temu, że prawda potrafi się zmieniać, nie jest uniwersalna, ale przybiera różne formy w każdym z tworów państwowych. I tym bardziej skłaniam się ku temu, żeby mocno zaznaczać granicę, żeby pamiętać, że po ich przekroczeniu zmienia się nie tylko krajobraz, drogi, ale także pojęcia. Ta Odra i Nysa, która nam zawsze mówi, że po jednej stronie w 1 osobie jesteśmy My, a w 2 osobie Wy, i odwrotnie po drugiej. Żeby wiedzieć, że po jednej stronie pewne pojęcia mają takie znaczenia, a po drugiej całkowicie inne. Żeby wiedzieć i znać hierarchię po obu stronach granicy. Tylko przy poszanowaniu tej granicy jesteśmy się w stanie zrozumieć. Likwidowanie tej granicy, tak popularne w dzisiejszych czasach… znów zakończy się jakąś burzą i później znów skierujemy nawzajem siebie do trzecich osób. Nie pozwalajmy na to. W końcu Odra i Nysa Łużycka to całkiem miłe i przyjemne rzeki.
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka